W niedzielnych wyborach prezydent Maia Sandu, opowiadająca się za integracją Mołdawii z Unią Europejską, będzie ubiegać się o reelekcję. Ma dziesięciu rywali. Jest faworytką tych wyborów, choć zdaniem ekspertów niewykluczona jest druga tura. Kolejni według poparcia kandydaci to popierany przez socjalistów były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo oraz umiarkowanie prorosyjski Renato Usatii.
Równolegle z wyborami odbędzie się zainicjowane przez Sandu referendum, w którym obywatele odpowiedzą na pytanie, czy eurointegracja powinna być celem strategicznym państwa i zostać wpisana do konstytucji.
Władze mówią o bezprecedensowej skali ingerencji w wybory, przede wszystkim przez gigantyczną kampanię kupowania głosów wyborczych. To dla Mołdawii test przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi, które mają mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie są opłacani przez Rosję
W Mołdawii są ludzie, którzy "patrzą w stronę Rosji" i są podatni na rosyjskie narracje, ale kluczowe zagrożenie dla uczciwych wyborów stanowią nielegalne pieniądze, które trafiają do kraju z Rosji - mówią Polskiej Agencji Prasowej (PAP) mołdawscy eksperci.
Ludzie są opłacani za głosowanie przeciwko UE i demonstrowanie prorosyjskich poglądów. Ja bym to nazwał pragmatycznym sowietyzmem - mówi PAP Andrei Curararu z fundacji Watchdog.md.
Według danych policji tylko we wrześniu do prorosyjskich "aktywistów" - werbowanych przez struktury oligarchy Ilana Sora, do kraju trafiło 15 mln dol. Eksperci szacują, że łącznie kwoty wydane na mieszanie w mołdawskich wyborach mogą być nawet dziesięć razy większe.
- Dokładnej skali nie jesteśmy w stanie ustalić, ale na pewno są to dziesiątki milionów dolarów. A takich pieniędzy dotąd nikt w mołdawskiej polityce nie używał, ani legalnie, ani nielegalnie - mówi Ceban.
Cień Putina zawisł nad Mołdawią. "Moment przełomu"
Celują w emerytów
Sieci "aktywistów" działają w internecie, na platformach społecznościowych. Za stałą współpracę można dostać 3000 lejów miesięcznie (ok. 660 zł), a to równowartość miesięcznej emerytury.
- Dla starszych ludzi mieszkających poza dużymi miastami to są niemałe kwoty, de facto dodatkowa emerytura. Tradycyjnie to właśnie emeryci są celem tych kampanii. Głosują sami i namawiają innych. A do tego tradycyjnie są zdyscyplinowaną grupą wyborców - tłumaczy Ceban.
Mołdawski dziennik "Ziarul de Garda" opublikował niedawno wyniki swojego śledztwa dziennikarskiego. Dziennikarka zapisała się do grupy aktywistów ściganego przez mołdawskie władze oligarchy Sora. Dokładnie opisała, jak wygląda werbunek i jak rosyjskie ruble z kont w Rosji - zakładanych na fałszywe dane - można nielegalnie, przez "pośredników", przesłać do Mołdawii.
"Policja nie jest w stanie wszystkich ich wyśledzić"
W opisanym przez policję procederze miało być zaangażowanych ok. 130 tys. osób. Jakie przełożenie mogłoby to mieć na wybory w Mołdawii? Jak mówi Ceban, przy 1,5 mln głosujących to wystarczy, by w wyborach parlamentarnych przekroczyć próg wyborczy wynoszący 5 proc.
Wynika z tego, że przez taki schemat można wprowadzić do parlamentu własną partię - podkreśla.
- Nie ma wątpliwości, że taki rodzaj ingerencji w wybory może wpłynąć na wynik wyborczy. Schematy oddziaływania są przy tym tak liczne, że policja nie jest w stanie wszystkich ich wyśledzić - mówi w rozmowie z PAP Andrei Curararu z fundacji Watchdog.