Rzecznik prasowy Naczelnego Sądu Administracyjnego poinformował, że na razie do NSA nie wpłynęło żadne pismo od sędziego, który poprosił białoruski reżim o "opiekę i ochronę". Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdza już jednak zakres informacji niejawnych, do jakich dostęp miał Tomasz Szmydt.
Na stronach sądowych dostępne jest natomiast oświadczenie majątkowe sędziego II Wydziału WSA w Warszawie. Dotyczy ono 2022 r., bo dokumenty za 2023 r. zostaną opublikowane w drugiej połowie roku.
Z oświadczenia Szmydta wynika, że zarabiając obecnie ponad 22,5 tys. zł miesięcznie, nie posiada żadnych nieruchomości ani dóbr ruchomych poza Skodą Fabią z 2015 r. Ma za to długi - cztery pożyczki i kredyty na blisko 584 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sędzia znany m.in. z "afery hejterskiej"
Tomasz Szmydt powiedział w poniedziałek w studiu reżimowej agencji, że uciekł z Polski i rezygnacji z urzędu sędziego m.in. w proteście przeciwko rzekomo "niesprawiedliwej i krzywdzącej polityce prowadzonej przez władze RP wobec Republiki Białorusi i Federacji Rosyjskiej". A także dlatego, że Białoruś to "otwarty i przyjazny kraj".
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że Szmydt za rządów PiS pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości. W 2017 r. delegował go tam ówczesny szef resortu Zbigniew Ziobro, a rok później otrzymał "delegację do biura upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, gdzie został dyrektorem wydziału prawnego".
"Szmydt był jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej, czyli ujawnionej w 2019 r. przez media akcji dyskredytowania sędziów protestujących przeciwko ograniczeniu niezależności sądownictwa przez PiS. Za oczernianiem niepokornych sędziów stała jego ówczesna żona. On sam udostępniał z anonimowego konta wpisy żony szkalujące sędziów i polityków ówczesnej opozycji" - pisze "GW".
"Prawa człowieka" na Białorusi
Białoruś, dokąd uciekł sędzia, jeszcze przed czterema laty była uznawana przez analityków "tylko" za kraj autorytarny, rządzony nieprzerwanie od 1994 r. przez Alaksandra Łukaszenkę. Bliskiego sojusznika Rosji, tworzącego wraz z nią tzw. państwo związkowe, rzadko jednak określano mianem "twardej" dyktatury - na wzór m.in. Korei Północnej, Turkmenistanu czy Erytrei.
Sytuacja pod tym względem zmieniła się po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 r. Oficjalnie zwyciężył wówczas Łukaszenka, lecz w deklarowane przez władze poparcie dla przywódcy, wynoszące powyżej 81 proc., nie uwierzyli mieszkańcy kraju, którzy masowo wyszli na protesty. Od tamtego czasu na Białorusi trwają represje na bezprecedensową skalę, a z kraju wyjechały setki tysięcy ludzi. Do emigracji zmuszona została także Swiatłana Cichanouska, uznawana za rzeczywistą zwyciężczynię elekcji.
Będą nowe sankcje na żywność z Rosji i Białorusi
Według raportu centrum obrony praw człowieka Wiasna, opublikowanego w sierpniu 2023 r., w trzecią rocznicę sfałszowanych wyborów, do tamtego czasu na Białorusi skazano w politycznych sprawach karnych ponad 3,6 tys. osób, a za kratami przebywało około 1,5 tys. więźniów politycznych. Obecnie - jak podaje Wiasna - liczba więzionych z przyczyn politycznych wynosi 1380 osób. Wyroki odsiadują m.in. dziennikarz i aktywista polskiej mniejszości Andrzej Poczobut, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki, a także inni obrońcy praw człowieka, tacy jak Maryja Kalesnikawa czy Mykoła Statkiewicz.
W białoruskich więzieniach zmarło dotychczas co najmniej pięciu więźniów politycznych: Witold Aszurak, Mikałaj Kłymowicz, Aleś Puszkin, Uładzimir Chraśko oraz Ihar Lednik.
Sądy na Białorusi
Analitycy podkreślają, że białoruski system sądownictwa nie spełnia standardów niezależności i - podobnie jak w Rosji - jest w pełni podporządkowany władzy wykonawczej i rozbudowanemu aparatowi represji, tworzonemu przez służby mundurowe. Wyrok kilku lat kolonii karnej można otrzymać np. za domniemaną "obrazę" Łukaszenki, co najczęściej dotyczy komentarzy zamieszczanych w internecie.
Obywatelom grozi zatrzymanie z błahych powodów - np. po powrocie z zagranicy, na skutek sprawdzenia ich telefonów przez funkcjonariuszy. Pod koniec grudnia ubiegłego roku Radio Swoboda alarmowało, że tylko w ciągu poprzednich 12 miesięcy odnotowano co najmniej 125 takich przypadków.
W polityce międzynarodowej władze w Mińsku angażują się w prowokacje Kremla wymierzone w kraje Unii Europejskiej. Od sierpnia do listopada 2021 r. tysiące nielegalnych migrantów, pochodzących głównie z krajów Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki, próbowało przedostać się z Białorusi do Polski. W ocenie władz w Warszawie był to atak hybrydowy inspirowany przez Rosję, służący zdestabilizowaniu sytuacji na granicy zewnętrznej UE, a także rozpoznaniu procedur reagowania kryzysowego Unii i NATO oraz ich krajów członkowskich.
Podobne działania, choć na mniejszą skalę, odnotowano wówczas również na granicach Białorusi z Litwą i Łotwą.
Bezpośrednio po tych wydarzeniach, w grudniu 2021 r., na Białoruś zbiegł starszy szeregowy Emil Czeczko, który jako żołnierz Wojska Polskiego pełnił służbę na granicy polsko-białoruskiej. W połowie marca 2022 r. Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.