Na koniec stycznia w Polsce zarejestrowanych było 63,7 tys. aut z napędem elektrycznym. Tak wynika z Licznika Elektromobilności publikowanego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Jednak zaledwie połowa tej liczby to auta w pełni elektryczne (BEV). Niewiele jak na obiecywany przez premiera Morawieckiego milion aut elektrycznych w 2025 r.
Na drodze elektromobilności dla mas stoi m.in. wyższa cena auta elektrycznego w porównaniu z jego spalinowym odpowiednikiem i brak infrastruktury ładowania. Zwłaszcza gdy mówimy o mieszkańcach blokowisk, niedysponujących własnym garażem. To ostatnie, w połączeniu z ograniczonym zasięgiem na jednym ładowaniu, dla niektórych nabywców może być barierą nie do przejścia. Są jednak klienci, dla których ani cena, ani ładowarki, ani zasięg "elektryków" nie stanowią problemu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolls-Royce Spectre. Luksusowego "elektryka" bariery nie dotyczą
Reporterka Bloomberga, Hannah Elliot, miała okazję przetestować elektrycznego Rolls-Royce'a Spectre w Republice Południowej Afryki. CEO tej luksusowej marki Torsten Müller-Ötvös udzielił jej wywiadu. Wynika z niego, że dla najbogatszych wymienione wcześniej bariery nie stanowią problemu.
Pierwszy elektryczny Rolls-Royce, model Spectre, który na drogi wyjedzie w tym roku, oferuje około 500 km zasięgu na jednym ładowaniu. A kosztuje 500 tys. dol., czyli ponad 2,5 mln zł. I może się wydawać, że to mało jak na tak drogie auto, bo wynik 500 km jest osiągalny dla znacznie tańszych samochodów elektrycznych Mercedesa, BMW, a nawet i Volkswagena. Z kolei Lucid Air ma oferować nawet powyżej 800 km na jednym ładowaniu.
Müller-Ötvös przekonywał, że dla luksusowego elektrycznego auta 500 km to więcej niż wystarczający zasięg. - Zazwyczaj nasi klienci nie jeżdżą Rolls-Roycem na długie dystanse. To w dużej mierze jazda do miasta. Zwykle nie są to podróże z Londynu do Edynburga i z powrotem w jeden dzień - powiedział szef Rolls-Royce'a.
Również infrastruktura ładowania wydaje się nie być problemem dla nabywców elektrycznego Rolls-Royce'a. - Wielu naszych klientów, co ciekawe, ma już spore doświadczenie z samochodami elektrycznymi, więc w ich garażach można znaleźć już urządzenia do ładowania - zaznaczył.
To nie samochód. To dobro luksusowe
W podobnym tonie szef Rolls-Royce'a wypowiadał się kilka miesięcy temu w rozmowie z serwisem e.autokult.pl. Podkreślał, że to nie zasięg decyduje o tym, czy klient segmentu luksusowego zdecyduje się na "elektryka", czy nie.
Musisz wyzbyć się myślenia o nim w kategoriach samochodu. To dobro luksusowe. Spalinowe modele marki też nie przejadą na jednym baku więcej niż 500 km, a nikt nigdy nie prosił mnie o większy bak - mówił.
Poza tym, w przypadku samochodów luksusowych, dodatkowego znaczenia nabierają cechy charakterystyczne dla aut elektrycznych. To m.in. płynne ruszanie z miejsca, brak wibracji silnika i wreszcie cisza panująca we wnętrzu, nawet przy dużych prędkościach. Dotychczas, aby to osiągnąć, konieczne były drogie silniki o wysokiej kulturze pracy i setki kilogramów materiałów wygłuszających wnętrze.
Widmo recesji nie odstrasza. "Ani jednej rezygnacji"
Bloomberg powołuje się na dane firmy Mundus, z których wynika, że w drugim kwartale 2022 r. 26 proc. posiadaczy "elektryków" wymieniło swoje używane auto elektryczne na nowe albo kupiło drugie.
Nie odstrasza nawet kryzys i widmo recesji. Po rekordowym 2022 r. Rolls-Royce optymistycznie patrzy w przyszłość. Książka zamówień na model Spectre pęcznieje i ten, kto ustawi się w kolejce dziś, odbierze swojego elektrycznego Rolls-Royce'a pod koniec 2024 lub nawet na początku 2025 r. - Nie widziałem jeszcze ani jednej rezygnacji - powiedział Müller-Ötvös.
Hannah Elliot zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Przesiadka bogatych klientów z aut z silnikami V12 do tych zeroemisyjnych powinna cieszyć. Jednak podkreśla, że nie chodzi o to, aby elektromobilność była ekskluzywna. "Posiadanie przez niektórych ludzi wielu pojazdów elektrycznych, podczas gdy inni nie mogą sobie na nie pozwolić, nie przynosi większych korzyści" - czytamy w jej artykule.
Jeśli elektromobilność ma się przysłużyć środowisku, co zakłada m.in. unijny plan Fit for 55, to potrzebne są przede wszystkim tanie i atrakcyjne samochody elektryczne dla mas. Oraz infrastruktura, która umożliwi ich wygodne ładowanie w miejscu zamieszkania i/lub pracy na co dzień. A w trasie pozwoli szybko uzupełnić akumulatory, aby dojechać do dowolnie obranego celu na mapie.
"W końcu samochód elektryczny pomaga w dekarbonizacji świata tylko wtedy, gdy kompensuje zarówno jazdę na benzynie, jak i znaczną emisję potrzebną do wyprodukowania pojazdu. Jedynym sposobem na pokrycie kosztów emisji dwutlenku węgla przez samochód elektryczny jest wyrównanie różnicy w ilości przejechanych kilometrów, a to nie ma miejsca, gdy stoi on w garażu w domu" - możemy przeczytać w jej artykule.