"Nie wiem", "nie pamiętam", "muszę to ustalić" - to najczęstsze odpowiedzi, jakie słychać w PiS, gdy pytamy o efekty zbiórki, która - według zapewnień polityków partii Jarosława Kaczyńskiego - jest jedynym źródłem finansowania kampanii Karola Nawrockiego.
Dlaczego tak jest? Najczęściej słyszymy tłumaczenia, że PiS nie chce demobilizować wyborców, informując o tym, ile pieniędzy zebrał. Ale powód może być też taki, że PiS nie ma się czym specjalnie pochwalić. W dwóch źródłach w partii potwierdziliśmy, że udało się uzbierać zaledwie około 5 mln zł. To niewiele więcej niż Lewica, która na kampanię Magdaleny Biejat dysponuje budżetem rzędu 3 mln zł.
Co więcej, pieniądze na kampanię są na bieżąco wydawane - ostatnia konwencja Nawrockiego, na której przedstawił 21 postulatów programowych, kosztowała około miliona złotych.
Jeden z naszych rozmówców nie ukrywa, że liczono na więcej wpłat.
Na tym etapie kampanii powinniśmy mieć z 15 mln zł, zwłaszcza że w kwietniu kampania przyspieszy - ocenia osoba z PiS.
Dla porównania całkowity limit na kampanię wyborczą dla kandydata wynosi ponad 24 mln zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzy powody. A może i cztery
Nasz rozmówca słaby wynik zbiórki tłumaczy tym, że ludzi nie stać na wpłacanie pieniędzy przez powszechną drożyznę. Inna sprawa, że spora część sympatyków PiS mogła już wpłacić na pierwszą zbiórkę, którą partia ogłosiła w ubiegłym roku, gdy Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie wyborcze komitetu PiS za wybory parlamentarne, co oznaczało uszczuplenie dotacji powyborczej i brak dostępu do corocznej subwencji partyjnej przez trzy lata.
W ramach tej zbiórki PiS uzbierało około 11 mln zł. - Tyle że te pieniądze posłużyły przede wszystkim na spłatę kredytu zaciągniętego na kampanię parlamentarną oraz na sfinansowanie bieżącego funkcjonowania partii - wyjaśnia rozmówca z PiS. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że z tej "górki" na ten moment partii zostało niespełna 3 mln zł.
Ale zdaniem części naszych rozmówców nie bez znaczenia są działania sprzyjającej PiS Telewizji Republika, która - odwołując się do tego samego elektoratu - sama organizuje zbiórki, np. na sfinansowanie nowoczesnego studia nagraniowego czy wozu transmisyjnego. Nowogrodzka od jakiegoś czasu ma o to pretensje do szefującego stacji Tomasza Sakiewicza, że swoimi działaniami utrudnia gromadzenie środków na kampanię popieranego przez PiS kandydata.
Być może jest jeszcze czwarty powód, tzn. po prostu kandydat nie przekonał wyborców - mówi nam socjolog polityki Jarosław Flis.
Brakuje też jakiegoś planu naprawczego, którego kandydat byłby twarzą. Partie, jak oddają władzę, zazwyczaj myślą, co zrobiły nie tak. A w PiS takiej refleksji nie ma, wręcz jest przekonanie, że władzę oddali, bo zostali oszukani. To też jest istotne obciążenie, bo ludzie raczej głosują na zmianę niż obronę stołków. Andrzej Duda był kandydatem nadziei na zmianę samego PiS. Karol Nawrocki mówi Kaczyńskim i nie daje perspektywy na jakieś głębokie zmiany w partii - stwierdza Flis.
Odłożony "zamach stanu"
Atmosfera na zapleczu kampanijnym Karola Nawrockiego momentami jest nerwowa. Kolejny z naszych rozmówców z PiS opowiada, jak przed konwencją programową Nawrockiego z 2 marca nieomal nie doszło do wewnętrznego "zamachu stanu".
Grupa w składzie: Tobiasz Bocheński, Patryk Jaki, Jacek Sasin i Elżbieta Witek próbowała przejąć dowodzenie kampanią Nawrockiego. Bocheński miał zostać nowym szefem sztabu, Jaki odpowiadać za jej odsłonę internetową, a Witek z Sasinem mieli nadawać jej kierunek. Ostatecznie do tego nie doszło, bo konwencja okazała się sukcesem - relacjonuje nasz rozmówca.
- Rzeczywiście, Patryk z Tobiaszem przygotowali krytyczny raport o kampanii i przynieśli do prezesa, a część starszyzny, zwanej przez złośliwych dziadersami, podchwyciła to i zaczęła również krytykować Szefernakera (Pawła Szefernakera, szefa sztabu Karola Nawrockiego - przyp. red.) - mówi nam polityk PiS, choć przyznaje, że raport do niego nie trafił. - W PiS od dawna mamy koło "gawędziarzy", którzy lubią komentować różne rzeczy. Jak słyszę sześćdziesięcioletnich polityków, którzy krytykują jakieś podejście w sprawach social mediów czy komunikacji i proponują rozwiązania z lat dziewięćdziesiątych, to sorry - dodaje.
Europoseł Patryk Jaki, którego pytamy o domniemany "zamach stanu", zaprzecza. - To są tylko jakieś plotki. Paweł Szefernaker świetnie prowadzi kampanię, kandydat ciężko pracuje i jestem pewien, że idziemy po zwycięstwo - przekonuje.
Faktycznie, nawet publicyści niesprzyjający Nawrockiemu przyznawali po konwencji, że to było najlepsze dotychczas wystąpienie kandydata, a na pewno lepsze niż jego listopadowe wystąpienie inauguracyjne w hali Sokoła w Krakowie. A to mogło rozładować chwilowe napięcia w PiS.
Kluczem kampania internetowa
Wobec finansowych braków PiS chce koncentrować wydatki na najbardziej precyzyjnych kanałach dotarcia. Konwencje w trakcie kampanii to jazda obowiązkowa, ale jeśli chodzi o codzienne docieranie do wyborców, to tu, poza kampanią bezpośrednią, PiS liczy na internet. Zdaniem naszego rozmówcy, jeśli chodzi o wagę kanałów, najważniejszy jest YouTube, po nim TikTok i w końcu Facebook. - Na YouTube i Facebooku będą kupowane reklamy. Na TikToku jest zakaz reklam politycznych, więc tu liczymy na filmiki, które będą udostępniane przez naszych sympatyków - podkreśla.
PiS chce ruszyć z ofensywą programową Nawrockiego. 21 postulatów ogłoszonych na niedzielnej konwencji 2 marca ma zostać opisanych w filmikach i reklamach w mediach społecznościowych. - Każdy filmik będzie opowiadał postulat przez jakąś historyjkę - wyjaśnia. Pisaliśmy w tym kontekście m.in. o kosztach podatkowych propozycji Karola Nawrockiego, które są korzystne zwłaszcza dla tych, którzy zarabiają najlepiej.
Zgodnie z wyliczeniami resortu finansów, np. zaproponowany przez Nawrockiego na konwencji PIT 0 dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci będzie kosztował finanse publiczne około 29 mld zł, z czego blisko dwie trzecie trafi do 10 proc. podatników o najwyższych dochodach. Sztabowcy PiS uważają jednak, że będą one wyborczym orężem. - Ludzie traktują te kwestie aspiracyjnie. Dziś chcą transferów, które już mają, ale liczą, że w przyszłości będą zarabiali więcej, dlatego obietnice podatkowe będę działać - podkreśla.
Sztabowcy mają świadomość, że kandydatowi zdarzają się wpadki. Tak było, gdy 24 lutego odwiedził zakłady mięsne. - Kto wygląda dobrze, jedząc kiełbasę - skwitował jeden z naszych rozmówców.
Z drugiej strony politycy PiS są dopingowani przez władze partii do bardzo aktywnej kampanii bezpośredniej. Temu służyło spotkanie klubu PiS z kandydatem w miniony czwartek.
O ile Karol Nawrocki w trakcie kampanii ma objechać wszystkie powiaty, to posłowie i senatorowie łącznie z lokalnymi strukturami PiS mają zorganizować spotkania w każdej gminie. W poniedziałek 10 marca Nawrocki ma się spotkać w jednym z warszawskich hoteli z przedsiębiorcami. Rejestracja na wydarzenie - organizowane przez Polskie Towarzystwo Gospodarcze - jest bezpłatna. Rejestracja na "bankiet networkingowy" po części oficjalnej kosztuje 119 złotych.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl