Nie ustaje trwający od listopada protest przewoźników. Polscy transportowcy boją się konkurencji z Ukrainy, o czym mówili już w rozmowie z money.pl.
- Sam ZUS kosztuje tam 600 zł miesięcznie, a u nas nawet pięć razy więcej. Kierowcy też zarabiają mniej za naszą granicą. Naprawdę boimy się dumpingu cenowego. Polscy kierowcy powoli odchodzą z pracy - tłumaczył nam Tomasz Borkowski, który prowadzi firmę transportową.
Minister "wysłuchał" problemów
Protestujący postulują m.in. wprowadzenie zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. I liczą, że wspomniane zezwolenia szybko uda się wprowadzić.
Minister Klimczak wysłuchał naszych bolączek, które były dla niego nowością. I z chęcią nas słuchał, dlatego odnoszę wrażenie, że chce zająć się problemem i go rozwiązać. Żegnając się, podziękowałem za wysłuchanie, bo nie mówił, że "się nie da", tak jak wcześniejszy rząd - mówi money.pl Jacek Sokół z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
W podobnym tonie wypowiada się Borkowski. - To miłe, że minister nas wysłuchał - ocenia. Zdaniem protestujących minęło nawet półtora tygodnia od rozpoczęcia blokady do pierwszego kontaktu z przedstawicielami rządu PiS.
Z zarzutami dotyczącymi opieszałości nie zgadzał się były minister Andrzej Adamczyk. Kilka tygodni temu ocenił, że resort regularnie rozmawia z protestującymi, a wiceminister Rafał Weber jest cały czas w kontakcie z ukraińskim rządem.
Dariusz Klimczak, polityk PSL i Trzeciej Drogi, napisał w serwisie X po spotkaniu, że rozmowa była "konstruktywna".
Transport czeka na zezwolenia
Protestujący zaznaczają, że jest jeden główny postulat, który powinien zostać jak najszybciej zrealizowany. Chodzi o przywrócenie zezwoleń komercyjnych na przekraczanie granicy wydawanych ukraińskim firmom. Przed inwazją wydawano po 160 tys. takich zezwoleń dla Polski i Ukrainy, co oznacza, że rocznie granice przekraczało 320 tys. ciężarówek. Po wybuchu wojny w Ukrainie UE zniosła zezwolenia na przewozy komercyjne z tego kraju. Liczba przewozów wystrzeliła. Tylko w tym roku wyniosła już blisko milion.
Skoro zniesienie zezwoleń miało umożliwić przepływ towarów z Ukrainy do Polski, Europy i świata, to co robią puste naczepy wjeżdżające do UE przez naszą, słowacką i węgierską granicę? Przecież one nie wiozą towaru. Każdy samochód wjeżdżający do Polski może zostać monitorowany. Kierowcy ciężarówek będą musieli podać, na jakiej granicy wjeżdżają do UE i jakie jest docelowe miejsce wyładowania auta. Dlaczego nie korzystamy z narzędzi, które mamy? - zastanawia się Sokół.
Protestujący w najbliższą sobotę mają porozmawiać z przedstawicielami ukraińskiego biznesu. - Sami przekonują się co do celowości i sensowności wprowadzenia zezwoleń. Po prostu domagamy się równego traktowania - podsumowuje Sokół.
Szybkie zakończenie blokady na przejściach granicznych z Ukrainą zapowiedział w swoim expose premier Donald Tusk.