- Przejęcie tak dużej linii pozwoli LOT-owi zostać liczącym się graczem na europejskim rynku. I to znacznie szybciej niż przez rozwój organiczny - mówi money.pl Eryk Kłopotowski, ekspert rynku lotniczego. Jak dodał, pozwoli też na wejście na rynek czarterowy, gdzie do tej pory polski przewoźnik za bardzo nie istniał.
To nie jest odosobniona opinia. Podobnego zdania jest również Adrian Furgalski, ekspert rynku transportowego. - W jednej chwili pozwoli to przeskoczyć naszemu narodowemu przewoźnikowi z 20. nawet na 13-14. miejsce w Europie pod względem liczby pasażerów - zwraca uwagę w rozmowie z money.pl.
Podobnego zdania byli również inni eksperci, których przepytaliśmy w połowie stycznia, gdy jako pierwszy pisaliśmy o szykującej się transakcji. Taki ruch chwalili zarówno były prezes PLL LOT Sebastian Mikosz, jak i Michał Leman, dziś dyrektor zarządzający Flixbus Polska, przed laty również w LOT.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Informacja została potwierdzona w piątek. Obie strony nie podały kwoty transakcji, ale niemieckie media podają kwotę 250 mln euro. Do tego trzeba jeszcze doliczyć 380 mln euro na spłatę kredytu pomostowego od niemieckiego rządu. Dzięki tym pieniądzom Condor nie upadł po ogłoszeniu bankructwa przez Thomasa Cooka. Łącznie może więc chodzić o 630 mln euro - czyli 2,678 miliarda złotych.
Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę, że przed polską spółką jeszcze sporo pracy przy - jak sami podkreślają - poszukiwaniu synergii.
Na co powinien zwrócić uwagę LOT przy procesie włączania Condora w swoje struktury? Na pierwszy plan wysuwa się kwestia niemieckiej załogi, która prawdopodobnie automatycznie przejdzie pod skrzydła polskiego przewoźnika.
- Condor to linia z bardzo długą tradycją. To oznacza, że załogi są przyzwyczajone choćby do bardzo dobrej opieki socjalnej. Tu LOT będzie więc musiał poradzić sobie z wysokimi oczekiwaniami personelu - zwraca uwagę Eryk Kłopotowski.
Jak dodaje, nie bez znaczenia może również pozostać kwestia kulturowa. - Pracownicy byli przyzwyczajeni, że pracują w niemieckiej linii. Przejęcie przez Polaków też dla wielu z nich może być swego rodzaju nowością - twierdzi Kłopotowski.
Równania pensji nie będzie
Na nieco inny aspekt wskazuje Adrian Furgalski. - Niemiecka załoga na pewno zarabiała więcej niż wynoszą stawki w Polsce. I to się raczej nie zmieni, choć pewnie polska część personelu będzie podnosić postulaty, by dorównać do wynagrodzeń zachodnich - twierdzi.
- Żadnego równania jednak nie będzie, bo przecież Condor nadal będzie zarabiał w euro. Trudno więc oczekiwać, by nagle wszystkim pracownikom wyrównywać pensje - uważa ekspert. I dodaje, że już dziś w PLL LOT pracuje przecież wielu obcokrajowców, choćby na administracyjnych stanowiskach.
Furgalski prognozuje, że nie należy się spodziewać się przemalowania samolotów. - Pamiętajmy, że Condor to zdrowa linia. Chory był Thomas Cook i dlatego upadł. Ale niemiecki przewoźnik takich problemów nie miał - tłumaczy.
Eryk Kłopotowski widzi jeszcze jedno ryzyko. - Pamiętajmy, że rynek niemiecki jest znacznie bardziej rozwinięty pod względem ekologicznym. Coraz częściej latanie to na zachodzie powód do wstydu. To również może, ale nie musi, stanowić wyzwanie dla LOT-u - mówi.
Jako przykład podaje pomysły, które jakiś czas temu pojawiały się w Niemczech. Wśród nich wymienia na przykład propozycję zakazu lub zmniejszenia liczby lotów trwających krócej niż 5 godzin. Do tego zastanawiano się choćby nad dodatkowym opodatkowaniem biletów lotniczych.
- A polski rynek dalej się rozwija i nikt o ekologii na razie nie myśli w tym kontekście - mówi Kłopotowski.
Flota da pole manewru
Eksperci wskazują również na to, że przejęcie Condora da LOT-owi dodatkową elastyczność, zwłaszcza w sezonie letnim.
- Pamiętajmy, że wciąż pozostaje kwestia uziemionych Boeingów 737 Max. Do tej pory by je zastąpić przewoźnik musiał korzystać z krótkoterminowego wynajmu, choćby z Belgii. A to kosztowało. Flota Condora da znacznie większe pole manewru - mówi money.pl Eryk Kłopotowski.
Szczególnie widoczne to będzie w sezonie letnim, gdy zainteresowanie lotami jest znacznie większe i połączeń też jest więcej. Co więcej, LOT przecież planuje otwieranie nowych połączeń do Azji czy Stanów Zjednoczonych, gdzie po zniesieniu wiz trzeba będzie prawdopodobnie zwiększać częstotliwość lotów.
- Oczywiście, że trzeba będzie zainwestować w wymianę floty, ale też nie jest tak, że z dnia na dzień trzeba kupić kilkadziesiąt nowych samolotów - twierdzi Furgalski.
Choć przyznać trzeba, że LOT dysponuje obecnie bardziej nowoczesnymi maszynami niż Condor. - Średni wiek samolotu polskiego przewoźnika to 8 lat. W niemieckiej linii to było 18 lat. Ale to nie jest tak, że jak samolot jest starszy, to od razu będzie spadał - uspokaja Furgalski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl