To oznacza, że zeszłotygodniowa wypowiedź Jarosława Gowina w tym samym programie znalazła odzwierciedlenie w faktach.
Wicepremier powiedział wówczas, że jego Porozumienie nie poprze w głosowaniu takiego pomysłu. Teraz głos w tej sprawie zabrał Błażej Spychalski.
- Jestem przekonany, że to rozwiązanie na biurko prezydenta nie trafi. (...) Większość parlamentarna, z tego co wiem, wycofała się z tego rozwiązania - powiedział rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy.
Do sprawy odniosła się także minister Jadwiga Emilewicz. Z jej wypowiedzi przytaczanej przez PAP wynika, że premier przychyla się do postulatów utrzymania limitu 30-krotności składek na ZUS. - Zakładam, że kwestię limitu 30-krotności dyskursywnie, politycznie, wydaje się, że mamy już za sobą - dodała.
Przypomnijmy, że limit 30-krotności składek ZUS oznacza, że najlepiej zarabiający Polacy powyżej tego limitu nie muszą już odprowadzać składek na ubezpieczenia społeczne. Powód jest prosty - za kilkadziesiąt lat trzeba by było wypłacać takim pracownikom horrendalnie wysokie emerytury. A systemu na to po prostu nie stać.
W planie budżetu na 2020 rok rząd jednak stwierdził, że limit zlikwiduje. Potrzebuje bowiem pieniędzy na sfinansowanie obietnic wyborczych, zrównoważenie budżetu oraz bieżącą działalność państwa. Z tego tytułu do kasy państwa miało wpłynąć dodatkowo ponad 5 mld zł.
Takie rozwiązanie szybko oprotestowali przedsiębiorcy i pracodawcy, którzy zwracali uwagę, że to zabije innowacyjność.
Ucierpieliby na tym bowiem przede wszystkim pracownicy w zawodach z sektora nowych technologii. Informatycy, automatycy, robotycy - dla nich zarobki na poziomie 12 tys. zł brutto nie są niczym nadzwyczajnym. Szczególnie w dużych miastach.
Eksperci wskazywali na utratę przewagi konkurencyjnej Polski i widzieli ryzyko ucieczki z Polski wielu specjalistów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl