Projektu umowy partnerstwa na lata 2021–2027 wchodzi w fazę konsultacji. Prowadzi je resort funduszy UE i polityki regionalnej. Do samorządów ma trafić 40 proc. puli przeznaczonej na projekty dla Polski.
To dobra wiadomość, bowiem obawiano się, że rząd będzie chciał ograniczać kompetencje w zakresie dzielenia unijnej pomocy. Chodzi o 28 mld euro. Jak przypomina "Rzeczpospolita", czwartą część tej kwoty przeznaczono na rezerwę programową do podziału na późniejszym etapie, a 75 proc. podzielono między regiony.
I właśnie o ten podział toczą się spory. Resort funduszy zapewnia, że wykorzystanie algorytmu opartego na obiektywnych kryteriach, m.in. liczbie ludności i PKB na mieszkańca, będzie sprawiedliwe. Dla marszałków tych lepiej radzących sobie województw oznacza to poważne straty.
Pieniędzy i tak będzie mniej, wynika to zmniejszonego budżetu unijnego dla Polski. Ale różnice są spore. Podczas gdy jednym pula dostępnych środków zmniejszy się o 20 proc., innym nawet o 40 proc. lub więcej. Jak pisze "Rz", na tym podziale ucierpią najbardziej Wielkopolska i Dolny Śląsk.
Jak wyjaśnia dziennik, oba te regiony finansowania wynikające ze zmniejszonego budżetu unijnego dla Polski już kilka lat temu przekroczyły pewien poziom rozwoju, tj. PKB per capita na poziomie 75 proc. średniej w UE. Tym samym uznaje się je za regiony przejściowe, a więc już nie najbiedniejsze dotąd silnie wspierane przez UE.
I tak np. Wielkopolska miałaby otrzymać 1,07 mld euro wobec 2,45 mld euro na lata 2014–2020, co oznacza spadek o ponad 56 proc. Dla Dolnego Śląska z kolei to cięcia z  z obecnej puli 2,24 mld euro do proponowanych 870 mln euro.
Marszałkowie pytani przez dziennik o tę kwestię zapowiadają walkę o dodatkowe środki. Jak podkreślają, dynamiczne tempo rozwoju wymaga stabilizacji i kontynuacji, a nie wstrzymywania. Nie można karać regionów za ich wzorowy rozwój.
Podobne wątpliwości mają przedstawiciele władz Małopolski i Pomorza, gdzie pula proponowanych środków jest odpowiednio o 46 i 40 proc. niższa.