Procedowana w Sejmie nowelizacja ustawy Prawo energetyczne zakłada wdrożenie systemu inteligentnego opomiarowania. W praktyce oznacza to wymianę liczników na nowocześniejsze, ze zdalnym zużyciem prądu.
Ustawa zakłada, że do końca 2028 roku mają się one pojawić u 80 proc. odbiorców. Z danych, jakie podaje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wynika, że mowa o wymianie nawet 17 mln urządzeń w całym kraju.
- Przyjęcie i wdrożenie projektu nowelizacji ustawy Prawo energetyczne może zrewolucjonizować rodzimy rynek energii, redefiniując rolę odbiorcy i społeczności odbiorców energii oraz prosumentów, a także, tworząc wiele nowych szans dla przemysłu - twierdzi minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka.
Kiedy wymiana liczników?
Wymiana liczników na nowe nie nastąpi z dnia na dzień. Cały proces podzielono na 4 części i ma trwać aż do końca 2028 roku. Pierwszy etap, który obejmie 15 proc. odbiorców, ma zostać zakończony do 31 grudnia 2023 roku, kolejny (35 proc. odbiorców) – do końca 2025 roku, trzeci (65 proc. odbiorców) do 31 grudnia 2027 roku i ostatni, obejmujący już 80 proc. klientów – do końca 2028 roku.
- Harmonogram wymiany liczników jest realny. Trzeba podkreślić, że wynika też z regulacji unijnych - ocenia Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Spółki dystrybucyjne twierdzą, że nowe prawo będzie dla nich dużym wyzwaniem organizacyjnym. Ale już się do niego przygotowują. Dla Taurona zmiany oznaczają, że do końca 2028 roku liczba klientów wyposażonych w liczniki inteligentne powinna wynieść niemal 4,5 mln. Na razie nowoczesne urządzenia posiada ponad pół miliona klientów.
Energa zainstalowała takie urządzenia już w przypadku ponad miliona odbiorców. - W tym roku spółka rozpoczęła montaż kolejnych 600 tys. nowych inteligentnych urządzeń o łącznej wartości 108 mln zł - mówi Krzysztof Kopeć, dyrektor biura prasowego Energa.
Kto zapłaci za wymianę liczników?
Wymianę liczników specjalnie rozłożono w czasie, żeby nie uderzyła po kieszeni spółek dystrybucyjnych. To po ich stronie będą wszelkie koszty związane z zakupem odpowiednich urządzeń i ich montażem. Całkowity jednostkowy koszt przypadający na licznik zdalnego odczytu to, jak szacuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ok. 360 zł.
Resort klimatu twierdzi, że wdrożenie tych zmian będzie kosztowało firmy energetyczne 7 mld zł, ale zapewnia, że korzyści finansowe przewyższą, w długiej perspektywie, te wydatki. Z danych resortu wynika, że w ciągu 15 lat w przypadku 13 mln odbiorców dadzą oszczędności rzędu 11,3 mld zł.
Koniec z prognozami
Skąd te oszczędności? Firmy energetyczne przede wszystkim nie będą musiały dokonywać fizycznego odczytu zużytej energii w domach: odejdą więc koszty zatrudniania osób, które zajmowały się spisywaniem liczników. Ale korzyści z wdrożenia nowego systemu ma być dla spółek energetycznych o wiele więcej.
- To zwiększenie skuteczności zarządzania danymi pomiarowymi, poprawienie bezpieczeństwa pracy sieci oraz możliwość szybszego i sprawniejszego działania w przypadku awarii sieci, a w efekcie skrócenie czasu przerw w dostawie energii oraz np. przyśpieszenie obsługi reklamacji - mówi Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy Tauron Polska Energia.
Dla nas, klientów najważniejszą zmianą będzie możliwość rozliczania według rzeczywistego zużycia, a nie według prognoz.
- Inteligentne liczniki przyniosą istotne korzyści klientom. Jako część inteligentnego systemu opomiarowania energii pozwolą automatycznie pozyskiwać informacje na temat zużycia energii przez konkretne gospodarstwa domowe.
- Ponadto klienci będą mogli przyjrzeć się swoim nawykom konsumenckim i wpływać w ten sposób zarówno na ilość zużytej energii, jak i na ponoszone finalnie opłaty - mówi Łukasz Zimnoch.
Klienci Energa, którzy już teraz korzystają ze zdalnych liczników, mają do dyspozycji portal i aplikację, na których uzyskują dostęp do szczegółowej analizy zużycia energii w określonych przedziałach czasowych – dzień, miesiąc, rok. Za kilka lat niemal wszyscy będziemy mogli korzystać z takich rozwiązań.