Podwyżkę wynagrodzeń dla uczniów zawodu i praktykantów przewiduje projekt ustawy zgłoszony przez federalną minister edukacji Anję Karliczek z CDU. Zakłada się, że zostanie on przyjęty przez rząd w środę 15 maja. W ten sposób, od 2020 roku począwszy w Niemczech po raz pierwszy zostanie ustanowiona ustawowa dolna granica wynagrodzenia dla uczniów zawodu. Projekt tej ustawy został ostro skrytykowany przez niemieckie rzemiosło.
Należy docenić uczniów i praktykantów
"Uczniowie zawodu zasługują na docenienie. Przy pomocy minimalnego wynagrodzenia dla nich wysyłamy sygnał w tej sprawie" - powiedziała we wtorek minister Karliczek.
Projekt ustawy przewiduje stopniowe podnoszenie granicy minimalnego wynagrodzenia dla uczniów zawodu i praktykantów. W roku 2021 mają oni otrzymywać w pierwszym roku nauki przynajmniej 550 euro miesięcznie, w 2022 roku 585 euro, a w 2023 roku 620 euro miesięcznie. W porozumieniu ze stroną umów zbiorowych możliwe jest jednak także w zasadzie uzgodnienie niższych stawek wynagrodzenia.
Wynagrodzenia dla uczniów zawodu będą zwiększane w kolejnych latach nauki. W drugim roku mają wzrosnąć o 18 procent, w trzecim o 35, a w czwartym o 40 procent miesięcznie.
Minister Karliczek wyjaśniła, że przyjęte w ustawie stawki wynagrodzenia poprzedziły "intensywne rozmowy" z partnerami umów zbiorowych, i że starano się w nich zachować zasadę złotego środka, aby z jednej strony mogły one zostać zaakceptowane przez przedsiębiorstwa prowadzące naukę zawodu, a z drugiej - żeby utrzymać dotychczasowy, wysoki poziom kształcenia zawodowego w Niemczech.
Krytyka ze strony rzemiosła i FDP
Ta argumentacja nie trafiła do przekonania Centralnego Związku Rzemiosła Niemieckiego (ZDH), który ją ostro skrytykował. Sekretarz generalny ZDH Holger Schwannecke ocenił wprowadzenie ustawowego wynagrodzenia minimalnego dla uczniów zawodu jako "zamach” na autonomię układową i uprawnienia zakładów pracy w swobodzie zawierania umów zbiorowych. Jego zdaniem, ustawa ta da się najbardziej we znaki małym firmom i zakładom rzemieślniczym oraz przedsiębiorstwom w słabiej uprzemysłowionych regionach Niemiec.
Schwannecke zwrócił także uwagę na możliwe osłabienie koniunktury, które politycy powinni zawsze uwzględniać w proponowanych projektach ustaw. Nie mogą one prowadzić do, jak podkreślił, "strukturalnego osłabienia" całego systemu niemieckiego kształcenia zawodowego, zwłaszcza w rzemiośle.
Za pozytywny element ustawy uznał on wspomnianą wcześniej możliwość wynegocjowania niższych stawek wynagrodzeń dla uczniów zawodu oraz to, że przewiduje ona okres przejściowy przed wprowadzeniem jej w życie, przez co nie kłoci się z obowiązującymi w tej chwili ustaleniami.
Przed możliwymi, negatywnymi skutkami nowej ustawy przestrzegł także Związek Branżowy Fryzjerów (ZDFH). Jego przewodniczący Joerg Mueller powiedział w wywiadzie prasowym, że może doprowadzić do zmniejszenia się liczby uczniów i uczennic chętnych do podjęcia pracy w tym zawodzie, jeśli właściciele małych zakładów fryzjerskich dojdą do wniosku, że nie będą ich przyjmować na naukę, ponieważ kosztuje ich ona za dużo.
O nowej ustawie krytycznie wyraził się także rzecznik klubu poselskiego partii FDP w Bundestagu do spraw kształcenia zawodowego Jens Brandenburg. Jego zdaniem zagraża ona swobodzie zawierania umów zbiorowych w tych branżach i w tych regionach kraju, gdzie liczy się każdy grosz. Na przykład w branży fryzjerskiej. Poza tym ogranicza ona szanse kształcenia zawodowego uczniów o niższych kwalifikacjach zawodowych i niższym poziomie wykształcenia.
W tej chwili w różnych zawodach w Niemczech obowiązują zróżnicowane stawki wynagrodzenia dla uczniów i praktykantów. Na przykład mechanik instalacji przemysłowych otrzymuje w zachodniej części Niemiec w pierwszym roku nauki 1013 euro miesięcznie, a w części wschodniej - 1005 euro. Kandydaci do zawodu fryzjera są opłacani znacznie gorzej. W landach zachodnich otrzymują 498, a we wschodnich - tylko 325 euro miesięcznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl