Pani Małgorzata z Zielonej Góry ma trójkę dzieci i ojca alkoholika, który przypomniał sobie o jej istnieniu, dopiero gdy trafił do DPS-u. – Płaciłam na niego po 2 tysiące złotych miesięcznie, bo na szczęście miałam nieduże oszczędności, ale teraz pieniądze się skończyły i nie wiem co dalej. Synowie się uczą, spłacam kredyt hipoteczny. Powiedziałam urzędnicze z MOPS-u, że nie dam już ani złotówki na niego. A niech mnie podają do sądu – zapowiada kobieta.
Urzędnicy grzebią w niezagojonych ranach
Historia pani Dagmary jest bardzo podobna. Z tym że jej rodzice rozwiedli się, gdy dziewczynka miała zaledwie dwa lata. - Ani ojciec, ani jego matka nie mieli chęci do odwiedzania mnie, nie interesowałam ich wcale. Nie wiedzieli, jaką szkołę skończyłam, na jakie studia poszłam. Zero telefonów, życzeń na święta. Nic – opisuje młoda kobieta.
Pani Dagmarze udało się skończyć studia farmaceutyczne. Radzi sobie w życiu, ale łatwo jej nie było. Jej mama zmarła, gdy dziewczyna miała 15 lat. - Ojca i babci nie interesowało wtedy, co się ze mną stanie. Dla nich mogłam trafić do Domu Dziecka i pewnie bym tam trafiła, gdyby nie druga babcia – opowiada Dagmara.
Dodaje, że ojciec nigdy nie płacił na nią alimentów, ale kiedy dowiedział się, że córka wykonuje dobrze płatny zawód, podał ją do sądu o alimenty. Ma też opłacać jego DPS. – Na rozprawie sądowej nie wiedział nawet, kiedy się urodziłam. Dobrze, że chociaż moje imię zapamiętał – uśmiecha się gorzko.
Również historia pana Jana jest pełna bolesnych wspomnień z dzieciństwa. Ojciec zostawił go i przestał na niego płacić alimenty, gdy chłopak miał 10 lat. – Teraz, po latach nieobecności, MOPS próbuje zobowiązać mnie do płacenia pobytu ojca w DPS-ie. Zapraszają mnie na negocjacje w sprawie ustalenia wysokości opłat – mówi rozgoryczony.
Rażąca niesprawiedliwość w majestacie prawa
- Pracownicy ośrodków pomocy społecznej często mają świadomość, że w majestacie prawa gminy nakładają opłaty na ofiary rodzinnych przestępców – mówi wprost Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
Przepisy ustawy o pomocy społecznej, z której wynika obowiązek płacenia za pobyt rodziców – sprawców przemocy lub zaniedbań, nazywa nieżyciowymi i głęboko niesprawiedliwymi.
Co prawda do ustawy dodano w latach ubiegłych przepis zwalniający z opłat za pobyt w DPS-ach tych rodziców, którzy zostali w przeszłości pozbawieni prawomocnym wyrokiem władzy rodzicielskiej lub byli skazani prawomocnym wyrokiem za przemoc wobec rodziny, lecz jest to przepis całkowicie martwy.
- Sądy bardzo rzadko orzekają o całkowitym pozbawieniu rodzica władzy rodzicielskiej. Jeszcze mniej jest wyroków za znęcanie się nad rodziną – przypomina Maczyński i dodaje, że wielu rodzinnych katów ma dziś już czyste kartoteki wskutek zatarcia się skazania.
Gminy nie chcą zmian, bo stracą
Jak odbywa się dziś w majestacie prawa przymuszanie dzieci do płacenia za rodzica, który zaniedbywał je i krzywdził?
DPS-y prowadzone są głównie przez samorządy. Odpłatność za pobyt tam ustala organ założycielski, czyli samorząd. Przykładowo w województwie łódzkim koszt pobytu w DPS-ie waha się pomiędzy 3,8 a 6,7 tys. zł miesięcznie.
Osoba kierowana do DPS-u jest zobowiązana w pierwszej kolejności pokryć pobyt z własnych środków. Opłaty nie mogą jednak przekraczać 70 proc. jej dochodów.
Jeśli kwota ta jest niewystarczająca, do pokrycia pobytu w DPS-ie, co jest bardzo częste, pracownicy ośrodków pomocy społecznej ustalają listę krewnych objętych obowiązkiem alimentacyjnym wobec danej osoby i zwracają się do nich o dobrowolne regulowanie pozostałej do zapłaty należności.
Z obowiązku zapłaty zwolnione są tylko te osoby, których dochód nie przekracza 300 proc. ustalonego limitu (jest to 1584 zł netto na osobę w rodzinie oraz w przypadku osoby samotnie gospodarującej - 2103 zł netto). Pozostali muszą płacić. A jeśli tego nie robią? Samorząd w ich zastępstwie uiszcza opłatę, a następnie m.in. przy pomocy urzędu skarbowego ją od rodzin odzyskuje.
I tu pies jest pogrzebany. Samorządy na ogół nie zgadzają się, by kogokolwiek z obowiązku płacenia zwolnić i naciskają na rząd, by takich przepisów nie wprowadzał.
– Jeśli dana osoba nie ma wystarczających dochodów, by zapłacić za pobyt w DPS-ie, a jego dzieci lub krewni byliby z tego obowiązku ustawowo zwolnieni, wtedy pozostałą różnicę wnosiłby samorząd, który nie miałby już szans na odzyskanie tych środków – tłumaczy Maczyński.
Rząd zmieni przepisy
To ma się jednak zmienić. Minister Michał Wójcik, członek Rady Ministrów, mówi nam wprost o naprawieniu krzywdy wyrządzonej niesprawiedliwym prawem. – Jeśli ktoś nie zajmował się swoim dzieckiem, nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, nie miał żadnej więzi z dzieckiem, to trudno przyjąć za sprawiedliwe, że po latach to dziecko powinno płacić w DPS-ie wobec takiej osoby. To nie jest sprawiedliwe - podkreśla minister.
Według ministra Wójcika projekt ustawy znoszącej obowiązek opłat w DPS-ach powinien do końca tego roku trafić pod obrady Sejmu.