Odwoływanie się przez Kamalę Harris do wojny oddalonej o 5 tys. mil nie wydaje się rozwiązaniem, które może odebrać znaczącą liczbę głosów Donaldowi Trumpowi - ocenia Politico. I to nawet wśród amerykańskiej Polonii.
Gdyby ktoś podszedł do mnie i zapytał: kim jesteś? Powiedziałbym, że Polakiem - mówi w rozmowie z Politico 62-letni Martin Kuna z Polish American Citizens Club z Dupont, społeczności w hrabstwie Luzerne.
Takich jak on w Dupont jest wielu, nawet jeśli nie pamiętają lub nigdy nie znali języka polskiego. Dlatego, zdaniem Politico, nic dziwnego, że Kamala Harris w trakcie debaty prezydenckiej z Donaldem Trumpem wspomniała "o 800 tys. Polaków w Pensylwanii". Kandydatka Demokratów mówiła też o sprzedaniu Ukrainy przez Trumpa rosyjskiemu dyktatorowi.
W ten sposób chce zdobyć poparcie w kluczowym stanie, w którym Joe Biden wygrał w 2020 r. różnicą zaledwie 80 tys. głosów. Harris próbuje trzelać do bramki pod hasłem "polski patriotyzm".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"To, czy gambit Harris zadziała, to inna sprawa. Opinie polskich Amerykanów z Pensylwanii, z którymi rozmawialiśmy, pokazują, że obraz jest bardziej złożony i zniuansowany" - czytamy w Politico.
Polonia zmęczona wojną w Ukrainie
Amerykanie z polskimi korzeniami z Polsko-Amerykańskiego Klubu Obywatelskiego w Dupont wskazują, że ważniejsza od polskiej tożsamości w obecnych wyborach będzie m.in. ekonomia oraz dobro Ameryki. Dla 58-letniego Johna Kuny, brata Martina, najważniejsza w życiu jest amerykańska flaga, nawet jeśli nosi koszulkę z flagą polską i amerykańską.
Polacy z Pensylwanii są potomkami imigrantów, którzy przybyli na przełomie XIX i XX w., aby pracować w górnictwie i przemyśle wytwórczym. Jednak upadek tych gałęzi przemysłu w latach 50. i późniejsze trudności gospodarcze spowodowały zmianę polityczną wśród pracowników fizycznych - z których wielu przez całe życie było Demokratami - podkreśla Politico.
Polonia w USA jest podzielona. W 2016 r. głosowała w dużej mierze na Donalda Trumpa, ale cztery lata temu popierała już Joe Bidena. Teraz znów "polskie głosy" może otrzymać Trump. Głównie z powodu trwającej wojny w Ukrainie, którą Polonia "obserwuje z daleka".
- Każdy chce iść do pracy, zarobić pieniądze, wrócić do domu, cieszyć się rodziną. To wszystko. Ostatnie trzy i pół roku to tylko zamieszanie - ocenia John Kuna. - Dajemy Ukrainie miliardy dolarów. A co z naszymi ludźmi? - pyta.
Pierwszy sondaż po debacie Harris-Trump. Kto wygrał?
Kuna nie jest odosobniony w swojej opinii. Miejscową społeczność miała rozsierdzić wrześniowa wizyta w Pensylwanii Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Ukrainy na jednej z bomb produkowanych w zakładzie Scranton Army Ammunition Plant napisał "Chwała Ukrainie". W tym czasie gubernator Pensylwanii Josh Shapiro, który jest Demokratą, uśmiechał się i czekał, by "samemu chwycić za pióro".
To doprowadziło wielu ludzi do szału. Podpisujesz bomby, które potencjalnie mogą zabić niewinnych ludzi. Zarówno po stronie rosyjskiej, jak i ukraińskiej. Po obu stronach są niewinni - ocenia Mark Kowalczyk, członek zarządu Polish American Citizens Club.
Część rozmówców Politico uważa zakończenie wojny w Ukrainie za kwestię priorytetową. Dlatego są za tym, by oddać Rosji część ukraińskiego terytorium, jeśli taka byłaby cena za szybkie przerwanie rozlewu krwi.
- Przy tym stole siedzą ludzie, którzy są zdecydowanymi zwolennikami Trumpa, ponieważ chcemy, aby ta wojna się skończyła - podkreśla John Kuna. Jego zdaniem Polska jest bezpieczna, bo jest członkiem NATO.
Wojna i wyższe ceny
Antoni Mikovsky, "pierwszy biskup" Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie (PNKK) przyznaje, że część Polonii ma spory dylemat. Z jednej strony chce wspierać Kijów, ale z drugiej widzi, że rośnie cena paliw oraz żywności.
Magdalena, mówiąca z silnym polskim akcentem, stwierdza wprost, że "nie obchodzą jej" ostrzeżenia Kamali Harris dotyczące losów Polski w kontekście wojny w Ukrainie. Kandydatka Demokratów mówiła kilka tygodni temu, że "jeśli pozwolimy agresorom bezkarnie przejmować ziemię, Putin może zwróci się przeciwko Polsce lub państwom bałtyckim".
- Już tam (w Polsce - przyp. red.) nie mieszkam. Obchodzi mnie to, co dzieje się tutaj. Ludzi nie stać na artykuły spożywcze - mówi kobieta. I dlatego znów zagłosuje na Donalda Trumpa, bo boi się o amerykańską gospodarkę.
Oczywiście powinniśmy pomagać (Ukraińcom - przyp. red.), ale w pewnym momencie wpływa to na naszą gospodarkę i na naszych obywateli - ocenia.
Magdalena nie chce podawać nazwiska, zdradziła. Mówi, że jej siostra nadal mieszka w Polsce i obecnie uczy się strzelać z broni na wypadek gdyby doszło do rosyjskiej inwazji. Siostra także popiera Donalda Trumpa - pisze Politico.
Takie podejście jest obce 78-letniemu Jackowi Kuligowskiemu, także z Polish American Citizens Club w Dupont. - Dla mnie Putin jest bękartem Józefa Stalina - mówi. Dlatego zagłosuje na Kamalę Harris. Tłumaczy, że stanowisko Demokratów wobec rosyjskiej inwazji motywuje go do oddania głosu właśnie na nich.
Agnes, z którą również rozmawiało Politico, przyznaje, że to właśnie starsi przedstawiciele amerykańskiej Polonii bardziej niż młodzi pasjonują się obroną wolności w Europie.