Nie wszystko, co jest położone na naszej nieruchomości, należy do nas. Przekonali się o tym boleśnie mieszkańcy Wałbrzycha i okolic, którzy bez wymaganej koncesji wydobywali niedawno na swoich nieruchomościach węgiel kamienny. Grożą im za to teraz kary wysokich grzywien, a nawet areszt.
W rejonie Wałbrzycha węgla kamiennego jest w bród. Można go znaleźć na każdym kroku. Występuje on tam na powierzchni aż 1200 km kw. Południowa część miasta w całości leży na węglowych żyłach.
Mieszkańcy mają go kilka metrów pod ziemią w swoich ogródkach. Jeden z mieszkańców Wałbrzycha, którego skontrolowała niedawno miejscowa policja, wykopał ze swojego ogródka 15 ton węgla. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Nie tylko w Wałbrzychu węgiel leży w ogródkach
Wysokie ceny węgla na rynku powodują, że wiele osób kusi perspektywa dobrego zarobku, tym bardziej że chodzi o złoża, które mają dosłownie pod ręką, czyli na swoich posesjach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazuje, nie jest to tylko charakterystyka Wałbrzycha. Węgiel kamienny jest też łatwo dostępny na Górnym Śląsku, w obrębie Górnośląskiego Zagłębia Węglowego. W okolicach m.in.: Bytomia, Chorzowa, Dąbrowy Górniczej, Katowic, Lędzin, Mysłowic, Orzesza, Rybnika, Sosnowca czy Zabrza można go również zbierać dosłownie z powierzchni ziemi lub tuż pod nią.
Tymczasem, zgodnie z obowiązującą ustawą "Prawo geologiczne i górnicze" wszystkie węglowodory (tj. gaz, ropa naftowa, węgiel kamienny i brunatny), a także rudy metali, kamienie szlachetne, sól kamienna oraz wody termalne, to tzw. złoża strategiczne i jednocześnie własność górnicza.
Bez względu na to, na jakiej by się nie znajdowały głębokości i na czyjej leżały nieruchomości, należą one wyłącznie do Skarbu Państwa.
"Węgiel kamienny w Polsce jest objęty tzw. własnością górniczą, a więc jego właścicielem jest Skarb Państwa. W związku z tym posiadanie własności nieruchomości gruntowych zlokalizowanych w rejonie wychodni pokładów węgla kamiennego nie upoważnia do prowadzenia jego wydobycia" – pisze w mailu do redakcji money.pl, Wyższy Urząd Górniczy (WUG).
Koncesja nie dla zwykłego śmiertelnika
Jak przypominają urzędnicy WUG, w celu prowadzenia wydobycia węgla kamiennego, nawet na bardzo małą skalę, niezbędne jest uzyskanie koncesji wydanej przez Ministra Klimatu i Środowiska.
Ponadto działalność taka może być podejmowana i wykonywana tylko wówczas, jeżeli nie naruszy ona przeznaczenia nieruchomości określonego w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego oraz w odrębnych przepisach.
To nie wszystko. Jak podaje z kolei radca prawny, specjalistka od prawa górniczego Izabella Żyglicka z Kancelarii Żyglicka i Wspólnicy, aby móc prowadzić prace na danym terenie, oprócz koncesji potrzeba ustanowienia tzw. użytkowania górniczego.
- Użytkowanie górnicze jest prawem do korzystania z przestrzeni, w której ma być prowadzona eksploatacja złoża. Aby je uzyskać, należy zawrzeć z Ministrem Klimatu i Środowiska umowę użytkowania górniczego. Umowa zależy od koncesji – tłumaczy mec. Żyglicka.
Oznacza to, że obowiązuje ona od momentu uzyskania koncesji aż do jej wygaśnięcia, cofnięcia lub utraty mocy. W umowie znajduje się m.in. kwota wynagrodzenia, jakie należy zapłacić Skarbowi Państwa.
Prawniczka dodaje też, że przed uzyskaniem użytkowania górniczego może okazać się, że konieczny będzie przetarg. Tak dzieje się między innymi wtedy, gdy o uprawnienia do tego samego złoża stara się więcej podmiotów.
Proces jest tak bardzo sformalizowany, a koszty uzyskania koncesji tak wysokie, że na rządowej liście koncesji poszukiwawczych, rozpoznawczych i wydobywczych dot. kopalin stałych nie ma ani jednej osoby fizycznej.
Co można wydobywać z ziemi?
Nie zawsze było jednak tak, że wszystko, co znajdowało się pod ziemią, należało do państwa. Do 2009 r. – czyli czasu wprowadzenia nowej ustawy, obowiązywało prawo geologiczne i górnicze z 1994 r., które można było interpretować w ten sposób, że złoża kopalin, które stanowiły cześć składową danej nieruchomości, były własnością właściciela nieruchomości.
- W związku z powyższym, w poprzednim stanie prawnym sądy każdorazowo ustalały, jaka głębokość może być w określonym stanie faktycznym uznana za należącą jeszcze do części składowej nieruchomości gruntowej, co szczególnie dotyczyło eksploatacji odkrywkowej – przypomina mec. Żyglicka.
Dzisiaj podział tego, co należy do nas, a co do Skarbu Państwa, nie jest uzależniony od głębokości, na jakiej znajduje się kopalina, ale od jej rodzaju.
Nie wszystkie złoża są własnością górniczą. W prawie górniczym jest również mowa o tzw. złożach pospolitych, do których należą m.in. piasek, żwir, kreda oraz np. piaskowiec czy granit.
Jeśli występują one na naszej nieruchomości, na powierzchni nie większej niż 2 ha – należą wyłącznie do właściciela danej posesji. Złoża te można eksploatować za zgodą marszałka województwa, o ile nie będzie to więcej niż 20 tys. m3 rocznie i wydobycie nie będzie odbywało się przy pomocy środków strzałkowych (np. materiałów wybuchowych).
Ziemia nasza, ale...
Jak przyznaje prawniczka, posiadanie nieruchomości położonej na tzw. obszarze górniczym wiąże się z podobnym ryzykiem, jakie występuje obecnie w przypadku działek położonych na obszarach rozbudowy autostrad.
Właściciel takiej działki, na której prowadzone są prace geologiczne oraz górnicze może zostać zmuszony do jej odsprzedaży Skarbowi Państwa lub przesiedlony w inne miejsce.
W lutym tego roku "Gazeta Wyborcza" opisywała historię mieszkańców pod poznańskich gmin: Buk, Dopiewo, Komorniki, Stęszew i Mosina. Na posesje wielu tamtejszych właścicieli gruntów – na polecenie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa – wjechał sprzęt należący do Geofizyki Toruń.
Firma ustawiała w prywatnych posesjach geofony, które służą do rejestracji drgań sejsmicznych i przetwarzania ich na impulsy elektryczne. Drgania wywoływane są przez olbrzymie maszyny wiertnicze, tzw. wibratory sejsmiczne.
Na obszarze tym prowadzone były poszukiwania gazu ziemnego oraz ropy naftowej. Protesty mieszkańców, że nie wyrażają zgody na wkraczanie na ich działki, na nic się zdały, władze Geofizyki twierdziły, że ich prace nie są inwazyjne.
Drakońskie prawo? A jakie mają inni?
Polskie przepisy dotyczące wydobywania kopalin – chociaż wydają się bardzo rygorystyczne – niewiele odbiegają od regulacji w innych państwach Europy.
Przykładowo, w Wielkiej Brytanii, gdzie prywatna własność jest bardzo konsekwentnie chroniona, kopaliny takie jak: gaz, ropa, złoto, srebro oraz węgiel – również należą wyłącznie do państwa. Natomiast reszta złóż należy do posiadaczy gruntów, na których są one położone.
Z kolei w Stanach Zjednoczonych – gdzie właściciele nieruchomości – wydawać by się mogło – mają wręcz nieograniczone prawo do tego, co leży w ich ziemi, sytuacja prawna jest bardziej skomplikowana.
Państwo co prawda nie rości sobie prawa do wszystkiego, co znajduje się w ziemi, ale ustalenie, kto jest faktycznym właścicielem złoża, nie zawsze jest proste. Kwestiami własności zajmują się wyspecjalizowane kancelarie prawne.
Istnieją bowiem bardzo różne formy aktów własności: jedne zawierają prawa i koncesję na wydobywanie złóż znajdujących się pod powierzchnią ziemi w danej nieruchomości, inne nie. Zdarza się więc, że właściciel gruntu nie jest równocześnie właścicielem złóż w tym gruncie, ale o tym fakcie nie wie.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl