Money.pl przeanalizował najnowszy, czerwcowy raport Narodowego Banku Ukrainy (NBU) pokazujący, jak radzi sobie obecnie gospodarka naszego wschodniego sąsiada. Wnioski nie są aż tak ponure, jak można by było się tego spodziewać.
Gospodarka i inflacja w Ukrainie. Jak to wygląda po 100 dniach wojny?
Liczba firm, które całkowicie zaprzestały działalności z powodu wojny, spadła w maju do 14 proc. w porównaniu z 17 proc. w kwietniu, ale ogólny wskaźnik wykorzystania mocy produkcyjnych pozostaje o 40 proc. niższy od poziomu sprzed wojny. "Utrata rynków i rosnąca presja cenowa hamują ożywienie. Negatywny wpływ widzimy również w problemach logistycznych, w szczególności, jeśli chodzi o dostawy paliw. Ten problem jest wciąż znaczący" - podkreśla ukraiński bank centralny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja w Ukrainie w poprzednim miesiącu wyniosła 17 proc. wobec 16,4 proc. w kwietniu. Co ciekawe, NBU pomimo ostrzeżeń przed globalną presją na wzrost cen, zauważa pewne zjawisko dezinflacyjne, czyli takie, które powoduje spadki cen.
"Od strony podażowej widzimy nie tylko szoki proinflacyjne. Ze względu na nadwyżkę surowca rolnego spowodowanego ograniczonymi możliwościami eksportu, powstała presja na obniżkę cen niektórych artykułów spożywczych (mąki, pieczywa, olejów, mięsa i nabiału oraz jaj)" - czytamy w raporcie.
Niektóre ceny w Ukrainie w dół, ale całość w górę
Widać to doskonale na wykresie. Choć ceny żywności wciąż rosną z ok. 20 proc. dynamiką, to po wielu miesiącach widać pewne jej spowolnienie.
"Udział przedsiębiorstw, które podniosły ceny wyrobów gotowych, sięgnął jednej trzeciej całości naszego sondażu. Wzrósł zwłaszcza udział tych, którzy podnieśli ceny o 10-20 proc. Wśród tych, którzy obniżyli ceny z powodu nadwyżek surowca, dominują duże przedsiębiorstwa rolnicze" - wyjaśniają eksperci banku.
Jest też mowa o rosnącej presji cenowej ze względu na zniszczoną infrastrukturę Ukrainy, co znacznie podnosi koszty logistyki.
Bank tłumaczy również, że pomimo ożywienia aktywności gospodarczej w maju, popyt na pracę pozostaje słaby, a podaż znacznie przekracza popyt. Według analityków NBU większość firm nie jest w stanie wypłacić przedwojennych wynagrodzeń. Na szczęście dochody gospodarstw domowych są wspierane zasiłkami socjalnymi, podwyższonymi emeryturami i płatnościami państwa ze względu na udział w wojnie.
Rosjanie kradną Ukraińcom zboże
Blokowanie eksportu zbóż to jedna z przyczyn rosnącej inflacji żywności wszędzie na świecie, co może doprowadzić do klęski głosu, przewrotów politycznych czy ruchów migracyjnych (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).
Problemem jest również to, że zdaniem Ukrainy Rosjanie rabują i rozkradają kraj. Od początku wojny Rosjanie ukradli ukraińskim rolnikom nawet pół miliona ton zboża - wynikało z szacunków ukraińskiego ministra rolnictwa, które opisywaliśmy na łamach money.pl. Jak się okazuje, tankowce załadowane zrabowanym zbożem płyną z okupowanego przez Rosjan Krymu w świat. Najprawdopodobniej statek z takim właśnie ładunkiem można było dostrzec na nowych zdjęciach satelitarnych z portu w Syrii w połowie maja.
Przed wojną aż dwie trzecie eksportu z Ukrainy podróżowało właśnie drogą morską. W ten sposób eksportowano 99 proc. zbóż, 91 proc. olei roślinnych i 70 proc. rud żelaza.
Premier Ukrainy Denys Szmyhal mówił kilka tygodni temu w Odessie, że Ukraina traci dziennie 170 mln dolarów z powodu braku dostępu do portów, a potencjał eksportowy kraju został zmniejszony o połowę.
– Mamy do czynienia z załamaniem eksportu, celowo wywołanym przez Rosję - komentował w rozmowie z money.pl Daniel Szeligowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Blokada ukraińskich portów na morzach Azowskim i Czarnym jest dla Ukrainy problematyczna, gdyż jej gospodarka była przed wojną w dużym stopniu otwarta na handel zagraniczny. Według szacunków nawet dwie trzecie eksportu przechodziło drogą morską, zwłaszcza przez Odessę i Mikołajów. Teraz droga ta jest całkowicie zablokowana – tłumaczył.
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że około 1,7 miliarda ludzi może stanąć w obliczu ubóstwa i głodu z powodu przerw w dostawach żywności w wyniku wojny w Ukrainie.
Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl