- Przygotowaliśmy projekt inicjatywy obywatelskiej "Stop podwyżkom od lipca". Musi być to inicjatywa obywatelska, po to, żeby marszałek Sejmu Szymon Hołownia nie mógł znowu schować tego projektu do swojej słynnej zamrażalki - powiedział Morawiecki w czwartek na konferencji prasowej w sejmie.
Jak podkreślił, klub PiS przygotował projekty mające obniżyć ceny, "ale są one ignorowane". - Dlatego ruszamy w trasę po Polsce z naszą inicjatywą. Jest to pomysł (posła PiS) Waldemara Budy - wyjaśnił wiceprezes PiS.
- Od lipca będą podwyżki na prąd, na gaz, na energię cieplną. To oznacza to, co Hanna Gronkiewicz-Waltz (KO) powiedziała zaraz po wyborach 15 października: Taniej to już było. To jest śmianie się Polakom w twarz - ocenił Morawiecki. Dodał, że "z prognoz, które dostają Polacy widać wyraźnie, że podwyżki będą co najmniej 30-procentowe". -Jeżeli projekty rządzących przejdą, to Polacy będą co miesiąc wydawali więcej i to o kilkaset zł - zaznaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd Morawieckiego zostawił "trupa w szafie"
Money.pl ustalił jednak, że na zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła, zabrakło w ubiegłym roku 7,9 mld zł. Rząd PiS o tym wiedział, dlatego zalecił sięgnięcie po środki z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.
Pod koniec ubiegłego roku ówczesna minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekazała, że łączna wartość tarczy energetycznej, obejmującej zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła dla gospodarstw domowych, wyniesie 100 mld zł. Minister poinformowała także, że rząd przyjął projekt ustawy chroniący odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła.
Jak dowiedział się money.pl od obecnych przedstawicieli MKiŚ, ówczesny rząd już wtedy wiedział, że w budżecie brakuje 7,9 mld zł na ten cel. Dlatego w ustawach wprowadzających tarcze zapisał mechanizm, który umożliwia wypłatę środków poza budżetem. Zdaniem ekspertów była to pułapka zastawiona na obecny rząd.
Pod koniec 2023 r., Sejm przyjął projekt ustawy przedłużającej niższe ceny energii, gazu i ciepła w 2024 r. Niebawem wyszło na jaw, że w budżecie przygotowanym przez rząd PiS, nie ma pieniędzy na ten cel. Jak to możliwe?
Z informacji, którą uzyskaliśmy od ministerstwa klimatu, wynika, że mechanizmy osłonowe obowiązujące w 2023 r. zaprojektowano w taki sposób, że "wpływy od zysków spółek energetycznych nie pokrywały pełnych kosztów związanych z ograniczeniem wzrostu cen energii".
Poprzedni rząd pozostawił swoim następcom specjalny mechanizm, zgodnie z którym brakujące środki na dopłaty do tarcz energetycznych mogą być pokrywane z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.
W efekcie na ten cel, jak poinformował nas resort klimatu, przekazano z funduszu 1,36 mld zł na zamrożenie cen energii elektrycznej, 5,47 mld zł na obniżenie cen paliw gazowych oraz 1,11 mld na zmniejszenie cen ciepła. Łącznie to ponad 7,9 mld zł.