Deutsche Welle: Jak będzie wyglądać odchodzenie od węgla brunatnego w Niemczech?
Do 2038 roku Niemcy całkowicie zaprzestaną produkcji prądu z tego paliwa. Stopniowo będą wyłączane elektrownie i zamykane wszystkie kopalnie. Jednocześnie ruszą inwestycje rządu federalnego i landów wspierające przemiany strukturalne. Najpierw w sektorze energetycznym, potem także w infrastrukturze transportowej i w przemyśle. Utracone miejsca pracy muszą zostać zastąpione nowymi, dobrze płatnymi, w innych działach przemysłu.
Ile miejsc pracy dają kopalnie węgla brunatnego na wschodzie Niemiec?
Stephan Rohde: Zagłębie Łużyckie na pograniczu południowo-wschodniej Brandenburgii i północno-wschodniej Saksonii zatrudnia około ośmiu tysięcy pracowników i jest porównywalne z Zagłębiem Reńskim. W okolicach Lipska i Halle mamy jeszcze Zagłębie Środkowoniemieckie, gdzie pracuje około dwa i pół tysiąca ludzi. Oba zagłębia zapewniają też pośrednio pracę kolejnym sześciu i pół tysiącom osób.
Jaki jest udział węgla brunatnego w produkcji prądu?
Obecnie wynosi on 25 procent niemieckiego miksu energetycznego. Oba zagłębia mają razem od dziesięciu do kilkunastu procent w tym miksie.
Są już jakieś pomysły, co stanie się z ludźmi, którzy pracują w tej branży?
Oczywiście nie będzie tak, że pracownicy zostaną zwalnieni z dnia na dzień. Nawet po 2038 roku nadal będą potrzebni specjaliści wcześniej zatrudniani w górnictwie i posiadający wiedzę niezbędną przy prowadzeniu rekultywacji. Ponadto chcielibyśmy zrobić konkurs na temat przyszłości obu regionów. Zebraliśmy ponad 300 bardzo dobrych pomysłów i będziemy musieli ustalić priorytety zmian strukturalnych na tych dwóch obszarach.
Naszym celem jest wykorzystanie naszych mocnych stron. W obu regionach mamy wysoki poziom kompetencji w sektorze energetycznym. W Łużycach mamy również duże doświadczenie w przemyśle ciężkim, dzięki obecności tam Bombardiera i Siemensa. Zagłębie Środkowoniemieckie, zwłaszcza rejon Leuny i Bitterfeldu, jest natomiast mocne w chemii. Te rozległe kompetencje chcemy rozwijać dalej.
Czy to wystarczy?
Musimy oczywiście myśleć również o nowych rzeczach. Na przykład rozważyć, czy na Łużycach, albo w Zagłębiu Środkowoniemieckim możemy produkować zielony wodór i ulokować tam wodorowy przemysł przyszłości. Chcemy też, żeby ludzie pozostali w obu tych miejscach. Dlatego będziemy budować jak najnowocześniejszą infrastrukturę w zakresie internetu i cyfryzacji. Rozbudujemy infrastrukturę transportową, żeby zwiększyć mobilność. Tak żeby ludzie mogli na przykład żyć na Łużycach, ale pracować w Dreźnie lub Berlinie.
Czyli te pomysły dotyczą nie tylko ludzi, którzy stracą pracę, ale i tego, co ma się stać z tymi obszarami?
Tak. Osoby pracujące w kopalniach mają wysokie kwalifikacje, są dobrze wyszkoleni i mogą pracować w innych zawodach. Nie widzę żadnych trudności w umożliwieniu im odpowiedniego przekwalifikowania i dalszych szkoleń. Niemniej jednak musimy uważać, żeby nie pozostawić tego procesu sobie samemu. Wielu z tych, którzy obecnie pracują w górnictwie i elektrowniach, przejdzie prawdopodobnie po 2038 roku na emeryturę. Na przygotowanie się do tego mają 20 lat. My też.
Co się stanie z samymi kopalniami?
Na to mamy kilka przykładów z Saksonii. Mam na myśli [pokopalniane] jeziora Cospudener See, Bärwalder See i Berzdorfer See. Są to doskonałe tereny rekreacyjne, gdzie wypoczynku szuka również wielu naszych sąsiadów z Polski i Czech, ponieważ czegoś takiego nie mają po swojej stronie granicy.
Odkrywki będą więc zamienione w jeziora?
Nie zostaną zasypane. Zrobimy z nich atrakcje turystyczne. Daje nam to wielką szansę na przekształcenie Łużyc i Zagłębia Środkowoniemieckiego w regiony, w których spotkają się ultranowoczesny przemysł, usługi i turystyka. Z pustyń, jakimi są odkrywki, staną się w oazy, w których warto żyć.
Na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach była mowa o miliardach euro z funduszy unijnych na transformację regionów węglowych. Również tych saksońskich?
Saksonia otrzyma dotacje, ale nie z unijnych funduszy, lecz z niemieckiego budżetu federalnego. Prawdopodobnie będzie to dziesięć z 40 miliardów euro, które rząd federalny udostępni do 2038 roku. Te pieniądze wydamy na gospodarkę i na edukację, ale także na infrastrukturę transportową. Chodzi zwłaszcza o to, żeby objąć nią Zagłębie Łużyckie w taki sposób, aby stało interesujące dla inwestorów, którzy do nas przychodzą i pytają, jak tam dojechać, czy dostaną dotacje, a jeśli tak, to ile.
Czyli żadnego unijnego finansowania niemieckich zagłębi nie będzie?
– Oczywiście mamy również nadzieję, że w Unii Europejskiej znajdą się pieniądze dla wszystkich regionów węglowych w całej Europie – jako nagroda za ich zgodę na pewne szczególne poświęcenie związane z rezygnacją z węgla. Innym pomysłem mogłaby być pomoc przyznana w ramach tak zwanego projektu europejskiego wspólnego zainteresowania. Sprawdziło się to w mikroelektronice, czy w produkcji baterii. Chcielibyśmy rozszerzyć ten koncept na regiony węglowe – nie tylko niemieckie, ale na wszystkie regiony węgla brunatnego w całej Europie. Dla nas w Niemczech jest to szczególnie ważne, ponieważ podlegamy bardzo surowym przepisom.
Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
Prawnik Stephan Rohde (urodzony w 1971 roku) jest od 1 lutego 2019 roku dyrektorem wydziału rządu w Dreźnie do spraw przemian strukturalnych obu saksońskich zagłębi węgla brunatnego.