Całościowa liczba skarg na sytuacje w sklepach i punktach usługowych trafiających do sanepidów w całej Polsce nie jest znana. Wiele wojewódzkich i powiatowych stacji nie prowadzi bowiem statystyki tego rodzaju. A jednocześnie inspektorzy narzekają, że są urobieni po łokcie i nie za bardzo mają czas na liczenie. My również nie chcemy odrywać ich od obowiązków, zebraliśmy więc dane od tych stacji, które prowadzą takie rejestry, a ich udostępnienie nie jest kłopotliwe.
Z danych sanepidów wynika, że inspektorzy mają obecnie mnóstwo pracy, ale – co ciekawe – liczba skarg trafiających do różnych stacji potrafi znacznie się od siebie różnić. Na przykład jedna z wrocławskich placówek przypomina sobie dosłownie kilka spraw.
Motorniczy nie policzył pasażerów
- Chodzi głównie o sklepowe i klientów bez maseczek, za dużo pań w poczekalni u fryzjera, za dużo klientów w sklepie, brak dystansu na poczcie. Ktoś wniósł też skargę na wrocławskie MPK, że kierowcy i motorniczy nie pilnują miejsc w tramwajach i autobusach, a kontrolerzy nie trzymają dystansu – słyszę od pani inspektor.
Z kolei w Lublinie Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna podjęła w sierpniu (jak na razie) 16 interwencji. Każda z nich została skierowana do odpowiedniej stacji powiatowej. Ale – jak podkreśla Magdalena Smolinska-Kornas z lubelskiego sanepidu – są to jedynie sprawy, które wpłynęły bezpośrednio do wojewódzkiej stacji. Do tego dochodzi jeszcze 20 powiatowych sanepidów, z których każdy też dostaje zgłoszenia i pracuje pełną parą.
- Skargi odnośnie niezachowania dystansu społecznego albo nienoszenia maseczek m.in. w sklepach spożywczych czy salonach fryzjerskich zdarzają się sporadycznie. Maksymalnie do kilku, kilkunastu w ciągu tygodnia – mówi nam z kolei Olga Radkiewicz z bydgoskiego sanepidu.
- Wnoszone są również zarzuty dotyczące braku egzekwowania obowiązku dezynfekcji rąk, braku płynu do dezynfekcji, braku rękawiczek jednorazowych czy braku komunikowania klientom o obowiązku zakrywania ust i nosa przed wejściem – dodaje.
- Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej województwa kujawsko-pomorskiego w celu sprawdzenia danej sytuacji oraz podjęcia działania w konkretnej sprawie przeprowadzają kontrole i wizytacje interwencyjne. Obecnie prowadzone są wzmożone kontrole obiektów, podejmowane wspólnie z policją lub strażą miejską, podczas których prowadzona jest szeroko zakrojona edukacja – mówi nam Olga Radkiewicz.
Z kolei w olsztyńskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej nie prowadzi się takich statystyk. Ale, jak informuje nas wicedyrektor stacji Bożena Najda, średnio trafia tu kilkanaście spraw każdego dnia.
- Dziennie pracownicy Wojewódzkiej stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie odbierają kilkadziesiąt telefonów, a jest jeszcze 20 powiatowych stacji, do których również dzwonią obywatele. Najczęściej są to telefony dotyczące braku maseczek u osób, które wchodzą do sklepów, komunikacji miejskiej, bądź tego, że ludzie nie zachowują dystansu społecznego. Jest też sporo pytań, w jakich miejscach należy zasłaniać nos i usta – informuje nas z kolei Małgorzata Kapłan, rzecznik prasowy WSSE w Szczecinie.
Mają pełne ręce roboty
Wszyscy inspektorzy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że każda stacja pracuje pełną parą, rzadko komu udaje się skończyć pracę o czasie. Sytuacji inspektorów nie poprawia fakt, że znaczna część interwencji i skarg jest bezzasadna.
- Każda interwencja jest rozpatrywana, natomiast nie wszystkie w czasie kontroli potwierdzają wniesione zarzuty. Skargi, o których mowa, nie zawsze okazują się zasadne. Jednak pewna część z nich rzeczywiście potwierdza wskazywane nieprawidłowości – mówi nam Olga Radkiewicz z bydgoskiej WSSE.
- Jeżeli obywatel składa interwencję na dane miejsce, gdzie łamane są przepisy i interwencja jest w zakresie kompetencji inspekcji sanitarnej to taka interwencja zostaje podjęta. Jeśli jest poza kompetencjami Inspekcji, to zostaje przekazana zgodnie z kompetencjami do innej instytucji – mówi z kolei Małgorzata Kapłan ze szczecińskiego sanepidu.
Kary wysokie, ale rzadko stosowane
Inny inspektor mówi nam, że bardzo trudno policzyć zasadne skargi, bo wiele z nich może dotyczyć tej samej placówki handlowej czy usługowej. Ale jeśli jedna trzecia skarg okaże się zasadna, to należy to uważać za niezły wynik.
Wszystkie wojewódzkie stacje prowadzą też wzmożone kontrole miejsc takich, jak restauracje, sklepy spożywcze, salony fryzjerskie i kosmetyczne, zakłady pracy. Pod lupę brane też są wszystkie inne obiekty publiczne, w których należy przestrzegać obostrzeń związanych z epidemią COVID-19. Sanepidy zapewniają, że starają się unikać karania właścicieli sklepów czy innych punktów, jeśli uchybienia nie są poważne.
- Państwowa Inspekcja Sanitarna może nałożyć karę pieniężną w wysokości od 5 000 do 30 000 zł jedynie w stosunku do przedsiębiorcy. Mandat na klientów m.in. sklepów w kwocie do 500 zł mogą nakładać natomiast funkcjonariusze policji – wyjaśnia Olga Radkiewicz z WSSE w Bydgoszczy.