Wraz z pogorszeniem pogody sezon grzewczy rozpoczął się na dobre. Do strażników miejskich zaczęły napływać zgłoszenia mieszkańców zaniepokojonych czarnym dymem u sąsiadów.
Kontrolują, bo mogą. Strażnik tłumaczy
Ostatnio strażnicy miejscy z Warszawy interweniowali u stolarza z Białołęki.
"Ogrzewali warsztat spalanymi w 'kozie' skrawkami płyt meblowych. Piec zatruwał całą okolicę, ale właścicielowi firmy to nie przeszkadzało. Ważniejsze dla niego były oszczędności" - przekazali stołeczni funkcjonariusze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Na przestrzeni lat widzimy znaczną poprawę, spowodowaną akcjami informacyjnymi oraz dofinansowaniem do wymiany przestarzałych źródeł ogrzewania, ale widzimy też, że do idealnego stanu jest jeszcze długa droga. Podczas kontroli zdarzają się osoby, które jeszcze ogrzewają domy tzw. kopciuchami, czyli kotłami, które już dawno powinny być wycofane - mówi w rozmowie z money.pl st. inspektor Sławomir Smyk ze Straży Miejskiej miasta stołecznego Warszawy.
Jakie odpady spalają mieszkańcy stolicy?
W nieruchomościach niemieszkalnych, czyli lokalach użytkowych, np. warsztatach, często spalany jest przepracowany olej. W nieruchomościach mieszkalnych, jeżeli dochodzi do spalania odpadów, to często znajdujemy laminowane drewno, płyty wiórowe lub różnego rodzaju odpady z tworzyw sztucznych - odpowiada funkcjonariusz.
Emocje Polaków wzbudza nie tylko sam fakt kontroli, ale i grożące kary. W sieci często stawiają pytania o podstawy prawne.
Sławomir Smyk wskazuje, że strażnicy miejscy mają prawo do kontroli nieruchomości, jeżeli mają uzasadnione wątpliwości dotyczące jakości spalanego w piecach opału. Kontrolami objęte są nieruchomości zamieszkałe, jak i niezamieszkałe, w których prowadzona jest działalność gospodarcza.
Uprawnienia strażników w tej kwestii reguluje art. 379 ust. 3 ustawy Prawo ochrony środowiska.
Straż przypomina także, że odmowa lub uniemożliwienie strażnikowi przeprowadzenia kontroli jest naruszeniem artykuł 225 par. 1 Kodeksu karnego: "kto osobie uprawnionej do przeprowadzenia kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech".
W kontrolach pomagają drony
Warszawskim strażnikom, podobnie jak tym w innych miastach, w kontrolach pomagają drony.
Po namierzeniu miejsca emisji dron za pomocą specjalnego urządzenia zasysającego powietrze pobiera próbki do badania. Zainstalowane czujniki określają zawartość niebezpiecznych substancji, m.in. formaldehydu i cyjanowodoru, których obecność może świadczyć o spalaniu odpadów lub niewłaściwej jakości paliwa.
Mając takie wyniki, strażnicy wykonują bezpośrednią kontrolę w danej nieruchomości, która nie musi być zapowiedziana - tłumaczy Sławomir Smyk.
Tyle zapłacimy za palenie odpadami
Waldemar Forysiak, zastępca komendanta Straży Miejskiej Wrocławia, w rozmowie z money.pl przyznaje, że w stolicy Dolnego Śląska z roku na rok można zaobserwować mniejszą liczbę zgłoszeń dotyczącą spalania odpadów. Co nie znaczy, że strażnicy nie mają co robić.
- Ludzie dzwonią i proszą o interwencję, kiedy widzą kłęby czarnego dymu w pobliżu. Podczas kontroli jednak okazuje się, że w piecach nie są spalane odpady, a po prostu sam kocioł jest stary, pozaklasowy i już dawno powinien być wymieniony - mówi strażnik.
I przypomina, że za łamanie przepisów można sporo zapłacić.
Za palenie w piecu odpadami grozi mandat w wysokości do 500 zł. Jeżeli osoba w sposób rażący narusza obowiązujące przepisy, to możemy także złożyć wniosek o ukaranie do sądu. Tam już można otrzymać grzywnę w wysokości 5000 zł - tłumaczy w rozmowie z money.pl Forysiak.
"Palenie odpadami ma się dosyć dobrze"
Polski Alarm Smogowy (PAS) sprawdził, jak wygląda kontrola przestrzegania przepisów antysmogowych, w tym spalania odpadów w gospodarstwach domowych w gminach na Mazowszu i Małopolsce.
- Z kontrolami nie jest dobrze. Ich liczba spadła, wzrosła zaś pobłażliwość pracowników gmin, a wystawione mandaty mają symboliczną wysokość. Palenie odpadami ma się dosyć dobrze. Trzeba podkreślić, że wyjątkiem jest Warszawa, tu wszystkie osoby łamiące przepisy są karane - mówi w rozmowie z money.pl Piotr Siergiej, rzecznik prasowy Polskiego Alarmu Smogowego.
Z raportu PAS wynika, że tam, gdzie nie ma straży miejskiej lub gminnej, o kontroli spalania śmieci możemy zapomnieć.
Co ciekawe, jeśli chodzi o liczbę zgłoszeń od mieszkańców, to na Mazowszu jest ona ponad czterokrotnie większa w gminach ze strażą (2587 zgłoszeń) niż w gminach bez straży (510 zgłoszeń).
Według raportu PAS w Małopolsce jedynie 5 proc. kontroli palenisk prowadzonych w 2022 r. w gminach ze strażą kończyło się identyfikacją wykroczenia, a w przypadku gmin bez straży wykrywalność była jeszcze niższa - 2 proc.
W 2022 r. w gminach bez straży aż 38 proc. stwierdzonych w trakcie kontroli naruszeń przepisów ochrony powietrza (np. spalanie odpadów) nie było w żaden sposób karanych. W gminach ze strażą takich spraw było nieco mniej - 26 proc.
Jakiej wysokości mandaty wystawiali strażnicy? W 2022 r. w małopolskich gminach ze strażą było to średnio 229 zł, a w gminach bez straży 198 zł.
"Palenie odpadami to głupota"
Alarm Smogowy przypomina także słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego z 2022 r., które według organizacji miały konsekwencje.
- Trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oponami czy podobnymi szkodliwymi rzeczami, bo Polska musi być ogrzana - powiedział wówczas prezes PiS na spotkaniu z sympatykami.
"Krótko potem Sejmik Województwa Małopolskiego przesunął datę likwidacji 'kopciuchów' aż do 1 maja 2024 r. Był to jasny sygnał dla społeczeństwa, że wprowadzone przepisy antysmogowe mogą być w łatwy sposób zmieniane, mają aktualnie mniejsze znaczenie, a co za tym idzie, mieszkańcy mogą znacząco odłożyć w czasie decyzję o wymianie starego kotła" - wskazuje PAS.
Piotr Siergiej przypomina, że w Polsce spalamy rocznie 9-10 mln ton węgla w gospodarstwach domowych, do tego dochodzi 3-4 mln ton drewna. Paliwa stałe często spalane są w starych pozaklasowych kotłach i według PAS to jest podstawa zanieczyszczeń w Polsce.
- Palenie odpadów jest toksycznym dodatkiem do smogu węglowego. Są badania, które wskazują, że skład dymu ze spalania odpadów jest bardzo podobny albo identyczny do składu gazów bojowych używanych podczas I wojny światowej - mówi ekspert.
- Palenie odpadami to produkowanie trucizny. To głupota - dodaje.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl