Piżama, kosmetyczka i paczka solonych migdałów za 18 dolarów – takie zestawy sprzedają australijskie linie Qantas. Jak pisze "Rzeczpospolita", wcześniej były one rozdawane pasażerom klasy biznesowej. Ale skoro pasażerów nie ma, to trzeba zarabiać inaczej. Podobne akcje organizują linie lotnicze na całym świecie.
"Rp" wymienia przykłady: Turkish Airlines, Finnair i izraelskie El Al sprzedają w sklepach swoje posiłki. Tackę wystarczy włożyć do mikrofalówki i po kilku minutach mamy to samo, co dostalibyśmy podczas lotu. Ceny nie są wysokie – posiłek a la El Al kosztuje 3 dolary. Drożej ceni się Finnair, ale w ofercie ma klopsiki z renifera, arktycznego okonia i wołowinę teryaki. Cena: 10 euro.
Cały lotniczy świat patrzy też na to, co robią Singapore Airlines. Najpierw zaczęły oferować loty donikąd. Kupujesz bilet, jedziesz na lotnisko, wsiadasz do samolotu i po jakimś czasie lądujesz… na tym samym lotnisku. Ta oferta okazała się sukcesem, bo ludzie spragnieni normalności płacili za to, żeby się po prostu przelecieć. Nieważne gdzie.
Branża turystyczna tonie. Długi blisko 120 mln zł
Singapurskie linie zamieniły też jeden ze swoich samolotów – potężnego Airbusa A380 – w restaurację. W stojącej na płycie lotniska maszynie można zjeść obiad. Ta przyjemność kosztuje od 39 do 321 dolarów. Jest też opcja konsumpcji w samolotowym apartamencie. W menu dla 2 osób jest kawior, langusta i butelka szampana. Cena: 642 dolary.
"Rp" pisze też o polskich liniach. LOT wynajmuje swoje maszyny innym liniom. Zarobi też w przyszłości – bo jest jedną z niewielu linii, które mają certyfikat na wożenie np. szczepionek.