Wiele kobiet, które prowadzą własną działalność i skorzystały z urlopu macierzyńskiego, utraciło po powrocie z niego prawo do zasiłku chorobowego. W takiej sytuacji znalazła się m.in. nasza czytelniczka, która jest fizjoterapeutką.
W 2019 roku postanowiła podnieść sobie dobrowolną składkę o ubezpieczenie chorobowe do najwyższej podstawy 4,5 tys. zł. Wszystkie składki opłacała w terminie. W 2021 urodziła dziecko i przebywała na urlopie macierzyńskim przez 52 tygodnie. W tym okresie pobierała świadczenia chorobowe, a następnie "macierzyńskie" w wysokości ok. 8 tys. zł.
Po urlopie macierzyńskim kobieta złożyła wniosek o podleganiu ubezpieczeniu, jednak zrobiła to dziewiątego dnia, po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, ale dwa dni po obowiązującym terminie. W momencie gdy zachorowała, okazało się, że żadne zwolnienie chorobowe jej się nie należy.
Spóźnienie o dwa dni spowodowało utratę świadczeń. Ten problem dotyczy wielu samozatrudnionych kobiet.
Linia orzecznictwa w sądach jest z reguły pomyślna dla kobiet
Adwokatka Kinga Matyasik-Ochlust mówi, że do jej kancelarii trafia coraz więcej takich spraw.
Niestety, większość z nich kończy się w sądach. Problem bierze się stąd, że ZUS stoi na stanowisku, że podczas urlopu macierzyńskiego następuje automatyczne wyrejestrowanie z podlegania ubezpieczeniu chorobowemu. Nie informuje jednak o tym fakcie - wyjaśnia.
Prawniczka tłumaczy, że urząd wychodzi z założenia, że aby mieć ponownie prawo do zasiłku chorobowego, należy złożyć wniosek o podleganiu ubezpieczeniu w terminie siedmiu dni od zakończenia urlopu macierzyńskiego. - Kobiety nie wiedząc o tym, nie dokonują zgłoszenia w terminie. O tym, że utraciły prawo do tego świadczenia, dowiadują się często przypadkiem, na przykład, w sytuacji gdy zachorują - mówi.
Czy w takiej sytuacji jest jakieś wyjście? Kinga Matyasik-Ochlust radzi, aby odwoływać się od decyzji ZUS, zwłaszcza że coraz więcej tego typu spraw znajduje swój pozytywny finał w sądzie.
Linia orzecznictwa w sądach jest dla kobiet pomyślna. Zgodnie z nią, jeśli ZUS zaniechał dopełnienia obowiązku informacyjnego, bo nie poinformował, że ubezpieczenie ustało, nie może przenosić na osobę ubezpieczoną konsekwencji związanych z brakiem zgłoszenia prawa do dobrowolnego ubezpieczenia - informuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Orzecznictwo sądów nie jest jednolite, jednak ZUS w ogóle nie informuje
Adwokatka Katarzyna Nabożna-Motała zajmuje się tym problemem od wielu lat. Prawniczka mówi, że w tej kwestii przez długi czas istniała rozbieżność w orzecznictwie, gdyż nie było jasne, czy w momencie przejścia na zasiłek macierzyński kobiety są objęte ubezpieczeniem chorobowym, czy też nie.
Państwa czytelniczce radzę, aby złożyła wniosek o wydanie decyzji o podleganiu pod ubezpieczenia społeczne, w tym chorobowe z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej. Od tej decyzji można się odwołać i jest spora szansa, że w sądzie wygra - mówi.
Przypomina zarazem, że ta kwestia została rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy 11 lipca 2019 roku. Sąd w składzie siedmiu sędziów uznał jednak, że rozpoczęcie pobierania zasiłku macierzyńskiego przez osobę prowadzącą pozarolniczą działalność, która uprzednio została objęta dobrowolnie ubezpieczeniem chorobowym, powoduje ustanie ubezpieczenia chorobowego.
W praktyce to oznacza, że kobieta po zakończeniu zasiłku macierzyńskiego w ramach prowadzonej działalności gospodarczej powinna złożyć wniosek o prawo do ubezpieczania chorobowego w ciągu siedmiu dni po urlopie macierzyńskim. W następnej kolejności powinna opłacić należną składkę, jeśli chce podlegać ubezpieczeniu - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Adwokatka przyznaje zarazem, że dwa lata temu Sąd Najwyższy złagodził swoje poprzednie stanowisko. W wyroku z dnia 22 stycznia 2020 stwierdził, że obowiązkiem ZUS-u jako organu administracji publicznej jest poinformowanie płatnika składek chorobowych, że nie podlega już ubezpieczeniu chorobowemu.
Urząd powinien także przekazać informację o tym, że jeśli kobieta chce być ponownie objęta ubezpieczeniem, powinna złożyć wniosek po zakończeniu korzystania z zasiłku macierzyńskiego w ciągu siedmiu dni po tym fakcie.
Kobiety tylko skorzystały z możliwości, które stworzył im ustawodawca
Niestety, wiele kobiet nie składa wniosków w terminie. - To pułapka, w którą wpadają. Dlatego większość tego typu spraw kończy w sądzie, gdzie trzeba udowadniać swoje racje - mówi Katarzyna Nabożna-Motała.
Dodaje, że z jej informacji wynika, że pracownicy ZUS mają także określone wytyczne, aby sprawdzać osoby, które zbyt długo pobierają świadczenia, a wcześniej opłacały wysokie składki na ubezpieczenie chorobowe. W razie konieczności mają także przerwać wypłacanie im zasiłków.
Taka sytuacja nastąpiła zwłaszcza m.in. na przełomie 2018 i 2019 roku, kiedy w całej Polsce wydano tysiące decyzji w zakresie wyłączenia takich osób z ubezpieczeń lub obniżenia im podstawy wymiaru składek z datą wsteczną. Chciano odzyskać pieniądze wypłacone głównie kobietom, zarzucając im instrumentalne wykorzystanie systemu - mówi prawniczka.
Dodaje, że wówczas nastąpiła również zmiana przepisów i przerwano możliwość pobierania wysokich zasiłków po opłaceniu małej ilości wysokich składek.
- Jednak w tamtym czasie ani prezydent, ani parlament nie widzieli nic złego w tym, że kobiety skorzystały z możliwości, które stworzył im sam ustawodawca. W efekcie te kobiety, które wówczas wywalczyły o możliwość pobierania wysokich zasiłków na starych zasadach, po latach zostały oskarżone przez ZUS o działanie na szkodę systemu ubezpieczeń - informuje nasza rozmówczyni.
Dwa lata temu kobiety w niemym proteście wyszły na ulice
Problem, który opisujemy, jest na tyle poważny, że dwa lata temu kobiety zdecydowały się wyjść w tej sprawie na ulice w tzw. niemym proteście przeciwko działaniom ZUS.
Kobiety oskarżyły wówczas urząd o to, że prowadzi zmasowane kontrole kobiet i podejrzewa je o oszustwa i wyłudzenia zasiłków. Niemy protest odbył się w kilkunastu miastach, m.in. w Gdańsku, Katowicach, Warszawie, Łodzi, Szczecinie. Polegał na wywieszeniu banerów przed siedzibami oddziałów ZUS.
- Po tym proteście sytuacja się nieco uspokoiła, gdyż setki kobiet otrzymało umorzenia i wstrzymano się z masowym wydawaniem decyzji. Niestety, wiele kobiet zostało jednak z tym problem w sądach, a niektóre sprawy toczą się do dzisiaj, często o zwrot naprawdę sporych kwot - mówi Katarzyna Nabożna-Motała.
Prawniczka jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że wiele zależy od tego, w jakim regionie Polski toczy się dana sprawa. Z jej doświadczenia wynika, że na przykład sądy w Lublinie i Szczecinie częściej orzekają przeciwko samozatrudnionym kobietom. Dużo korzystniejsze stanowisko w stosunku do kobiet zajmują z kolei sądy we Wrocławiu, Jeleniej Górze i Zielonej Górze.
- Fakt, że kobiety korzystają z możliwości podwyższania podstawy wymiaru składek, nie powinien być powodem do zabierania im poczucia bezpieczeństwa. Odpowiedzialność za złe przepisy powinien ponosić ustawodawca, a nie osoby, które literalnie z nich korzystają - podsumowuje.
Przygotowując ten artykuł wysłaliśmy pytania do ZUS, opisując przypadek naszej czytelniczki. Paweł Żebrowski, rzecznik prasowy ZUS, powiedział nam jednak, że urząd nie będzie mógł odnieść się do tego przypadku bez poznania dokładnych danych osobowych naszej czytelniczki, co wiązałoby się z rezygnacją z przepisów RODO. W przeciwnym wypadku trudno będzie uzyskać komentarz urzędu. Poprosiliśmy więc o ogólne wyjaśnienie tego problemu, ale na pytania, które wysłaliśmy w środę, nie dostaliśmy odpowiedzi. Zaktualizujemy ten artykuł, jak tylko je otrzymamy.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl