- Do Polski przyjeżdżają lekarze m.in. z Ukrainy, którzy chcą leczyć, ale nie znają języka. Walczyliśmy z MZ o to, by lekarze spoza granic Polski musieli znać język polski - mówi prezes NRL Łukasz Jankowski. MZ odpowiada, że przy wydawaniu warunkowego prawa wykonywania zawodu takiego wymogu nie ma.
Ta kwestia to od dawna "oś sporu między NRL a Ministerstwem Zdrowia".
W znowelizowanej ustawie (o pomocy obywatelom Ukrainy) jest zapis, że lekarz z Ukrainy musi złożyć oświadczenie o znajomości języka polskiego. Jedynie oświadczenie, a nie potwierdzenie posługiwania się językiem w sposób biegły. Cały czas stoimy na stanowisku, że aby dostać prawo wykonywania zawodu lekarza w Polsce, trzeba znać język polski. To gwarantuje przecież konstytucja - językiem urzędowym w Rzeczypospolitej Polskiej jest język polski. Ale przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo pacjenta, czego warunkiem jest skuteczna komunikacja lekarz-pacjent - podkreślił Jankowski.
Zauważył, że do Polski przyjeżdżają lekarze z Ukrainy, ale też z innych państw, którzy chcą leczyć polskich pacjentów, ale w ogóle nie znają języka polskiego.
- W Ministerstwie Zdrowia składają oświadczenie o chęci wykonywania zawodu i znajomości języka, i otrzymują dokument w formie zgody ministra, co pozwala im pracować jako lekarze. Ich znajomość języka nie jest w żaden sposób weryfikowana. Lekarze ci następnie zgłaszają się do okręgowych izb lekarskich o przyznanie prawa wykonywania zawodu. To budzi kontrowersje, bo przecież jest oczywiste, że aby bezpiecznie zajmować się pacjentami i współpracować z innymi medykami, trzeba dobrze mówić po polsku - powiedział szef NRL.
Pracując na odpowiedzialność ministra
Wskazał, że do samorządu docierają sygnały o lekarzach z zagranicy bez niezbędnej znajomości języka polskiego i bez przyznanego przez samorząd lekarski prawa wykonywania zawodu lekarza czy lekarza dentysty w naszym kraju, którzy pracują w danej placówce na odpowiedzialność dyrektora szpitala i ministra zdrowia.
Co z ich odpowiedzialnością zawodową? To świetne pytanie - mamy już kilka tego typu pytań od pacjentów, których zdaniem dany lekarz z zagranicy źle ordynuje leki lub źle leczy. Ten lekarz nie jest jednak członkiem izby lekarskiej, bo nie ma prawa wykonywania zawodu przyznanego przez izbę, a posiada tylko pozytywną decyzję ministra - pracuje tylko na odpowiedzialność ministra zdrowia - podkreślił szef NRL.
Zastrzegł jednocześnie, że lekarzy, którzy przyjechali do Polski z zagranicy, w tym z Ukrainy, wśród których są lekarze nieznający języka polskiego, jest w Polsce niewielu - to ok. 2 tysiące na 200 tysięcy lekarzy w Polsce.
- Problem zaczyna być jednak widoczny. Walczyliśmy z ministerstwem o to, by lekarze spoza granic Polski musieli znać język polski, by obowiązywał kilkumiesięczny staż adaptacyjny dla tych lekarzy - by poznali system i by uczyli się języka. Staż adaptacyjny byłby sensownym rozwiązaniem. Warto zaznaczyć, że ponadto z własnej inicjatywy samorząd organizował kursy językowe. Generalnie powinny obowiązywać jasne wymagania - tak jak np. Niemczech. Polski lekarz, który nie zna języka niemieckiego, nie może tam leczyć. Wprowadzenie przez resort zdrowia uproszczonego trybu dostępu do pracy w charakterze lekarza spowodowało, że świadczeń zdrowotnych udzielają lekarze, którzy muszą spełnić mniejsze wymogi, niż lekarze otrzymujący PWZ od izby lekarskiej - zauważył Jankowski.
Przepisy tego nie wymagają
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że w przepisach dotyczących tzw. systemu uproszczonego jedynie przy procedurze uzyskania prawa wykonywania zawodu na określony zakres czynności, czas i miejsce wykonywania zawodu wymagane jest oświadczenie o znajomości języka polskiego.
"Przy wydawaniu warunkowego prawa wykonywania zawodu takiego wymogu nie ma" - poinformował resort.
Warunkowe prawa wykonywania zawodu przyznawane jest m.in. lekarzom i lekarzom dentystom, którzy uzyskali kwalifikacje w Ukrainie lub w innym kraju poza UE i chcą pracować w Polsce.
MZ przypomniało też wyrok Sądu Najwyższego z 29 grudnia 2021 r. w sprawie skargi ministra zdrowia na uchwałę Naczelnej Rady Lekarskiej. Sąd uznał zarzut ministra zdrowia za zasadny i wskazał, że nie można żądać od lekarza lub lekarza dentysty, który zdobył kwalifikacje poza granicami państw członkowskich UE i uzyskał od ministra zdrowia zgodę na warunkowe wykonywanie zawodu lekarza lub lekarza dentysty, dokumentów odnoszących się do znajomości języka polskiego w mowie i w piśmie w zakresie umożliwiającym wykonywanie zawodu lekarza.
Ministerstwo Zdrowia wskazało, że osoba, która uzyskała uprawnienie do wykonywania zawodu lekarza, w ramach tzw. systemu uproszczonego, może udzielać świadczeń zdrowotnych, w tym w szczególności: badać stan zdrowia, rozpoznawać choroby i zapobiegać im, leczyć i rehabilitować chorych, udzielać porad lekarskich, a także wydawać opinie i orzeczenia lekarskie, pod nadzorem lekarza nadzorującego ze specjalizacją II stopnia lub tytułem specjalisty w danej dziedzinie medycyny, wyznaczonego przez kierownika podmiotu, w którym jest zatrudniony, przez określony czas.
Odpowiada szpital?
Nadzór powinien uwzględniać kwalifikacje, wiedzę i umiejętności lekarza, a także możliwości organizacyjne podmiotu. Lekarz nadzorujący powinien na bieżąco weryfikować umiejętności lekarza oraz reagować w sytuacjach awaryjnych i niezwłocznie podejmować działania minimalizujące ewentualne zagrożenia. Lekarz nadzorowany musi mieć możliwość konsultacji i pomocy od lekarza nadzorującego - podało ministerstwo.
Resort zastrzegł, że jeśli lekarz nadzorujący uzna, że udzielanie świadczeń zdrowotnych przez danego lekarza nadzorowanego stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia pacjentów, powinien poinformować o tym ministra zdrowia, który w uzasadnionych przypadkach może cofnąć zgodę na wykonywanie zawodu przez danego lekarza.
"Za ewentualne błędy popełnione na terenie podmiotu leczniczego odpowiada ten podmiot, jednakże w odpowiedzialności tej może uczestniczyć zarówno lekarz nadzorujący, jak i sam personel medyczny uprawiony do wykonywania danego zawodu. Każdy przypadek rozpatruje się indywidualnie. Lekarz może ponosić odpowiedzialność pracowniczą przed pracodawcą i odpowiedzialność cywilną lub karną przed sądami powszechnymi, w zależności od roszczenia" - poinformowało MZ.