Jeśli dyrektywa zostanie wdrożona, ceny węgla mogą wzrosnąć nawet o 50 proc., a paliwa samochodowe mogą podrożeć o 50 groszy na litr. A to de facto oznacza wprowadzenie nowego podatku, który będzie podobny do akcyzy. Danina obciąży sprzedawców paliw, gazu i węgla. Przewiduje się, że nastąpi to prawdopodobnie w 2027 roku - informuje dziennik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska jest opóźniona w wprowadzeniu dyrektywy, ale Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje przedstawić projekt odpowiedniej ustawy do czerwca tego roku. Przyjęcie ustawy jest planowane do końca 2024 roku. Ministerstwo potwierdza, że prowadzi konsultacje projektu z branżami sektorów paliw płynnych, stałych i gazowych, ale na razie nie informuje publicznie o fiskalnych aspektach dyrektyw ani przyszłej ustawy - czytamy w "Rz".
Jak czytamy w dzienniku, państwa członkowskie mają do wyboru dwie opcje. Pierwsza to nałożenie na składy węgla, stacje paliw i dostawców gazu obowiązków, które obecnie obowiązują fabryki czy elektrociepłownie. Druga opcja to wprowadzenie podatku od tych paliw, który będzie miał równoważne skutki. Całość jest przedstawiana pod hasłem dążenia do czystego klimatu i redukcji emisji dwutlenku węgla z domowych pieców i silników samochodowych.
Donald Tusk zabrał głos w sprawie cen paliw
"Mocny cios" dla wielu firm
Polska Izba Paliw Płynnych ostrzegała w grudniu ubiegłego roku, że nowe obciążenia wynikające z dyrektywy będą mocno odczuwalne dla wszystkich. W specjalnym raporcie o stanie rynku paliw, autor raportu, prof. dr hab. Konrad Raczkowski z Instytutu Ekonomii i Finansów UKSW, uważa, że będzie to "mocny cios" dla wielu firm i gospodarstw domowych w Polsce i Europie, a także dla branży paliw płynnych - czytamy w "Rz".
"System ETS2 przyczyni się do trwałego ograniczenia dochodów rozporządzalnych w gospodarstwach domowych. Docelowo system ETS2 obciąży każdego obywatela państw UE i jest wielce prawdopodobne, że doprowadzi do migracji przedsiębiorstw do bardziej przyjaznych jurysdykcji legislacyjnych i podatkowych (poza UE), prowadząc do spadku mobilności społeczeństwa zmagającego się z trwałym wzrostem cen, niebilansowanym dostatecznym wzrostem wynagrodzeń" - czytamy w raporcie.