Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Nad Europą wisi widmo wzrostu cen gazu. Dwa kraje mogą na tym skorzystać

Podziel się:

Groźba strajku w Australii, która jest jednym z głównych producentów LNG na świecie, spowodowała, że wróciły pytania o bezpieczeństwo energetyczne podczas najbliższej zimy. – Kryzys energetyczny się nie skończył. Ceny znów mogą poszybować w górę – mówią eksperci. Dwa kraje mogą na tym skorzystać.

Nad Europą wisi widmo wzrostu cen gazu. Dwa kraje mogą na tym skorzystać
Widmo strajków w australijskich zakładach LNG zaczyna straszyć Europę. Chińczycy mogą to wykorzystać (Photo by Li Jianqiang/VCG via Getty Images) (GETTY, VCG)

Do rozpoczęcia sezonu grzewczego pozostało jeszcze kilka miesięcy, tymczasem widmo strajków w australijskich zakładach LNG zaczyna straszyć Europę. Zakłady Chevron Corp. i Woodside Energy Group, odpowiadają za ponad 10 proc. światowych dostaw LNG. Powróciły więc obawy o stabilność dostaw gazu również do Europy.

Perspektywa ograniczenia dostaw spowodowała, że po raz pierwszy od dwóch miesięcy ceny gazu wzrosły do ponad 40 euro/MWh. Pojawił się od razu niepokój, że ceny gazu znów drastycznie poszybują w górę. Nie jest to jednak jedyne zagrożenie, które tej zimy może czekać Europę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Plan Putina na Afrykę. "Zaprowadzić rządy autorytarne, zaszczepić rosyjski model zarządzania"

Kryzys energetyczny się nie skończył. "Równowaga na rynku jest krucha"

Sytuacja na rynku gazu jest w tej chwili rzeczywiście napięta. Panuje duża nerwowość. Mimo że ceny gazu w ostatnim czasie spadały i doszły prawie do poziomu sprzed wojny w Ukrainie, to rośnie obawa, że z powodu strajków w Australii może ponownie dojść do destabilizacji łańcuchów dostaw, co może zakłócić dostawy gazu również do Europy – przyznaje Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24.com, w rozmowie z money.pl.

Dodaje, że jeżeli dostawy australijskiego LNG zostałyby na dłuższą metę wstrzymane, to wówczas dotknie to w pierwszej kolejności region Pacyfiku, ponieważ gaz skroplony z Australii dostarczany jest tam w pierwszej kolejności. – Skutek będzie taki, że kraje tego regionu będą musiały ściągać LNG z innych kierunków. W związku z tym ceny w tym rejonie mogą wzrosnąć. Dostawcom gazu będzie opłacało się ściągać tutaj LNG z innych części świata – zauważa.

"Wzrost cen gazu pogorszy sytuację gospodarki"

Na razie Polska nie musi obawiać się, że zabraknie nam LNG. – Mamy zapewnione dostawy z takich kierunków jak USA i Katar, ściągamy także mniejsze wolumeny z Norwegii. Mamy również gazociąg Baltic Pipe oraz własne wydobycie – przypomina Jakub Wiech.

Według niego dla Polski dużo poważniejszym zagrożeniem będzie wzrost cen gazu na rynku europejskim. – Gdyby znów doszło do skoku cen, takiego jak latem ubiegłego roku, to przełoży się to na gorszą kondycję europejskiego przemysłu i wyższe ceny energii elektrycznej w UE i w Polsce – przewiduje.

Przypomina, że rozwiązanie problemów związanych ze wzrostem cen zostało okupione ogromnym kosztem, co odczuwamy do dziś.

W ubiegłym roku na wsparcie odbiorców energii państwa UE wydały prawie 800 mld euro. To są gigantyczne kwoty, do tego doszedł spadek popytu na gaz wymuszony presją regulacyjną i rynkową, który w skali UE sięgnął nawet 16 proc., co było z kolei zasługą łagodnej zimy, która obniżyła zapotrzebowanie na gaz – wskazuje.

Ekspert uważa, że gdyby sytuacja z ubiegłego roku miała się powtórzyć, musielibyśmy się także liczyć z rosnącą presją inflacyjną. Co jak nietrudno się domyślić, miałoby negatywne konsekwencje dla wielu sektorów gospodarki.

Chiny będą podsycać kryzys energetyczny?

Dostawy LNG pomagają obecnie Europie zapełnić lukę po rosyjskich dostawach. Przypomnimy, że przed wybuchem wojny w lutym 2022 roku Rosja zaspokajała około 40 proc. unijnego zapotrzebowania na gaz.

Obecnie UE jest największym na świecie importerem LNG. Zdaniem ekspertów Chiny mogą chcieć to wykorzystać.

Niedawno Chiny podpisały duży kontrakt na dostawy skroplonego gazu LNG z Kataru. Ma on obowiązywać przez najbliższe 27 lat. W tym czasie do Chin ma przypłynąć 4 mln ton skroplonego gazu ziemnego rocznie.

Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl, uważa, że Chińczykom może w najbliższym czasie zależeć na podsyceniu kryzysu energetycznego. Dlatego będą chcieli pozyskać jak najwięcej LNG, które potrzebne jest także Europie.

Według niego Chiny, jeśli będą chciały, mogą użyć zarezerwowanego przez siebie LNG jako karty przetargowej w relacjach z Europą i wykorzystać gaz do politycznych nacisków, podobnie jak do niedawna robił to Kreml. "Chińczycy mogą reeksportować LNG do Europy z zyskiem lub ograniczyć taką możliwość w różnych celach, także wrogich" – ostrzegał w BiznesAlert.pl.

Gdy nastanie mroźna zima, takie działania Chin mogą tylko pogłębić kryzys energetyczny na Starym Kontynencie.

Jaką strategię obierze w tym momencie Rosja? – Kreml przyjął raczej strategię wyczekiwania. Liczy na efekt zmęczenia wojną. To jest dla Putina największą nadzieją. Wszystkie czynniki ekonomiczne, które to potęgują, będą dla niego wodą na młyn – podkreśla Jakub Wiech.

Rosjanie mają nadal zakontraktowane przepustowości

Zdaniem ekspertów trzeba również liczyć się z tym, że tej zimy deficyt gazu może pojawić się na całym europejskim rynku.

W ubiegłym roku zabrakło w całej Europie blisko 55 mld metrów sześciennych gazu. Trudno oczekiwać, że ten deficyt zostanie całkowicie zniwelowany. W niektórych państwach może być to powodem wzrostu cen gazu. Mimo to nie wydaje mi się, aby tej zimy doszło do tak wysokiego wzrostu cen jak rok temu – podkreśla dr hab. Mariusz Ruszel, prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza, profesor Politechniki Rzeszowskiej.

Mariusz Ruszel zwraca także uwagę na inną ważną kwestię – zakontraktowanie przepustowości interkonektorów, czyli połączeń gazowych pomiędzy krajami.

Rosjanie mają je nadal w wielu punktach zakontraktowane poprzez różne zagraniczne spółki córki. W praktyce, nawet jeśli na rynku będzie więc wystarczająca ilość gazu, Rosjanie poprzez zakontraktowane przepustowości mogą zakłócać przesył gazu. – Pojawia się pytanie, czy Komisja Europejska będzie w takich wypadkach skutecznie reagować? – zastanawia się ekspert.

Zwraca także uwagę na to, że w Europie system interkonektorów gazowych nie jest nadal w pełni rozwinięty, a w niektórych miejscach go nie ma – np. pomiędzy Włochami a Francją. To oznacza, że nawet jeżeli UE ściągnie statkami duże ilości LNG, to i tak gazu może zabraknąć. – Brak rozwiniętej infrastruktury dwukierunkowych interkonektorów oraz ich kontraktacja może więc uniemożliwić przesłanie gazu do określonych punktów i to w tej chwili jest największy problem – podkreśla nasz rozmówca.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl