Dodał, że po raz kolejny dużo jest nad Bałtykiem polskich turystów. - Szacujemy natomiast, że turystów z Niemiec jest ok. 70 proc. w stosunku do szczytu ubiegłego sezonu, a więc mamy na razie spadek o ok. 30 proc. – poinformował PAP Piwowarczyk.
Wciąż niewielu jest gości ze Skandynawii, choć w ostatnich latach ich liczba bardzo się powiększyła.
- Co ciekawe, mamy stabilizację jeśli chodzi o turystów z Czech. Czechów i Słowaków przybywa nam co roku. Z naszych wstępnych rozeznań wynika, że nie ma ich co prawda więcej niż w zeszłym roku, ale też nie odpłynęli – powiedział Piwowarczyk.
Jego zdaniem liczba turystów zagranicznych może się zmienić jesienią, o ile pozwoli na to pandemia. Najwięcej osób z zagranicy przyjeżdża do polskich kurortów nad Bałtykiem właśnie w tzw. sezonie średnim: we wrześniu i październiku, a nawet w listopadzie, gdy rośnie tam liczba gości z Niemiec. To głównie dzięki nim takie kurorty, jak Świnoujście czy Kołobrzeg, funkcjonują przez cały rok.
Piotr Piwowarczyk zaznaczył, że bardzo niewielu jest w tym roku turystów z innych rejonów świata, jak choćby z Azji, którzy do tej pory również odpoczywali nad Bałtykiem – co jest z pewnością związane z restrykcjami pandemicznymi.
Zapytany o możliwe przyczyny pojawienia się większej liczby osób zza południowej granicy wskazał, że w jego ocenie polskie wybrzeże jest coraz bardziej atrakcyjne, też ze względu na coraz lepszą infrastrukturę turystyczną.
- Nasze piękne nadbałtyckie plaże mogą być konkurencyjne dla plaż południowych. To kwestia świeżości, szerokości, warunków naturalnych, które naprawdę są wyjątkowe – przekonywał prezes Świnoujskiej Organizacji Turystycznej.
Wskazał też, że bardzo ważną kwestią jest komunikacja i coraz łatwiejsza możliwość dojazdu dzięki rozwojowi infrastruktury drogowej. Od granicy z Czechami można dziś bowiem dojechać do Świnoujścia już w 5-6 godzin i polskie kurorty nad Bałtykiem biorą to pod uwagę, mocniej nastawiając się na naszych południowych sąsiadów.
Z czego wynika mniejsza liczba turystów z Niemiec? Zdaniem Piwowarczyka to m.in. wynik polityki tego kraju związanej z pandemią COVID-19.
- Jest tam straszenie wyjazdami zagranicznymi, są różnego rodzaju dodatkowe obostrzenia. Widać, że jest to systemowa polityka, która bardzo mocno wspiera lokalną, niemiecką gospodarkę turystyczną i promuje ją na różne sposoby – tłumaczył Piwowarczyk.
Dodał, że branża turystyczna w Polsce nadal broni się jakością usług i cenami, co mimo wszystko sprawia, że Niemcy pojawiają się w polskich kurortach „i będą się pojawiać, bo pewnie jeszcze przez wiele lat będziemy dla nich bardzo konkurencyjni”.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w lipcu i sierpniu ub.r. obiekty noclegowe w Zachodniopomorskiem przyjęły blisko 170 tys. turystów z zagranicy (turystów z kraju było prawie 758 tys.) – to najwięcej spośród wszystkich regionów, ale wciąż mniej, o 25,5 proc., niż w analogicznym okresie 2019 r.