Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wygra Donald Trump i mówię to ja – zwolennik Demokratów. Niespodzianka, czyli wygrana Kamali Harris, według mnie ma prawdopodobieństwo wystąpienia na poziomie dziesięciu procent.
Dlaczego tak twierdzę? Bo jestem analitykiem i wierzę w trend. A on jest nieubłagany. Średnia z 13 sondażowni publikowana na stronie realclearpolling.com, która niedawno pokazywała kilkuprocentową przewagę Harris, teraz też pokazuje jej przewagę, ale tylko o 0,2 punktu procentowego (pp.), czyli żadną. O tej samej porze, osiem lat temu, Hillary Clinton prowadziła z przewagą 5,5 pp. i przegrała z Trumpem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Średnia z siedmiu sondażowni w stanach wahających się, które zadecydują o prezydenturze, pokazuje niewielką przewagę Trumpa (0,9 pp.). Jednak nie to jest istotne – ważne jest to, że odczyty we wszystkich stanach są czerwone (czerwony to kolor Republikanów, niebieski Demokratów), a niedawno jeszcze były niebieskie. Jeszcze gorzej wygląda to u bukmacherów, gdzie Amerykanie stawiają prawdziwe pieniądze. Średnia z siedmiu największych pokazuje potężną przewagę Trumpa: 60:40, a jeszcze miesiąc wcześniej prowadziła tu Harris. Ta średnia w ciągu ostatnich ponad 150 lat tylko dwa razy dawała błędne wyniki.
Tak więc trudno się dziwić, że inwestorzy obstawiają wygraną Donalda Trumpa. Nic dziwnego, że nie potwierdził się rynkowy konsensus (od 10 września mówiłem, że nie może się potwierdzić), zgodnie w którym przed wyborami zobaczymy korektę, a po wyborach hossa będzie przedłużona. Jak na razie wrzesień był piątym najlepszym miesiącem na Wall Street, a do ostatniej dekady października i ten miesiąc cieszył obóz "byków".
Na rynku zapanowało coś, co media amerykańskie określają mianem "Trump trade" (po polsku powiedzielibyśmy, że dyskontowana jest wygrana Donalda Trumpa). Zapowiada on duże cła na importowane do USA artykuły, obniżki podatków, deregulację rynków finansowych, zezwolenie na większą emisję zanieczyszczeń przez elektrownie, masową deportację imigrantów i wiele innych posunięć.
Ekonomiści mówią, że to wszystko znacznie zwiększy inflację (stąd ruchy na dolarze, złocie i obligacjach) i zadłużenie USA. Już teraz zadłużenie jest na poziomie ponad 120 proc. PKB (w 2008 roku sięgało 60 proc.). To wszystko jednak inwestorom się podoba. Pamiętają, co działo się na rynkach (hossa na akcjach) po wygranej Trumpa w 2016 roku.
Nie sposób inaczej niż właśnie zjawiskiem "Trump trade" wytłumaczyć tego, że kurs EUR/USD z okolic 1,12 dol. spadł w okolice 1,08 dol. i mimo tego złoto nadal drożało (w tym roku cena złota w dolarach wzrosła o 33 proc.). W normalnych okolicznościach złoto jest ujemnie skorelowane z dolarem – im silniejszy dolar tym niższe ceny złota.
Podobnie działa rentowność amerykańskich obligacji. Też im jest wyższa, tym gorzej dla złota. A tymczasem rentowność obligacji dziesięcioletnich wzrosła przez nieco ponad jeden miesiąc z poziomu 3,6 proc. do 4,25 proc. Inwestorzy pamiętają, że po wygranej Trumpa w 2016 roku rentowność obligacji wzrosła o pół punktu procentowego. A złoto drożało. Drożał też bitcoin. Ten obraz rynków nieco zaburzają dobre dane docierające z gospodarki amerykańskiej i wolniejszy spadek inflacji, ale według mnie one tak mocnych i nieskorelowanych ruchów nie uzasadniały.
Trump może mieć pełnię władzy
Nie tylko Donald Trump wygra. Republikanie mogą utrzymać przewagę w Izbie Reprezentantów. Wybierana jest cała Izba, a sondaże pokazują, że Republikanie zwiększą przewagę. Amerykanie wybierają też 1/3 Senatu, a tutaj sondaże mówią, że Republikanie odbiją go Demokratom. Jeśli tak się stanie, to Donald Trump będzie miał pełnię władzy. Będzie mógł nawet podjąć decyzję o wystąpieniu z NATO. Wątpię, czy to zrobi, ale grozić tym może.
Czy sprawdzi się druga część konsensusu, czyli hossa po wygranej Donalda Trumpa? Początek może być rzeczywiście "byczy", bo inwestorzy będą się cieszyli perspektywą realizacji zapowiedzi Donald Trumpa. Pamiętać jednak trzeba, że Trump całkiem świadomie uprawia "strategię szaleńca". Sam to potwierdza. Na przykład w niedawnym wywiadzie dla "The Wall Street Journal" powiedział, że "Xi Jinping mnie szanuje i wie, że jestem szalony".
Dla analityka taka postawa prezydenta jest wręcz dramatyczna. Podczas czwartkowego wideo (Xelion organizuje "Inwestycyjne czwartki") padały pytania o to, co będzie się działo po wyborach. Odpowiedź zawsze była taka sama – nie wiem. Powyborczej hossy nie wykluczam, chociaż możliwa też jest realizacja zysków, skoro inwestorzy dyskontowali wygraną Trumpa już przed wyborami.
Nie wiemy, co Trump zrealizuje, ale jego dawni współpracownicy ostrzegają, że będzie się mścił, a opowieści o tym, że nie będzie realizował Projektu 2025 (czyli m.in. pozbycia się urzędników i zastąpienia ich lojalnymi 'trumpistami') należy między bajki włożyć. Jak długo światu będzie się podobał autorytarny sposób sprawowania władzy? Powiem cynicznie – tak długo, jak będzie się to rynkom finansowym opłacało.
Trump nie pogodzi się z przegraną
Jedno jest według mnie pewne – gdyby Kamala Harris wbrew trendowi jednak wygrała, to Donald Trump i jego zwolennicy się z tym nie pogodzą, a w USA zapanuje potężny bałagan, który może nawet doprowadzić do użycia broni. Wtedy rynki finansowe to odchorują, ale po kilku miesiącach bałaganu będziemy mieli administrację amerykańską, której działania nie będą nas zaskakiwały.
A jak to wszystko odbije się na zachowaniu polskiego rynku finansowego? GPW nie realizuje "Trump trade", a jeśli realizuje to à rebours, bo przecież WIG i WIG20 spadają. Giełdzie szkodzi tracący złoty, bo znika przynęta, którą była umacniająca się polska waluta. Poza tym niektórzy inwestorzy boją się tego, że Donald Trump zmusi Ukrainę do zawarcie rozejmu, co ma być dla Polski groźne. Ja uważam, że rynki finansowe z zadowoleniem przyjęłyby nawet kilkuletnie zawieszenie broni.
Jeśli wygra Trump i dolar będzie się umacniał, to będzie szkodziło rynkom rozwijającym się, w tym i Polsce. To stałe umocnienie dolara wcale nie jest jednak pewne, bo w pewnym momencie gracze mogą się od USA odwrócić. I tu wracamy do początku: nie wiemy, co będzie robił Donald Trump, jeśli wygra wybory.
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion
5 listopada, inwestorzy jużMasz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl