Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił porozumienie z Norwegami wczoraj wieczorem. "Norwegia zwiększyła dla nas produkcję gazu. Pomoże to przetrwać zimę teraz i ponownie napełnić nasze zbiorniki gazu w przyszłym roku" - napisał na Twitterze. Podziękował również norweskiemu rządowi, że "Niemcy mogą polegać na Norwegii jako dostawcy energii".
Olaf Scholz spotkał się z norweskim premierem m.in. po to, aby rozmawiać o dostawach gazu do Niemiec. Tymczasem norweski premier Jonas Gahr Store po spotkaniu z kanclerzem Niemiec poinformował, że obecne wydobycie to zarazem maksimum możliwości kraju. - Norwegia zwiększyła wydobycie gazu o 10 procent po ataku Rosji na Ukrainę, aby zwiększyć eksport tego paliwa do Europy. – To maksimum naszych możliwości – ocenił.
Dodał, że - według niego - Norwegia nie ma obecnie możliwości zwiększenia dostaw gazu do Niemiec i Europy, ponad obecne wydobycie.
W tej chwili Norwegia jest dla Niemiec drugim po Rosji największym dostawcą gazu. Pokrywa obecnie ponad 30 proc. niemieckiego zapotrzebowania na to paliwo.
Polska wciąż negocjuje z Norwegami
O norweski gaz zabiega także Polska, w kontekście kontraktów dla Baltic Pipe. Przypomnijmy, że uroczyste otwarcie gazociągu ma nastąpić już we wrześniu. Jednak wciąż nie wiadomo, ile gazu — i kiedy popłynie gazociągiem, bo kontrakty nadal nie są dopięte.
Tymczasem PGNiG cały czas uspokaja, informując, że "prowadzi rozmowy z dużymi graczami". Dodając, że są one w newralgicznym momencie, jednak skuteczne negocjacje "lubią ciszę".
Przypomnijmy, z ustaleń dziennika "Puls Biznesu" wynika, że polska strona zaproponowała Equinorowi, koncernowi energetycznemu kontrolowanemu przez norweski rząd, możliwość uczestniczenia w inwestycjach wiatrowych na polskiej części Bałtyku. To perspektywiczny sektor, w którym norweski koncern już działa wspólnie z Polenergią Dominiki Kulczyk.
Norwegia może dyktować ceny, bo ma wielu chętnych
Norwegia nie jest jednak łatwym rozmówcą. Powód? Norwegowie żądają za swój gaz cen giełdowych. Z tego powodu w maju premier Mateusz Morawiecki krytykował Norwegię i wzywał ją do podzielenia się "gigantycznymi, nadmiarowymi" zyskami, które kraj ten ma z handlu ropą i gazem. Stwierdził też, że jest to "żerowanie na tym, co się dzieje", nawiązując do wojny w Ukrainie.
Norwegia może jednak dyktować ceny, ponieważ obecnie, w związku z brakiem gazu z Rosji, kraj ma wielu chętnych na błękitny surowiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny gazu szybują i rośnie konkurencja
Tymczasem poniedziałkowe doniesienia niemieckiego premiera o porozumieniu z Norwegami nie ustabilizowały cen gazu w Europie, wręcz przeciwnie we wtorek kontrakty na gaz w Amsterdamie (ICE Entawex Dutch TTF), jak informują maklerzy, są wyceniane wyżej o 2,5 proc. - po 225,50 euro za MWh, po podwyżce wcześniej o 6,5 proc. i wzroście notowań w poniedziałek o 6,8 proc. W efekcie ceny gazu obecnie są około 12 razy wyższe, niż wynosi średnia sezonowa z ostatnich 5 lat.
Na drastyczny wzrost cen gazu zwrócił uwagę na Twitterze również Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku ropy i paliw oraz gazu płynnego.
Na zwiększony popyt na gaz wpływa także upalne lato w Europie. Spowodowało to gwałtowny spadek poziomu wody w rzekach, utrudniając m.in. transport surowców energetycznych, w tym oleju opałowego i węgla.
Eksperci szacują, że zmusi to zakłady energetyczne do zużywania większej ilości gazu, jako zamiennika i to momencie, gdy dostawy gazu z Rosji są mocno ograniczone.
Jednocześnie trwa spór na linii Niemcy-Rosja o turbinę do rurociągu Nord Stream 1, która "utknęła w tranzycie" po przeprowadzeniu prac naprawczych w Kanadzie. Obecnie Rosja zmniejszyła dostawy gazu przez łącze Nord Stream do 20 proc. jego przepustowości, powołując się na problemy techniczne.
Ponadto państwa europejskie zwiększyły w ostatnim czasie zakupy skroplonego gazu, aby zapełnić magazyny gazu przed zbliżającą się zimą. Eksperci szacują w związku z tym, że LNG może stać się niebawem mniej dostępny, z powodu rosnącej konkurencji o to paliwo.
Dodatkowo rosnący popyt na gaz powodują także wysokie temperatury w Azji, w tym zwłaszcza w Chinach. Tamtejsze firmy zwiększają także zakupy na rynku LNG, bo gromadzą już zapasy błękitnego paliwa na zimę.