W ocenie naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego szybki rozwój polskich miast przez 50 lat po II Wojnie Światowej to przeszłość. Przez ten czas średnio zwiększyły one swoją wielkość przynajmniej dwukrotnie.
Dwie dekady nowego wieku to czas zmiany w tym trendzie. Miast jest więcej, ale są mniej zaludnione. Punktem zwrotnym był 1997 kiedy blisko 62 proc. ludności mieszkało w miastach. Na koniec było to już 60 proc.
Naukowcy przewidują również, że ten współczynnik ciągle będzie spadał. Umożliwia to coraz lepsza komunikacja i szybki internet. To za ich sprawą dojazd do pracy z kilkudziesięciu kilometrów to nie problem, jak i praca zdalna z domu.
Uciec z miasta
Dlatego w naszej najbliższej przyszłości obszary podmiejskie będą się zaludniać, kosztem miast. Innym powodem dezurbanizacji jest coraz częściej pojawiająca się w nas chęć przenoszenia się z metropolii do wsi i miasteczek.
W rezultacie tych zmian w ostatnich latach ciągle zwiększa się liczba mieszkańców grupy miast najmniejszych, czyli takich do 20 tys. mieszkańców. Efekt ten widać też w liczbie nowych miejscowości, które zyskały prawa miejskie przez przyrost ludności i rozwój infrastruktury.
W XXI w. prawa miejskie otrzymało łącznie 60 miejscowości. Te nowe miejscowości często mają zaskakująco mało mieszkańców. To z kolei dowód na to, że przyznanie praw miejskich nie jest związane tylko z demografia i infrastrukturą.
Miasto z 329 mieszkańcami
Wioska może stać się miastem za sprawą uchwały rządu czy ekonomi, kiedy większość mieszkańców nie utrzymuje się z rolnictwa. Innymi przypadkami są świeże miasta zawdzięczające swój statut tylko i wyłącznie inwestycjom na tym terenie, które mają ponadregionalny charakter.
Dlatego właśnie te nowe miasta XXI wieku mają średnio 2415 mieszkańców. Największe z nich, Boguchwała, ma 6117 mieszkańców, najmniejsze - Opatowiec - jedynie 329. Wśród miejskich mikrusów wymienić można jeszcze Wiślice - 515 mieszkańców, Józefów nad Wisłą - 923, Nowy Korczyn - 955, Koszyce 782 czy słynny Pacanów z 1117 mieszkańców.
Naukowcy z UŁ przekonują, że te nowo powstające miasta „łatają” dziury w sieci miejskiej na tych terenach, gdzie miast jest najmniej i odległości pomiędzy sąsiednimi są największe.
Dobry grunt pod interesy
To ważne z ekonomicznego punktu widzenia, bo te mniejsze miejscowości umożliwiają dostęp ludności wsi do dóbr i usług w typowo miejskim stylu. Z tych samych przyczyn ciągle rośnie też liczba sklepów sieci takich jak choćby Dino. To ona zdecydowała się zagospodarować przestrzenie w mniejszych miejscowościach.
Jak już pisaliśmy w money.pl, Dino rośnie w tym roku pięciokrotnie szybciej niż Biedronka. Na koniec czerwca sieć liczyła 1056 sklepów. I szybko rośnie. W ciągu półrocza przybyło ich 81 w porównaniu do 74 w analogicznym okresie rok temu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl