Minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk poinformował w czwartek na antenie Radia Zet, że nowy program mieszkaniowy rządu zostanie przedstawiony w pierwszym kwartale 2025 roku, ale nie będzie obejmował "kredytu 0 proc.". Mowa o zapowiadanym programie dopłat do rat kredytów.
Minister rozwoju: nie będzie kredytu 0 proc.
Nowy program ma zastąpić dotychczasowe inicjatywy, takie jak "Bezpieczny kredyt 2 proc." i rodzinny kredyt mieszkaniowy. Planowane jest wprowadzenie dopłat do rat kredytów, z kryterium dochodowym opartym na pierwszym progu podatkowym, czyli rocznym dochodzie do 120 tys. zł brutto. Rząd szuka rozwiązań, które pomogą Polakom w obliczu wysokiego oprocentowania kredytów mieszkaniowych.
"To ogromny sukces społeczeństwa, które mimo potężnego lobbingu deweloperów, flipperów i banków zdołało przekonać rząd do zmiany decyzji. Jako Miasto Jest Nasze od początku wyrażaliśmy głośny sprzeciw, organizując liczne wydarzenia, w tym kilka demonstracji i happeningi. Dziś możemy być z tego dumni! Dziękujemy wszystkim, którzy angażowali się w akcje protestacyjne!" - komentuje na portalu X ruch Miasto Jest Nasze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sukces ogłosiła również Partia Zieloni, która współtworzy koalicji rządzącej. W oficjalnym stanowisku wskazała, że projekt "kredytu 0 proc." nie jest rozwiązaniem kryzysu mieszkaniowego w Polsce, ale jego "całkowitym zaprzeczeniem, wywołującym szereg niekorzystnych zjawisk, które problem pogłębiają".
Stanowisko Partii Zieloni
"Oceniając projekt tzw. kredytu 0 proc. należy spojrzeć na jego poprzednika, czyli obowiązujący 'Bezpieczny kredyt 2 proc.'. Prawo i Sprawiedliwość utrzymywało, że wprowadzany program pomoże obniżyć ceny mieszkań i zwiększyć ich dostępność. Rzeczywistość okazała się jednak inna" - czytamy w stanowisku Zielonych.
Program 'Bezpieczny kredyt 2 proc.' doprowadził do skokowych wzrostów popytu, co w połączeniu ze stagnacją po stronie podaży mieszkań, wywołało gwałtowne podwyżki cen materiałów budowlanych i marż deweloperskich, co z kolei przełożyło się na wzrosty cen" - wskazała partia w oświadczeniu.
Zieloni dodali, że "od momentu wprowadzenia programu 'Bezpieczny kredyt 2 proc.' Polska doświadczyła najwyższych wzrostów cen mieszkań w Europie. Dodatkowo statystyki wskazują, że około 40 proc. osób, które skorzystały z wymienionego programu, byłoby stać na kredyt bez dodatkowych udogodnień".
Partia zaznaczyła, że według ekspertów "kredyt 0 proc." doprowadziłby do wzrostu cen oraz "zasilenia kieszeni najbogatszych", innymi słowy - powieliłby błędy programu PiS.
Głos deweloperów
Decyzję rządu ogłoszoną przez szefa Ministerstwa Rozwoju i Technologii skomentowali również przedstawiciele rynku mieszkaniowego.
To kończy spekulacje i niepewność na rynku. Klienci wiedzą już, że rząd im nie pomoże. Ale dzięki temu mogą skorzystać z obecnych spadków cen i promocji, spokojnie wybrać mieszkanie, wynegocjować rabat" - napisał na portalu Linkedin Robert Chojnacki, założyciel i współwłaściciel Rednet Property Group.
"Miałbym jeszcze życzenie, żeby rząd przestał zarabiać na ludziach zaciągających kredyty, np. likwidując podatek bankowy od aktywów, jakimi są kredyty hipoteczne – oczywiście pod warunkiem obniżenia marży banków np. do 1,5 proc. Ale spełnienia tego życzenia się nie spodziewam…" - napisał prezes zarządu w Rednet24.
Odwlekana decyzja ws. kredytu 0 proc.
"Decyzja o rezygnacji z programu 'kredyt 0 proc.' powinna zostać podjęta dużo wcześniej. Zbyt długo szukający mieszkań utrzymywani byli w niepewności licząc, że państwo wypracuje mechanizm wsparcia w sytuacji rekordowo wysokiego oprocentowanie kredytów hipotecznych. Wiele osób jest dziś na granicy zdolności kredytowej i odbija się od drzwi banków, z uwagi właśnie na wysokość stóp procentowych" - ocenił Bartosz Guss, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, w oświadczeniu PZFD.
Jako przedstawiciele rynku deweloperskiego widzimy konieczność zbudowania alternatywy dla naszego sektora. Dziś to prywatne firmy deweloperskie są praktycznie jedynymi budowniczym mieszkań w budynkach wielorodzinnych w kraju. Nie są w stanie jednak opowiedzieć na potrzeby mieszkaniowe całego społeczeństwa. Nie taka jest też ich rola" - komentuje szef PFZD.
Guss stwierdził, że konieczne jest zwiększenie m.in. udziału budownictwa społecznego w rynku. Zastrzegł przy tym, że "rozwój budownictwa społecznego będzie procesem, który zajmie czas" a "potrzeby mieszkaniowe są tu i teraz".
"Kluczowe jest również skupienie się na rozwiązaniach, które zwiększą podaż na rynku: uproszczą procedury, zwiększą liczbę gruntów pod budownictwo mieszkaniowe. Tylko kompleksowe podejście pozwoli na stworzenie trwałego i zrównoważonego rynku mieszkaniowego, odpowiadającego na aktualne potrzeby społeczeństwa" - podsumowuje dyrektor generalny PZFD.