Komisja ds. wpływów rosyjskich ma zbadać wpływy Moskwy na bezpieczeństwo Polski w latach 2007-2022. Podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę i skierowana do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym ustawa budzi wiele emocji.
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
KE analizuje ustawę
Echa uchwalenia przepisów w Polsce dotarły już do Brukseli. Ustawę na swój warsztat weźmie Komisja Europejska – podał RMF FM.
Komisja Europejska odnotowała, że prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich i będzie ją analizować – przekazała rzeczniczka KE Sonya Gospodinova.
Już wcześniej zresztą światowe media spodziewały się, że przyjęcie ustawy przez polskie władze jeszcze mocniej zaogni i tak już napięte relacje Warszawy z Brukselą. Oddala się też jeszcze bardziej perspektywa wypłaty pieniędzy z polskiego Krajowego Planu Odbudowy.
Niepokój w Stanach Zjednoczonych
Stanowczy głos ws. "lex Tusk" napływa też ze Stanów Zjednoczonych. Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller wezwał polski rząd, by nie wykorzystywał nowego prawa do blokowania kandydatur polityków opozycji.
Rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może zostać nadużyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego – napisał w oświadczeniu Matthew Miller.
Zaapelował, by polski rząd zapewnił, że komisja nie będzie używana do ograniczania wyboru dla wyborców lub "nadużywana w sposób, który może wpłynąć na postrzeganą prawowitość wyborów". Wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się ambasador USA w Polsce.
– Rząd USA podziela obawy związane z ustawami, które mogą pozornie pozwalać na zmniejszanie zdolności głosujących do głosowania na tych, na których chcą głosować, poza jasno określonym procesem w niezawisłym sądzie – stwierdził Marek Brzezinski w rozmowie z TVN24.
Czym jest "lex Tusk"?
Ustawa autorstwa Prawa i Sprawiedliwości zyskała potoczną nazwę "lex Tusk", gdyż opozycja uważa, że jej prawdziwym celem jest dyskredytacja politycznych rywali przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. A te odbędą się jesienią tego roku. Jak przekonuje opozycja, głównym celem "komisji weryfikacyjnej" ma być lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Z inicjatywą powołania komisji wyszli posłowie PiS-u. Wskazali, że komisja ma funkcjonować na zasadach podobnych do komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej.
Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim, wpływanie na treść decyzji administracyjnych, wydawanie szkodliwych decyzji, składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki, zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które może podjąć komisja, to m.in.:
- uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich,
- wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat,
- cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.