Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl: Załóżmy, że jest pan dziś w skórze Daniela Obajtka...
Paweł Olechnowicz, były prezes Lotosu: Absurdalne założenie. Jestem od niego starszy i całe życie uczyłem się. Teraz też. To nieszczęśliwy człowiek.
Mocno.
Tak naprawdę myślę, że dał się omamić mamoną i karierą, do której nadawał się jak dzieciak puszczający latawce do prowadzenia Jumbo Jeta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakaś rada dla prezesa Obajtka?
Już jest za późno na doradzanie. Myślę, że po takim wyniku wyborów i po tym, jak wypływają kolejne fakty o transakcji sprzedaży części Lotosu, w głowie prezesa Obajtka powinna pojawić się już myśl, że nie jest najlepiej.
Co ma pan na myśli?
Nie chcę tego rozwijać. Uważam, że są odpowiednie służby, które powinny się tym sumiennie zająć. I wszystko precyzyjnie zbadać. Po to chociażby, żeby nikt nigdy już o takiej transakcji nie pomyślał.
Co grozi Danielowi Obajtkowi?
Myślę, że wiele, ale niech zajmą się tym odpowiednie służby i instytucje państwowe.
Otrzymał pan 45 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszne zatrzymanie w 2019 r. W areszcie spędził 48 godzin. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe ocenił, że zatrzymanie było bezzasadne. Dodajmy, że media publiczne trąbiły o tym wówczas bardzo głośno.
Obrzydliwa prowokacja, prostacka, haniebna dla państwa. Nikt nie zwróci mi nigdy strat moralnych i osobistych, które poniosłem. To bezpodstawne zatrzymanie bardzo odbiło się na moim zdrowiu. Ktoś na górze zrobił ten cyrk, żeby mnie pokazowo zatrzymać. A dziś jeszcze słyszę o panach, którzy mają być nieskazitelni, bo walczyli z korupcją. Nie wiem, kto za tym bezpośrednio stał, ale decyzje musiały zapadać na górze. To były najczarniejsze dni w moim życiu.
Z Lotosu odchodził pan w 2016 roku, czy wtedy mieliście wycenę aktywów?
Oczywiście, że jako spółka giełdowa znaliśmy wartość jej aktywów. Jest dla mnie oczywiste, że Lotos został wyprzedany za bezcen i dziś to widać wyraźnie z upublicznionych fragmentów raportu NIK. Jak można było do tego dopuścić? Przez lata inwestowaliśmy w rafinerię gdańską i ona zyskiwała na wartości, co odzwierciedlał kurs akcji i kapitalizacja spółki. Przypomnę, że w 2022 roku kapitalizacja giełdowa wynosiła ponad 14 mld zł.
Kapitalizacja to nie jest realna wartość księgowa...
Prawda, ale akcje drożały, co podważa absurdalny argument, że Lotosu trzeba było się pozbyć, bo nie miał przed sobą perspektyw rozwoju, przez co miał tracić na wartości w kolejnych latach. Jest to totalna głupota.
Dlaczego?
Posłużę się przykładem. Załóżmy, że sprzedaje pan samochód z silnikiem diesla. Przecież nie idzie pan do kupującego i nie mówi mu: "sprzedam panu dziś mój samochód za bezcen, bo przecież za dziesięć lat będzie zamknięty wjazd do centrów miast". Tak właśnie został według mnie wyprzedany Lotos. Nie mogę uwierzyć, że w negocjacjach wyceny głównie uwzględniono coś, co ewentualnie ma się wydarzyć za kilka, kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt lat.
Wszędzie na świecie takie transakcje robi się po to, by sprzedać jak najdrożej, czyli np. powyżej cztery razy EBITDA. Tu w ogóle tego nie ma. Pełny brak wiedzy, doświadczenia i zdrowego rozsądku.
Aktywa Lotosu zostały sprzedane co najmniej 5 mld zł poniżej wartości, a fuzja spowodowała, że państwo straciło wpływ na kierunki sprzedaży około jednej piątej produkcji benzyny i oleju napędowego - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Prezes Orlenu twierdzi, że te wyceny są błędne.
Tak, znam te absurdalne tłumaczenia. Fakty są takie, że w 2020 roku Rafineria Gdańska została wyceniona na 4,9 mld dol., czyli około 22 mld zł, a w 2022 r. już na 6,8 mld dol.
Przez kogo?
To są wyliczenia podane w studium Solomona - najważniejszym światowym raporcie naftowym. Porównuje się co dwa lata trzysta kilkadziesiąt rafinerii, zarówno paliwowych, jak i olejowych z całego świata. Jeśli z tej kwoty weźmie się 30 proc., to jest ponad 7 mld zł. Ja bym powiedział, że w takim układzie nie wolno sprzedać taniej.
Roman Giertych chce sprawdzić, czy da się tę transakcję odwrócić. Da się, czy to tylko polityczny teatr?
Potrzebne są analizy prawne, zarówno te na gruncie polskim, jak i europejskim. Ale nie traciłbym nadziei.
Może pan rozwinąć?
Myślę, że Saudowie mają świetnych prawników i doskonale się zabezpieczyli. Ale trzeba pamiętać, że oni i tak już zarobili na tej operacji krocie. Wystarczy powiedzieć, że zwróciła im się ona w kilka miesięcy i już na tym nie stracą. Dla tak gigantycznego koncernu to jest mała transakcja, być może uznają, że warto delikatnie się wycofać, by nie mnożyć niepotrzebnych kosztów procesów i nie tworzyć innych komplikacji, np. wizerunkowych.
Ale chyba nie da się już odwrócić tych wszystkich procesów?
To jest kwestia kosztów. Przywracanie tego modelu optymalnego jest karkołomne, do takich zmian po prostu trzeba wybitnych fachowców. Decyzje muszą podjąć ci, którzy dokonają odpowiedzialnych analiz finansowych, politycznych, a nawet geopolitycznych. Całą operację trzeba natomiast bardzo dokładnie zbadać i wyciągnąć wnioski. Choćby po to, żeby już nigdy nikomu nie wpadło do głowy takie marnotrawienie naszego wspólnego majątku.
Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl