Warszawa, wczesne piątkowe popołudnie. Na placu Konstytucji dochodzi do kolizji skutera i auta osobowego. Do najbliższej stacji pogotowia jest 500 metrów. Ale na miejsce zdarzenia nie przyjeżdża karetka - uczestnicy kolizji są badani przez lekarza, który na miejsce dotarł helikopterem. Nikomu nic poważnego się nie stało, nikt nie trafia do szpitala.
Tego samego dnia w Warszawie śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ląduje jeszcze dwukrotnie. 3 lądowania miał dzień wcześniej (w czwartek), 2 w środę.
To efekt narastającego protestu ratowników medycznych. Mają dość pracy za niskie stawki i nierealizowania obiecywanych podwyżek. Minister zdrowia dostrzega problem, ale zapewnia, że pogotowie działa. A gdyby było gorzej, to karetkami będą jeździć strażacy i żołnierze.
O co chodzi ratownikom?
Ratownicy medyczni masowo wypowiadają umowy z pogotowiem. Powodem są niskie stawki za ciężką i odpowiedzialną pracę. Kierownik zespołu wyjazdowego ujawnił na Twitterze swoje zarobki za ostatni miesiąc. Zarobił niecałe 3,2 tys. złotych za wyjazdy do pacjentów z zawałami, udarami, po wypadkach, czy potrzebujących reanimacji.
Zakładając, że wspomniany ratownik pracuje jedynie 8 godzin dziennie, dostaje ok. 20 złotych za godzinę pracy. Sam na Twitterze nazwał swoją pracę "współczesnym niewolnictwem".
Ratownicy medyczni od dawna walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.
Niedzielski: standardowe procedury
Minister zdrowia, Adam Niedzielski był pytany w TVN24 - w kontekście protestu ratowników - czy wie, ile karetek w Polsce nie miało w piątek załogi. Przyznał, że w piątek nie wyjechała jedna czwarta z nich.
- To jest bardzo dużo, to jest informacja bardzo niepojąca, ale również chcę wszystkich państwa zapewnić, że dojazd i bezpieczeństwo karetek jest zapewnione, bo obserwujemy też równolegle jak wyglądają czasy dojazdu zespołów ratownictwa medycznego i one, póki co, się nie zmniejszyły - zapewnił Niedzielski.
Na sugestię, że problem chyba jest poważny, skoro wojewoda mazowiecki zażądał od ministra obrony oddelegowania żołnierzy do pracy w karetkach, Niedzielski odparł, że wynika to z "przygotowywania się na wszystkie scenariusze".
Powiedział, że wojsko zostanie uruchomione "w tym momencie, kiedy wszystkie kolejne linie zaplecza ratownictwa medycznego będą po postu nie odpowiadały na bieżące potrzeby".