– Tłuste koty z PiS, pakujcie kuwety! – powiedział w debacie przedwyborczej w TVP obecny marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Po wyborach, które za chwilę odsuną PiS od władzy, słowa Hołowni wywołują jeszcze większy lęk, nie tylko wśród wysoko postawionych nominatów ustępującej partii, ale też pracowników niższego szczebla.
Będą czyścić wszystkich, łącznie z sekretarkami – słyszymy w jednym z rządowych resortów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobne obawy pojawiają się w państwowych koncernach, fundacjach i administracji samorządowej. Tam lęk jest podwójny. Pracownicy boją się nie tylko nowej władzy, ale też "swoich z Prawa i Sprawiedliwości", którzy stracili pracę i którym trzeba będzie ustąpić wkrótce swojego miejsca.
– Instytucje państwowe muszą zachować ciągłość funkcjonowania i nikt nie zakłada irracjonalnego działania – mówi nam poseł KO Cezary Grabarczyk. Dodaje jednak, że każdy, kto naruszył prawo lub podejmował decyzje obarczone niegospodarnością musi się liczyć z konsekwencjami.
Zmiana prawa w ostatniej chwili
Ale choć raczej pewne jest, że "tuskowa" miotła kadrowa dotrze do wielu miejsc, to nowej ekipie rządzącej sprzątanie może nie pójść tak gładko, jak się niektórym wydaje.
Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości oraz działacze "Solidarności" liczyli się z możliwością utraty władzy i jeszcze przed wyborami zabezpieczyli swoje kadry przed zwolnieniami – uważa przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Piotr Moniuszko.
Ma na myśli dodany – niedawno i bez rozgłosu – do Kodeksu postępowania cywilnego przepis, który zaczął obowiązywać od 22 września 2023 r.
W dużym skrócie stanowi on, że pracownika podlegającego szczególnej ochronie można zwolnić jedynie za zgodą sądu. Pracownik taki ma zapewnioną z urzędu ochronę swojego miejsca pracy aż do czasu wydania prawomocnego wyroku w jego sprawie.
Szczególnej ochronie podlegają m.in. kobiety w ciąży, osoby w wieku przedemerytalnym, część związkowców oraz żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
Przepisy, które weszły w życie we wrześniu tego roku stawiają pracownika, który podlega szczególnej ochronie przed wypowiedzeniem umowy o pracę w bardzo uprzywilejowanej sytuacji – przyznaje adwokat Mateusz Gołacki z Kancelarii Sadowski i Wspólnicy.
Dodaje, że jeżeli taki pracownik odwoła się od złożonego mu wypowiedzenia lub dyscyplinarnego rozwiązania umowy o pracę i złoży wniosek o przywrócenie do pracy, sąd ma obowiązek przywrócić go do pracy na czas trwania postępowania.
W praktyce takie postępowanie sądowe może trwać nawet kilka lat. – W tym okresie pracownik będzie otrzymywać wynagrodzenie i będzie korzystać z wszystkich uprawnień pracowniczych – podkreśla prawnik.
Pracodawca ma obowiązek zastosowania się do postanowienia sądu o tzw. zabezpieczeniu. Jeśli tego nie zrobi, grozić mu może grzywna w wysokości do 15 tys. zł. Grzywna może być powtarzana w przypadku dalszego niewykonania postanowienia.
Kierownicy w związkach zawodowych
Zdaniem Piotra Moniuszki nowe przepisy mogą być skuteczną bronią przed miotłą nowej władzy.
Jak ustalił money.pl, w samej tylko pocztowej "Solidarności", do której przynależy na poczcie 11 tysięcy członków, co najmniej 220 pracowników może być objętych ochroną przed zwolnieniem.
Związkowcy mogą wskazać osoby, które chcą chronić, jednak w przypadku poczty – jak podaje Moniuszko – na liście "Solidarności" jest wiele osób pełniących funkcje kierownicze w spółce, a nie tych, którzy faktycznie narażeni są na represje ze strony pracodawcy. – To rodzaj zabezpieczenia dla kadry zarządzającej przed zwolnieniem – uważa Moniuszko.
Zapytaliśmy biuro prasowe Poczty Polskiej, ilu członków związków zawodowych jest chronionych i jednocześnie pełni funkcje kierownicze w spółce, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Skierowano nas z tymi pytaniami do "Solidarności". Związkowcy jednak nie potrafili powiedzieć, kto jest na liście osób chronionych przed zwolnieniem i ile takich osób jest.
Nie udało się nam również ustalić aktualnej liczby żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) pracujących na Poczcie Polskiej.
Warto wspomnieć, że przed zwolnieniem żołnierzy WOT chroni nie tylko nowy opisany wyżej przepis, ale też Ustawa o Obronie Ojczyzny, o ile pracują dłużej niż 12 miesięcy w swoim miejscu pracy i nie jest to zwolnienie dyscyplinarne.
Dwa lata temu Poczta Polska była wyróżniona przez WOT jako Pracodawca przyjazny WOT!". Spółka informowała wówczas, że zatrudnia 160 żołnierzy w tej formacji.
Popularność WOT rośnie?
To niejedyna duża spółka z sektora publicznego, która zatrudnia żołnierzy WOT. Wielu pracowników Polskiego Radia również do tej formacji przynależy, to samo dotyczy dużych spółek górniczo-energetycznych.
Zapytaliśmy KGHM, Orlen oraz Polską Grupę Górniczą, ile mają pracowników chronionych przed zwolnieniami i jednocześnie żołnierzy WOT oraz chronionych związkowców, ale i tym razem odpowiedzi się nie doczekaliśmy. Orlen odpisał nam, że nie ujawnia takich danych.
Tymczasem, jak podaje WOT, 17 i 18 listopada odbyło się jedno z największych powołań do służby w tym roku. W szeregi formacji wstąpiło ponad 1300 osób.
Statystycznie ponad połowa, to pracownicy zatrudnieni na umowach o pracę, a co piąty ochotnik to kobieta. Do WOT można wstąpić teoretycznie nawet po 50. roku życia i służyć do 60. roku życia w przypadku kobiet i do 65. roku w przypadku mężczyzn.
Zapytaliśmy biuro prasowe WOT o to, skąd takie duże zainteresowanie w listopadzie wstępowaniem do formacji, czy ma ono związek z obawami części pracowników przed utratą pracy. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że WOT nie organizował naborów w związku z sytuacją w kraju (chodziło m.in. o wybory), a do "kumulacji" w listopadzie doszło, ponieważ trzeba było nadrobić zaległe rekrutacje.
Usłyszeliśmy również, że ci, którzy decydują się na wstąpienie do WOT teraz, muszą liczyć się z tym, że ochrona prawna obejmie ich, dopiero gdy dostaną tzw. kartę powołania, czyli mniej więcej po miesiącu.
Pomyśleli też o zamrożeniu kosztów
Rząd PiS nie tylko utrudnił pracodawcom zwolnienia niektórych kategorii pracowników, ale zadbał również o to, by stać ich było na ewentualny proces z pracodawcą. Jeszcze przed wyborami wprowadzono nowe przepisy.
– Obecnie każdy pozew, który składa pracownik przeciwko pracodawcy, jest zwolniony z opłaty, bez względu na to, czy wnosi go dyrektor zarabiający 200 tys. zł rocznie, czy pracownik ochrony z roczną pensją 50 tys. zł – wskazuje prawnik i ekspertka rynku pracy w Pracodawcach RP Katarzyna Siemienkiewicz.
Zdaniem Miłosławy Strzelec-Gwódź, radcy prawnej i specjalistki prawa pracy w GP Kancelaria Radców Prawnych, znowelizowane w tym roku przez PiS przepisy Kodeksu pracy oraz Kodeksu postępowania cywilnego będą zachęcać zwalnianych pracowników do kierowania spraw do sądu.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl