Rząd od dłuższego czasu zapewnia, że w 2025 r. wciąż działać będą osłony, które mają przeciwdziałać skokowym wzrostom cen energii w Polsce. Po raz pierwszy takie rozwiązanie wprowadzono za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ekipa Donalda Tuska od miesięcy wysyła sygnały, że w budżecie na przyszły rok są zabezpieczone pieniądze na ten cel. Jednak w tym momencie w projekcie budżetu na mrożenie cen energii zarezerwowano 2 mld zł. Rząd szuka dodatkowych pieniędzy.
Minister Hennig-Kloska przypomniała, że na początku koszty wprowadzenia osłon wynosiły 33 mld zł. "W przyszłym roku szacujemy, że w maksymalnym pakiecie byłoby to 5 mld zł. To pokazuje, jaką drogę przeszliśmy. Wolnorynkowe oferty dla małych firm i samorządów są już dużo poniżej zamrożonych stawek. To jest właściwy kierunek" - powiedziała.
Ceny energii w 2025 r. Minister mówi, od czego zależy poziom wsparcia
Paulina Hennig-Kloska, zapytana przez "Gazetę Wyborczą", czy ceny na 2025 r. dla gospodarstw domowych będą mrożone, zadeklarowała, że "pieniądze na ten cel zostały częściowo zabezpieczone w budżecie, czyli w pewnym zakresie tak".
Obserwujemy sytuację na rynku, który jest bardzo dynamiczny. Od tego zależą skala i forma pomocy - podkreśliła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wywiadzie dla poniedziałkowego wydania "Gazety Wyborczej" minister Hennig-Kloska została zapytana m.in. o sens mrożenia cen energii, skoro "milioner z apartamentowca Złota 44 płaci tyle samo za prąd co uboga rodzina mieszkająca na prowincji".
Interwencje cenowe stosowane były w okresie kryzysu energetycznego. Dziś, w sytuacji stabilizującego się rynku energii, mrożenie cen musi być stopniowo wygaszane - oceniła.
W rozmowie z "Wyborczą" powołała się statystyki i wskazała, że "największego wsparcia wśród mniej zamożnych obywateli i obywatelek potrzebują gospodarstwa jednoosobowe, gdzie kosztów utrzymania mieszkania nie ma między kogo dzielić".
"Natomiast, jeśli chodzi o kryterium pomocy, to w przypadku maksymalnej ceny energii problem polega na tym, że koszt systemu różnicowania i sprawdzania dochodów kilkunastu milionów gospodarstw domowych przewyższyłyby oszczędności wynikające z tego wyodrębnienia" - powiedziała Paulina Hennig-Kloska.
"W tym procesie trzeba uwzględnić różne sytuacje życiowe obywateli i obywatelek, żeby dostrzec to, czy będą oni w stanie opłacić rachunki. Dlatego też w odróżnieniu od poprzedników różnicujemy zasady wsparcia dla odbiorców energii elektrycznej i wprowadziliśmy bon energetyczny, wsparcie z progiem dochodowym, z którego skorzystało ponad 2,4 mln gospodarstw domowych" - podkreśliła członkinii rządu w rozmowie z "GW".
Minister: jest przestrzeń do obniżek
Minister zapytana, czy obecnie w Polsce prąd jest drogi, stwierdziła, że "na rynku hurtowym jesteśmy w górnych granicach cen UE, więc mamy dużą przestrzeń do obniżek".
Widać też, że ceny giełdowe spadają, to jest kierunek odzwierciedlający sytuację w całej Europie. Te kraje, które mają duży udział OZE, okresowo potrafią zapewnić energię w bardzo niskich cenach, nawet ujemnych. One zdecydowanie obniżają średnią cenę i to rzutuje na końcowy rachunek - stwierdziła ministra i dodała, że "celem (rządu) jest zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii".
Zastrzegła, że "oczywiście powinniśmy robić wszystko, co możliwe, żeby aktywizować odbiorców na rynku, w tym także w zakresie wyboru sprzedawcy". "Pamiętajmy jednak, że część odbiorców z różnych powodów społecznych czy socjalnych nie będzie odbiorcami aktywnymi i właśnie dla nich przeznaczona jest taryfa zatwierdzana przez prezesa URE" - wskazała.