Od kilku tygodni w money.pl piszemy o anomaliach na stacjach paliw w Polsce. Gdy u naszych sąsiadów ceny idą w górę, u nas wyraźnie spadają.
Na stacji Orlenu w Kudowie-Zdroju, tuż przy granicy z Czechami, litr benzyny 95 kosztował w środę 6,07 zł, a litr diesla 6,02 zł. Konkurencja jest droższa. W tym samym mieście i czasie tankując na Shellu trzeba było zapłacić odpowiednio 6,24 zł i 6,19 zł. Jeszcze drożej za benzynę 95 zapłacilibyśmy na stacji BP - 6,29 zł za litr, natomiast diesel kosztował tyle samo, co na Shellu - 6,19 zł. Klienci stacji Circle K zapłacić musieli odpowiednio 6,15 i 6,10 zł za litr.
"Tylko szaleniec nie zdecydowałby się u was tankować"
Przy takich cenach Czesi z okolicznych miejscowości wolą tankować w Polsce. Mają o wiele taniej, nawet jeśli zatankują u konkurencji Orlenu. - W Czechach za litr benzyny musimy zapłacić od 38 do nawet 42 czeskich koron w zależności od miejsca. W Polsce tymczasem zapłacimy za litr benzyny 32-33 korony, więc widać zdecydowaną różnicę. Tylko szaleniec lub bogaty człowiek, mając blisko do polskiej stacji, nie zdecydowałby się u was tankować - mówi nam Jan Bubencik, którego spotkaliśmy, gdy tankował na Orlenie po polskiej stronie granicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie mija minuta, a przy dystrybutorze parkuje kolejny Czech, František Melnicky.
To obłęd, co się dzieje z cenami. Zazdrościmy Polakom. Przyjeżdżam tu nie tylko po benzynę, ale także po papierosy dla żony. Ona mówi, że można je kupić nawet o jedną trzecią taniej - przekonuje w rozmowie z money.pl Czech.
František Melnicky, żeby zatankować w Polsce, pokonuje trasę 50 kilometrów, ale i tak uważa, że warto. - Jestem tu kilka razy w miesiącu, ale mam znajomych, którzy regularnie odwiedzają polskie stacje. Znam osoby, mieszkające przy granicy, które przestały tankować w Czechach - mówi w rozmowie z money.pl pan František.
Potwierdza to Julia Adamiak, która pracuje na Orlenie przy granicy.
- Jestem tutaj od 6.45 i 98 proc. klientów to byli Czesi. Czyste szaleństwo. Czesi wykupują wszystko. Nie tylko benzynę, ale też papierosy, całymi sztangami - mówi w rozmowie z money.pl pracownica Orlenu. Faktycznie, na stacji widzimy przetrzebione półki z papierosami.
Byliśmy na czeskim Orlenie. Tak różnią się ceny
Dla nich nasze ceny to tak, jakby mieli za darmo. Może trochę przesadzam, ale leją benzynę nie tylko do baków, ale także do kanistrów. Leją ile się da, na maksa - żartuje pani Julia.
- Tego się nie da opisać, od wczoraj mam "w nogach" ponad pięć kilometrów, można sprawdzić, mam licznik kroków w komórce. Nic nie robię, tylko podchodzę do dystrybutorów i pomagam tankować, oczywiście głównie Czechom - mówi kolejny pracownik Orlenu.
- Polacy pokazują, jak to się robi. My nie umiemy w politykę cenową i efekty są takie, że ceny paliw u nas są wysokie - mówi nam kolejny Czech spotkany na Orlenie. - Powód jest prosty, u nas niedługo są wybory - tłumaczy mu pracownik stacji.
Przejeżdżamy przez granicę i po chwili wjeżdżamy do czeskiego Náchodu. Orlen też ma tutaj swoją stację paliw, ale w Czechach działa pod nazwą Benzina. Patrzymy na ceny na pylonie. Benzyna 95 kosztuje 38,90 korony czeskiej za litr, a diesel 38,60 korony. W przeliczeniu na polska walutę to 7,38 zł i 7,32 zł. Przypomnijmy - na Orlenie po polskiej stronie jest to 6,07 zł i 6,02 zł.
Jak to się przekłada na realne koszty tankowania? Porównaliśmy, kupując niemal taką samą ilość benzyny 95 w obu krajach. W Polsce było to 9,99, a w Czechach 10,01 litra. Na polskim Orlenie zapłaciliśmy 60,64 zł, a na czeskiej Benzinie 389,40 korony czeskiej, czyli równowartość ok. 74 zł. Różnica to więc ponad 13 złotych.
"Polska bardzo mocno odstaje"
Już pod koniec sierpnia na "anomalię" w cenach paliw w Polsce zwrócili uwagę analitycy banku Goldman Sachs, o czym w money.pl pisaliśmy jako pierwsi. Stwierdzili oni, że gdy w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech ceny paliw latem rosły wraz ze zwyżką notowań ropy naftowej, to w Polsce nie. Przywołało to skojarzenia z tzw. cudem na Orlenie, czyli sytuacją z przełomu roku. Mimo przywrócenia 23-proc. stawki VAT na paliwa, ceny paliw na Orlenie niemal się wtedy nie zmieniły.
Obserwacje te potwierdzają cotygodniowe raporty paliwowe Komisji Europejskiej. Wyraźnie widać, że ceny paliw w Polsce są najniższe w regionie. Co więcej, mimo drożejącej ropy naftowej i osłabiającego się złotego, jeszcze wyraźniej spadają, zamiast rosnąć.
- Widać wyraźnie, że Polska bardzo mocno odstaje cenowo od krajów, które są podobne do nas pod względem poziomu życia. Trudno znaleźć gospodarcze uzasadnienie dla tak niskich cen paliw w Polsce. Wszystkie kraje ościenne mają wyższe ceny. Mówimy tu już nawet o złotówce różnicy - mówił niedawno w programie "Newsroom" WP Jakub Bogucki, analityk serwisu e-petrol.pl.
- Trudno powiedzieć, czy te ceny pójdą w górę przed, czy po wyborach - to już jest wróżenie. Decyzje dotyczące paliw nie zawsze mają podłoże wyłącznie gospodarcze, dlatego nie umiem przewidzieć, kiedy i w jakiej kwocie ta podwyżka będzie - dodawał ekspert.
Różnica w cenie paliw. Orlen odpowiada
Do Orlenu należy 65 proc. polskiego rynku paliw. Jest on też hurtowym dostawcą dla innych sieci i właścicieli niezależnych stacji paliw.
Zapytaliśmy Orlen, skąd takie różnice w cenie paliwa po dwóch stronach granicy.
"Detaliczne ceny paliw są przede wszystkim pochodną cen hurtowych na danym rynku, które z kolei kształtowane są przez szereg czynników o charakterze makroekonomicznym oraz lokalnym, m.in.: źródła pozyskania paliw, koszty surowców, obciążenia fiskalne oraz koszty produkcji i usług, w tym koszt energii, logistyki i koszty pracy" - czytamy w odpowiedzi wysłanej przez biuro prasowe państwowej spółki.
"Zjawisko wykorzystywania przez kierowców różnic cenowych pomiędzy stacjami paliwowymi w graniczących ze sobą państwach jest zjawiskiem normalnym. Z perspektywy sieci Orlen w Polsce nie ma ono obecnie istotnej skali" - dodał koncern.
Orlen wielokrotnie podkreślał, że zgodnie ze swoją polityką, "działa w kierunku stabilizacji cen".
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl