Ministerstwo Rozwoju od dłuższego czasu pracuje nad przepisami, których efektem będzie wprowadzenie klas energetycznych dla nieruchomości, na wzór tych, które znamy ze sprzętu AGD.
Od przyszłego roku każdy budynek będzie posiadać dokument, w którym znajdzie się świadectwo energetyczne nieruchomości i informacja, do jakiej klasy energetycznej należy. Klasyfikacja będzie obejmować oznaczenia od A do G.
Litera A będzie oznaczać najwyższą klasę energetyczną, czyli budynek prawie zeroemisyjny. Z kolei G będzie określać najbardziej energochłonne budynki, nazywane "wampirami energetycznymi".
Dlaczego pojawią się klasy energetyczne, skoro obowiązują już świadectwa energetyczne? To wymóg nowej unijnej dyrektywy EPBD (ang. Energy Performance of Buildings Directive). Zmiany są konieczne, bo jesteśmy jedynym krajem w UE, który jeszcze takich klas nie wprowadził.
Klasy energetyczne pokażą prawdę o tym, ile energii zużywają nasze domy i co trzeba zmienić, aby stały się bardziej energooszczędne — mówią eksperci.
Klasy energetyczne to nie tylko sposób na niższe rachunki
Co wejście nowych przepisów oznacza w praktyce? Krajowa Agencja Poszanowania Energii (KAPE), która świadczy usługi dla instytucji publicznych, przedstawiła ostatnio swoją propozycję. KAPE współpracuje w tej sprawie z Ministerstwem Rozwoju.
Zgodnie z propozycją przedstawioną przez KAPE, najwyższą klasą A będą określane budynki jednorodzinne, które zużywają poniżej 59 kWh na jeden mkw. powierzchni rocznie oraz 63 kWh na mkw. rocznie dla budynków wielorodzinnych.
Z kolei budynki określane jako "wampiry energetyczne" zużywające od 531 do 469 kWh na mkw. rocznie będą przypisywane do najniższej klasy G.
W praktyce dzięki takiej klasyfikacji informacje zarezerwowane dotąd dla fachowców, staną się "czytelne" dla przeciętnego Kowalskiego. Informacja o klasie budynku będzie także ważną informacją zarówno dla właściciela, jak i użytkownika nieruchomości. Tak jak w przypadku sprzętu AGD, im wyższa klasa, tym eksploatacja danej nieruchomości będzie tańsza — podkreśla Katarzyna Wardal ekspertka Fali Renowacji.
Ekspertka zwraca także uwagę na fakt, że tego typu klasyfikacja w krajach UE funkcjonuje już od dawna. — Wprowadzenie klas energetycznych w Polsce to jednak nie tylko sposób na niższe rachunki, czy czystsze powietrze. Ten trend może przynieść także ożywienie gospodarcze, związane z falą termomodernizacji — przekonuje.
Jej zdaniem korzyści jest znacznie więcej. W wielu krajach UE, właściciele nieruchomości, który zdecydują się na podwyższenie klasy energetycznej swojego budynku, mogą liczyć również na wyjątkowo korzystne dotacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Świadectwa energetyczne były dotąd traktowane "po macoszemu"
Wiesław Sarosiek, członek zarządu Narodowej Agencji Poszanowania Energii, uważa podobnie, jego zdaniem wprowadzenie klas energetycznych to szansa na to, że więcej osób zwróci uwagę na kwestie związane z oszczędnością energii.
— Świadectwa energetyczne były dotąd często traktowane "po macoszemu", jako zło konieczne. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem "że są niepotrzebne" — mówi.
Nasz rozmówca podkreśla, że w praktyce nie mamy jednak alternatywy, bo poprawa parametrów energetycznych nieruchomości daje konkretne oszczędności, a ceny nośników energii systematycznie rosną. — Dlatego, jeśli ktoś mówi, że nie stać go na termomodernizację, to warto go zapytać, czy stać go w takim razie na płacenie wysokich rachunków za energię? — pyta.
Ekspert uważa jednocześnie, że każdą nieruchomość należy rozpatrywać indywidualnie. Wymiana źródła ciepła w domu przed przeprowadzeniem termomodernizacji nie ma na przykład sensu, bo trzeba wówczas przyjąć wyższe zapotrzebowanie na energię dla budynku. Lepiej jest najpierw ocieplić budynek, a dopiero potem wymienić w nim źródło ciepła i dostosować jego parametry do nowego standardu cieplnego budynku. W praktyce jednak dopiero audyt energetyczny wskaże nam, co powinniśmy zrobić, aby nasz dom stał się efektywny energetycznie.
— Informacje zawarte w audycie to wiedza, która może dać odpowiedź na kluczowe pytanie, dlaczego płacimy wyższe rachunki, niż na przykład nasz sąsiad — mówi ekspert.
"Albo będziemy dopłacać do utrzymania nieruchomości, albo je zaczniemy modernizować"
Wprowadzenie klas energetycznych zmieni także rynek nieruchomości.
To kolejny etap zwrócenia uwagi Polaków na koszty eksploatacji nieruchomości. Świadectwa energetyczne również wskazują na tę kwestię, jednak dopiero klasy energetyczne pokażą, co jest korzystne dla naszego "portfela". Kalkulacja jest prosta albo będziemy dopłacać do utrzymania nieruchomości, albo je zmodernizujemy — mówi Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.
Błeszyński uważa także, że dla rynku nieruchomości wprowadzenie klas energetycznych to kolejny sygnał, że coraz mniej liczy się tylko "widok z okna", a coraz ważniejsze są takie kwestie jak koszty utrzymania.
— Podwyższenie parametrów energetycznych danej nieruchomości będzie się wiązało także z wzrostem jej wartości. Nowy trend przełoży się również na rynek kupującego i wynajmującego. W efekcie coraz częściej nabywcy i wynajmujący będą wybierać nieruchomości z niższymi kosztami eksploatacyjnymi, będą z kolei unikać "wampirów energetycznych" — podkreśla.
Skąd pieniądze na termomodernizację?
Osoby zainteresowane termomodernizacją mogą także liczyć na spore fundusze, które oferowane są m.in. w ramach programu "Czyste Powietrze".
Od stycznia tego roku obowiązuje nowa wersja programu. Wysokość dopłaty zależy od zakresu inwestycji, ale maksymalna kwota dofinansowania na kompleksową termomodernizację wynosi aż 135 tys. zł, ale pod warunkiem, że wymienimy źródło ciepła na pompę ciepła. Jeśli ktoś wybierze inny rodzaj ogrzewania, może liczyć na 115 tys. zł. Dodatkowe dofinansowanie w wysokości 1200 zł przewidziano także na wykonanie audytu energetycznego, który jest obowiązkowy.
Kolejnym wsparciem jest ulga termomodernizacyjna. Umożliwia ona odliczenie od dochodów wydatków na termomodernizację. Czas jej realizacji to maksymalnie trzy lata. Odliczona kwota nie może jednak przekroczyć 53 tys. zł, ale w przypadku małżeństwa można odliczyć dwa razy więcej, czyli 106 tys. zł.
Specjalny fundusz UE ma pomóc w walce z ubóstwem energetycznym
Wprowadzenie klas energetycznych mimowolnie nasuwa pytania o to, co stanie się z nieruchomościami, których właścicieli nie będzie stać na poniesienie kosztów termomodernizacji.
Tymczasem jak wynika z danych Instytutu Badań Strukturalnych, ten problem może dotyczyć co najmniej 4,6 mln Polaków, zamieszkujących głównie małe miejscowości oraz wsie. W praktyce te osoby zmagają się z tzw. ubóstwem energetycznym i nie mają środków na wkład własny, niezbędny do pozyskania finansowania dla termomodernizacji.
Do tej grupy będzie adresowany specjalny unijny Społeczny Fundusz Klimatyczny, który rozpocznie działalność w 2026 roku. Ma on służyć "zapewnieniu sprawiedliwej i nastawionej na włączenie społeczne transformacji klimatycznej".
Z funduszu będą mogły korzystać gospodarstwa domowe, które szczególnie dotknie ubóstwo energetyczne oraz mikroprzedsiębiorstwa.
70 proc. budynków mieszkalnych w Polsce wymaga modernizacji
Rynek termomodernizacji domów ma być także jednym z beneficjentów funduszy pochodzących z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Na ten cel przeznaczone jest aż 3,5 mld euro.
Przypomnijmy, z danych Fali Renowacji wynika, że, ok. 70 proc. z blisko 6,9 mln polskich budynków mieszkalnych wymaga modernizacji, a ok. 16 proc. z nich, czyli ok. miliona, to tzw. wampiry energetyczne, które odpowiadają za zużycie jednej trzeciej całkowitej ilości energii zużywanej we wszystkich. Jednocześnie 30 proc. najbardziej energochłonnych budynków mieszkalnych, czyli około 2 mln, odpowiada za ponad połowę tego zużycia.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl