Adrian Hallmark kieruje należącą do Volkswagen Group marką Bentley od 2018 r. Producent luksusowych samochodów już w 2030 r. chce postawić tylko na samochody elektryczne. To o pięć lat wcześniej niż planowany termin rezygnacji ze sprzedaży nowych aut z silnikami spalinowymi w Unii Europejskiej.
CEO Bentleya powiedział, że marka prowadzi okresowe badania wśród swoich klientów i rozważających zakup jej auta. Hallmark wskazywał, że sukcesywnie rośnie odsetek osób, które biorą pod uwagę zakup samochodu elektrycznego w perspektywie kolejnych pięciu lat. Jak mówił CEO Bentleya, pięć lat temu było to 40 proc., w 2021 r. już ponad 60 proc.
Gdybyśmy zapytali o to dziś, pewnie przekroczyłby 70 proc. I tu pojawia się pytanie: inwestujemy w technologię dla 30 czy 70 proc. klientów? Jesteśmy małym producentem samochodów i nie możemy zdecydować się na jedno i drugie - dodał.
Rozmawialiśmy podczas konferencji on-line w gronie europejskich dziennikarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samochód za co najmniej milion złotych
W 2022 r. Bentley sprzedał 15 tys. 174 samochody i wygenerował 708 mln euro zysku netto. Firma inwestuje w nowe linie produkcyjne, ale zaznacza, że jej docelowe moce produkcyjne i tak nie przekroczą około 20 tys. aut rocznie. Dlaczego? Bo chce utrzymać luksusowy charakter samochodów. I ich ceny.
Zakup samochodu marki Bentley to wydatek co najmniej miliona złotych. Mało kto kupuje jednak wersję bazową. Jak pisał autokult.pl, za sprawą niezliczonych opcji personalizacji, katalogowa cena nierzadko jest podwajana przez klientów. Hallmark podkreślił, że "elektromobilność oznacza podwyższenie kosztów w sektorze motoryzacyjnym".
W przypadku samochodów elektrycznych największy udział mają akumulatory trakcyjne. - Dziś samochody elektryczne są średnio o 50 proc. droższe w zakupie niż ich konwencjonalne odpowiedniki - mówił Adrian Hallmark.
A w segmencie luksusowym trudno będzie o kompromisy.
Jeśli zapytasz klientów Bentleya, czy preferują osiągi, zasięg, wygodę ładowania czy luksus, odpowiedzą: tak - stwierdził nasz rozmówca.
Pierwszy elektryczny Bentley. Konieczne superszybkie ładowarki
Debiut pierwszego elektrycznego Bentleya zaplanowały został na 2025 rok. Swoją premierę miał już pierwszy elektryczny Rolls-Royce, czyli model Spectre. Czego można się spodziewać po elektrycznym Bentleyu? Na pewno nie zasięgu na poziomie 1000 km. Hallmark powiedział, że firma celuje w około 600 km na jednym ładowaniu.
- Będzie to porównywalny wynik z naszymi dzisiejszymi modelami. Większość ludzi zdecydowanie będzie musiała sobie zrobić dłuższą przerwę zanim pokona tak długi odcinek. Dlatego tak ważne jest super-szybkie ładowanie, które będzie mogło się odbyć podczas trwającej 20-30 minut przerwy - stwierdził szef Bentleya.
Unijna norma Euro 7. "Warunki niemal nie do osiągnięcia"
Hallmark wyliczał, że chcąc nadal produkować samochody z silnikami spalinowymi, Bentley musiałby spełniać coraz bardziej rygorystyczne normy emisji spalin. A te różnią się na głównych rynkach - w Unii Europejskiej, gdzie przygotowywana jest norma Euro 7, w Chinach czy w USA.
- I równocześnie rozwijać samochody elektryczne. Musieliśmy się na coś zdecydować. Nie możemy w nieskończoność inwestować w technologię, która jest w odwrocie. Owszem, stracimy z tego powodu część klientów, ale zyskamy też wielu nowych - stwierdził Hallmark.
Dość powiedzieć, że w 2024 r. z taśm montażowych w Crewe zjedzie ostatni Bentley wyposażony w silnik W12. Hallmark podkreślił, że ani Bentley, ani Volkswagen Group nie są przeciwko zaostrzonej normie Euro 7.
Ale warunki, które ona narzuca, są niemal nie do osiągnięcia przez przemysł motoryzacyjny w perspektywie 18 miesięcy - powiedział.
To właśnie norma Euro 7, która ma wejść w życie w lipcu 2025 r., jest wskazywana jako powód, dla którego część producentów samochodów przestawi się na auta elektryczne znacznie wcześniej. - Z punktu widzenia branży motoryzacyjnej 2035 r. to jest "jutro". I dlatego uważamy, że nowa norma emisji spalin EURO 7 powinna zostać wprowadzona w złagodzonej wersji. W porównaniu z koniecznymi do poniesienia nakładami finansowymi, poprawi parametry emisyjne samochodów już tylko nieznacznie - mówił w rozmowie z money.pl Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Paliwa syntetyczne. "To nie jest powód, by wrócić do silników spalinowych"
Niemcy zagroziły wetem dla unijnego planu "Fit for 55", ponieważ chcą, aby oprócz samochodów elektrycznych i napędzanych wodorem, Unia Europejska zgodziła się także na pojazdy z konwencjonalnym napędem, ale zasilane paliwem syntetycznym.
Pod tym pojęciem kryje się na przykład benzyna produkowana z zielonego wodoru. Ponieważ wykorzystuje CO2 pobierany z powietrza, już wyemitowany do atmosfery, może być nazywana paliwem zeroemisyjnym. Bo emisję CO2 do atmosfery liczy się tylko raz.
W technologię paliw syntetycznych inwestuje Porsche, należące do tej samej Grupy Volkswagena co Bentley.
- Paliwa syntetyczne to ważny element strategii redukcji emisji CO2. Rocznie sprzedaje się 80 milionów nowych aut, a po drogach już jeżdżą ich 2 miliardy. Te samochody nie znikną z ulic przez dekady. Benzyna będzie dostępna na stacjach paliw jeszcze w 2050 r. i później. Dlatego paliwa syntetyczne to bardzo dobre rozwiązanie dla zeroemisyjności już istniejącej floty. Jednak dla Bentleya nie jest to powód, aby wrócić do silników spalinowych - stwierdził Hallmark.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.