Od 1 lipca Zbigniew Jakubas pełni obowiązki prezesa piłkarskiego Motoru Lublin. Dotychczasowa prezes Marta Daniewska zrezygnowała ze stanowiska i na trzy miesiące zastąpił ją jeden z najbogatszych Polaków. Funkcję będzie sprawować społecznie. Sam Jakubas uplasował się na 40. miejscu listy najbogatszych Polaków wg "Forbesa" za 2021 r. Jego majątek wyceniany jest na 1,6 mld zł.
Zbigniew Jakubas jest właścicielem grupy kapitałowej Multico, które w swoim portfolio posiada przede wszystkim Mennicę Polską SA, która zajmuje się produkcją kolekcjonerskich i obiegowych monet. - Obecnie w skład portfela inwestycyjnego biznesmena wchodzą m.in. spółki z branży kolejowej (Newag), budownictwa kolejowego (Feroco), deweloperskiej (Wartico Invest), budowlanej (Energopol Warszawa oraz Centrum Nowoczesnych Technologii), automatyki przemysłowej (Polna), hotelowej, tekstylnej, a nawet filmowej - czytamy na stronie internetowej grupy.
Jakubas nie ukrywa, że inwestuje w Motor z sympatii do klubu. - Motor Lublin to jedno, ale drugie to akademia piłkarska. To moja powinność wobec miejsca, w którym się wychowałem - mówił miliarder w programie "Money. To się liczy" w 2020 r., gdy stał się większościowym udziałowcem Motoru.
Jakubas od razu zapowiedział stworzenie akademii piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia z siedmioma boiskami, basenem, siłownią i akademikiem. Całość powstającej inwestycji szacowana jest na 50-60 mln zł. Miliarder nieraz podkreślał, że przy inwestycjach kieruje sie zasadą, żeby nie stracić. Wejście do Motoru to zupełnie inna historia.
To moja powinność. Pochodzę z Lublina tam się wychowałem i skończyłem szkołę średnią. Osiągnąłem w życiu bardzo dużo. [...] Chcę się tym sukcesem w jakiś sposób podzielić - tłumaczył w MTSL. - Na pewno na piłce nożnej nie da się zarobić. Stać mnie na to, żeby zrobić coś dobrego dla Lublina.
Z miłości do sportu
Z podobnego założenia wyszedł Kazimierz Wierzbicki, twórca firmy Trefl produkującej puzzle. Sam przez lata był trenerem koszykówki i siatkówki i w 1995 r. założył koszykarski zespół Trefl Sopot. Później dołączyły siatkarskie Trefl Gdańsk oraz Sopot. Teraz jest jednym z najbardziej uznanych mecenasów polskiego sportu. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski powiedział nawet dla portalu sportowefakty.pl, że "niestety w 90 proc. w sporcie nie jest regułą, że płaci się na bieżąco. Klub z Sopotu jest przykładem pozytywnym i plasuje się w tych 10 proc."
Michał Świerczewski – sylwetka
Swoje kibicowskie aspiracje postanowił przekuć w sukces Michał Świerczewski, założyciel sklepu internetowego x-kom, którego przychody sięgają 2,5 mld zł rocznie. Teraz 44-latek obraca majątkiem szacowanym na 1,7 mld zł. Świerczewski przez lata chodził na mecze Rakowa Częstochowa, który wsparł finansowo w 2011 r., gdy x-Kom został sponsorem strategicznym klubu. Pod koniec 2014 r. Świerczewski przejął 100 proc. akcji klubu i doprowadził go zdobycia Pucharu Polski i wicemistrzostwa kraju.
Dzięki bardzo dobrej postawie na boisku Raków w tym sezonie otrzymał od PKO Ekstraklasy 22,6 mln zł. Ponadto klub zgarnął 5 mln zł za wygraną w pucharze i 1,5 mln euro za udział w eliminacjach Ligi Konferencji UEFA - wyliczyła częstochowska "Gazeta Wyborcza". Sam Świerczewski na początku marca w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznał, że klub sporo wydaje i wcale nie jest "tak różowo pod względem przychodów". Liczb jednak nie zdradził.
Inwestycja w sport to ryzyko
O tych opowiada jednak Janusz Filipiak, założyciel Comarchu oraz prezes klubu MKS Cracovia. W książce swojego współautorstwa "Dlaczego się udało. Filozofia i strategie twórcy Comarchu" wyznał, że na Cracovię wydał już ponad 150 mln zł.
Te pieniądze nadal w klubie są: w obiektach sportowych i boiskach, drużynach (głównej, rezerwowej, juniorskich), sekcji hokejowej. Prezesowanie klubowi piłkarskiemu, podobnie jak korporacji, wymaga dużej odporności psychicznej. Ale co ważniejsze, trzeba mieć głębokie zrozumienie rzeczywistości futbolowej, aby grupka pokrzykujących hejterów nie zdestabilizowała racjonalnych działań - pisał biznesmen, którego majątek "Forbes" w 2021 r. oszacował na 649 mln zł.
- Nie rozpatrywałbym kupna klubu piłkarskiego w Polsce w kategoriach zarobkowych, jest to raczej ciężki kawałek chleba, a nie długofalowa inwestycja. Można ją traktować jako inwestycję wizerunkową, dzięki której można ukonstytuować swój biznes - uważa Adam Pawlukiewicz z Pentagon Research, firmy badającej m.in. efektywność sponsoringu sportu. - Kupno Polonii Warszawa przez Grégoire Nitota czy wejście Zbnigniewa Jakubasa do Motoru to kolejna gałąź działalności przedsiębiorców. Sport to jednak studnia bez dna - dodaje.
Ekspert jako przykład podaje Śląsk Wrocław, którego miasto nie może sprzedać od lat.
Jest stadion, dojazd, duże miasto, a mimo to nadal nie ma inwestora. Inwestor kupujący klub musiałby posiadać ok. 0,5 mld zł w gotówce na zabezpieczenie działalności takiego zespołu, jeżeli chciałby cokolwiek znaczyć w Europie, nawet z najlepszą infrastrukturą - już wybudowaną - której w Polsce nie brakuje. Sama cena kupna klubu sportowego nie musi być wysoka, w przeciwieństwie do promesy, która zabezpieczy finansowanie klubu przez jakiś czas. Negatywnych przykładów takiej działalności było kilka w ostatnich sezonach - tłumaczy Pawlukiewicz.
Na giełdzie nazwisk polskich miliarderów, którzy mogliby zamieszać na rynku sportowym jest Tomasz Biernacki z Dino. To najbogatszy Polak według tygodnika "Wprost" (15 mld zł majątku).
- W biznesie powiedzenie, że trzeba, mierzyć siły na zamiary jest nieocenione. Inwestycja w klub piłkarski to bardzo złożony i trudny proces, wymagający dużego finansowania. Potencjał biznesowy Tomasza Biernackiego w sporcie jeszcze nie jest wykorzystany - podkreśla Pawlukiewicz. - A sklepy Dino to często lokalne centra przepływu znacznej liczby ludzi - to miałoby sens w sporcie, i nie chodzi nawet o inwestycję w piłkę nożną, która jest przeinwestowana głównie przez sponsorów z Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Ciekawa teraz jest siatkówka, szczególnie kluby ligowe. W siatkówce jesteśmy potęgą, a jest co najmniej pięć razy tańsza od piłki nożnej. Dyscyplina ta ciągle budzi duże zainteresowanie i zaangażowanie wśród kibiców.
Pawlukiewicz wyjaśnia, że w naszym kraju jest mało inwestorów, którzy z własnych pieniędzy finansują sport. Jednym z nich jest Dariusz Mioduski (majątek szacowany na 300-400 mln zł), były dyrektor generalny Kulczyk Investments. Od blisko 10 lat jest właścicielem Legii Warszawa. Już cztery lata temu w rozmowie z PAP wspominał, że będzie musiał pożyczyć Legii z własnych środków nawet 40 mln zł.
Ludzie tego nie doceniają. Krytykować każdy może - Legii obrywa się często niezasłużenie, pamiętajmy, że taki klub potrzebuje wielkich pieniędzy, ma wzloty i upadki. Dlatego ciągle dawałbym szansę i oceniałbym Dariusza Mioduskiego generalnie pozytywnie, mamy zbyt mało prywatnych inwestorów w sporcie. A jeśli już są, to trzeba ich szanować - kończy Pawlukiewicz.