- Wspólnie będziemy walczyć z inflacją w nadchodzących miesiącach, kwartałach. Jestem przekonany, że będzie to walka zwycięska, ale musimy rzeczywiście zastosować nowe instrumenty finansowe, nowe instrumenty gospodarcze, inwestycyjne i je zastosujemy - ogłosił Mateusz Morawiecki podczas uroczystości nadania praw miejskich, cytowany przez portal 300polityka.pl.
Jakie zatem rząd szykuje nowe instrumenty, które powstrzymają wzrost drożyzny w Polsce? Redakcja money.pl zapytała o to Centrum Informacyjne Rządu. W obszernej odpowiedzi CIR skupił się... na unijnym systemie EU ETS.
Wyjaśnijmy. Po standardowych argumentach - przebijających się zresztą w narracji rządu - o tym, że inflacja jest "ceną wychodzenia z kryzysu wywołanego pandemią", CIR (nikt nie podpisał się pod odpowiedzią) uzasadnia skok wskaźnika inflacyjnego rosnącymi cenami surowców, żywności, energii i zaburzeniami w transporcie. Po tym wstępie płynnie przechodzi do Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (EU ETS).
ETS do zmiany
W uproszczeniu EU ETS działa na zasadzie "cap and trade" (ang. ograniczaj i handluj). Tworzy się limit emisji gazów cieplarnianych, który z czasem jest obniżany. W ten sposób Unia Europejska dąży do tego, by ograniczyć emisję dwutlenku węgla w warunkach rynkowych.
Uczestniczyć w nim musi kilka branż, m.in. przemysł, lotnictwo, ciepłownictwo oraz energetyka. Część uprawnień w ramach określonych warunków państwa uczestniczące w systemie (oprócz UE są to: Islandia, Norwegia i Liechtenstein) mogą przydzielać bezpłatnie instalacjom energetycznym. Natomiast po wejściu w życiu pakietu "Fit for 55" do nabywania uprawnień do emisji będą zobowiązane również budownictwo i transport drogowy.
Obowiązek wykupywania emisji nie podoba się naszemu rządowi. To właśnie jego obarcza winą za wyższe rachunki za energię, o czym np. ostatnio przypominała spółka PGE Obrót. CIR w odpowiedzi na nasze pytania - przypomnijmy, że pytaliśmy o nowe instrumenty do walki z inflacją, które zapowiedział premier - pisze, że za wysokie rachunki za prąd odpowiadają: "szantaż energetyczny, brak solidarności ze strony niektórych państw Unii oraz europejski mechanizm handlu emisjami CO2".
CIR zapomina o kilku aspektach
Rzeczywiście, to Polska mająca miks energetyczny oparty przede wszystkim na węglu, najmocniej odczuwa obowiązek zakupywania emisji. Prawdą też jest to, że od 2018 roku obserwowany jest wzrost cen emisji, który w ostatnich miesiącach wskoczył na nieoglądany wcześniej poziom. Jeszcze przed kilkoma laty za emisję jednej tony CO2 płaciło się 3-4 euro, na początku br. - już ponad 30 euro. Obecnie ceny zbliżają się do 90 euro za tonę.
Dlatego też premier Mateusz Morawiecki w grudniu w Brukseli starał się wynegocjować zmiany w systemie - co też przypomina CIR. Centrum jednak ani słowem nie wspomina o dwóch czynnikach: o tym, że polski system energetyczny jest nawet trzykrotnie bardziej emisyjny, niż wynosi średnia unijna, a także o tym, że pieniądze z tytułu emisji CO2 trafiają do polskiego budżetu.
EU ETS jest tak skonstruowany, że środki wpłacone za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych wracają do państw. 50 proc. z tych pieniędzy muszą przeznaczyć na transformację energetyczną, ale drugą połowę mogą już rozdysponować wedle własnego uznania. Polska z tego tytułu tylko w tym roku otrzyma około 25 mld złotych.
Trzeba też wspomnieć o czynnikach, które również zostawiają na nim swoje mniejsze czy większe piętno. Mowa o opłacie OZE, która stanowi 8 proc. kosztów energii. Choć wynika ona z regulacji unijnych, to jednak sam rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się obciążyć nią rachunki Polaków. Tak samo, jak opłatą kogeneracyjną.
UE nakazała nam ograniczać emisję CO2, rozwijać OZE i kogenerację, a polski rząd zdecydował się to robić, pobierając dodatkowe opłaty za prąd i płacąc z nich wytwórcom OZE i miejskim elektrociepłowniom - punktował Bernard Swoczyna, specjalista ds. Magazynowania Energii w WWF Polska.
Co rzeczywiście znaleźliśmy w odpowiedzi CIR?
Dużo miejsca w swojej odpowiedzi CIR poświęcił na kwestie rządowej tzw. tarczy antyinflacyjnej. O jej założeniach i wpływie na rachunki pisaliśmy już wielokrotnie. W wiadomości Centrum znalazł się jednak fragment, który rzeczywiście może odpowiadać na pytanie, jakie "nowe instrumenty" do walki z inflacją chce powołać rząd.
"Rząd zwrócił się z wnioskiem do Komisji Europejskiej m.in. o zerową stawkę VAT na gaz ziemny, energię elektryczną i cieplną na 6 miesięcy - od 1 stycznia do 30 czerwca 2022 roku" - czytamy w odpowiedzi. Zerowe stawki na energię w połączeniu z zerowym VAT-em na żywność (który prawdopodobnie wejdzie w życie od lutego 2022 roku), rzeczywiście byłyby realnym rozszerzeniem tarczy, powołanej do przeciwdziałania drożyźnie.
Trzeba jednak zaznaczyć, że to nie jest nowa informacja. O takich działaniach rządzący informowali już w połowie grudnia. Jeżeli więc premier miał na myśli inne instrumenty, to na razie nadal pozostaną one owiane tajemnicą.