- W tym roku już ogłosiliśmy kilka nowych tras. Otworzyliśmy Taszkent, Ateny i Rijad. Ogłosiliśmy Lizbonę, Lyon, Larnakę, Innsbruck i ostatnio Teneryfę - powiedział dziennikarzom Michał Fijoł, prezes LOT-u, na Kongresie Rynku Lotniczego w Warszawie. Nie trudno jednak zauważyć, że są to połączenia krótkiego i średniego zasięgu. W temacie nowych dalekich połączeń na razie cisza.
W 2019 r. LOT zapowiedział otwarcie bezpośrednich połączeń do San Francisco oraz Waszyngtonu. Na drodze stanęła jednak pandemia COVID-19. Do dziś żadna z tych tras nie została zainaugurowana. Szybko przestał też latać na nowe lotnisko Pekin-Daxing, po pandemii nie wrócił do Singapuru. Dziś siatka obsługiwanych Boeingami 787 Dreamliner regularnych tras dalekiego zasięgu z Warszawy to 11 połączeń z Warszawy, dwa z Krakowa, po jednym z Rzeszowa, Wrocławia i Budapesztu. Dreamlinery latają też na czarterach dalekiego zasięgu na zamówienie biur podróży.
- Planowanie nowych kierunków to nie jest błądzenie palcem po mapie, ale analiza ekonomiczna. Uwzględniamy siłę gospodarki, prognozy ruchu pasażerskiego, współpracę z biurami podróży. Elementów, które bierzemy pod uwagę, jest wiele. Będziemy ogłaszać kolejne destynacje, bo nowe kierunki to siła każdej linii lotniczej. Zawsze jesteśmy podekscytowani, gdy możemy coś nowego ogłosić, w szczególności kierunki dalekiego zasięgu - dodał Fijoł. I wskazał, gdzie leży jeden z głównych problemów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
LOT dysponuje dziś flotą 15 samolotów Boeing 787 Dreamliner w dwóch wariantach wielkości. Zabierają na pokład odpowiednio 252 albo 294 pasażerów. Ponadto, wraz z bagażami pasażerów i pocztą, pod pokładem przewożą intratne dla linii lotniczej ładunki cargo.
- Oczywiście, chcielibyśmy już w tej chwili posiadać więcej samolotów szerokokadłubowych i ich poszukujemy. Ale nowe Dreamlinery nie są w tej chwili dostępne. Boeing ma wolne sloty produkcyjne dopiero po 2030 r. LOT potrzebuje ich szybciej. Mamy już zidentyfikowane miejsca, gdzie można by te samoloty pozyskać wcześniej. Mówimy jednak o skomplikowanych procesach i gigantycznych kwotach, więc pośpiech nie jest wskazany - podkreślił Michał Fijoł.
Airbus A330 i Boeing 777 na trasach LOT-u. Posiłkują się ACMI
LOT nie tylko planuje otwierać kolejne kierunki dalekiego zasięgu, ale również zwiększać częstotliwość na trasach już obsługiwanych. Mowa szczególnie o Stanach Zjednoczonych, które dla polskiego przewoźnika są rynkiem kluczowym. Posiłkuje się leasingowaniem dużych samolotów wraz z załogą, serwisem i ubezpieczeniem (ACMI). Na tej zasadzie do Nowego Jorku dla LOT-u lata także Airbus A330-900neo w barwach Air Belgium i z ich załogą. Po wygaśnięciu umowy zastąpi go Boeing 777-200 od EuroAtlantic Airways. Pod koniec października obsłuży rejsy do Nowego Jorku od wtorku do niedzieli, a już we wrześniu poleci do Toronto.
- Jesteśmy zmuszeni korzystać z ACMI, ale chcemy rozbudowywać naszą własną flotę dalekiego zasięgu. Problemem jest, że tych samolotów po prostu nie ma. Wiążę się to też z wyzwaniami natury finansowej i organizacyjnej. Do każdego nowego Dreamlinera musimy zaplanować łącznie 72 osoby - pilotów i personel pokładowy. Ale jesteśmy na to gotowi. Wprowadzamy teraz 11 samolotów regionalnych i średniego zasięgu i nie mówimy, że brakuje nam ludzi, prawda? - stwierdził prezes LOT-u.
Boeingi 737 MAX 8 oraz nowe Embraery E195-E2 we flocie LOT-u
Według bazy danych ch-aviaton.com Polskie Linie Lotnicze LOT mają dziś do dyspozycji 82 samoloty, wliczając w to leasingowane A330-900neo i B777-200. We flocie jest 65 samolotów regionalnych i średniego zasięgu, w tym 13 Boeingów 737 MAX 8. Ich średni wiek to niewiele ponad cztery lata.
Do tego ponad 40 samolotów różnych typów i konfiguracji z rodziny E-Jet Embraera. Flotę zasilił już pierwszy z trzech Embraerów nowej generacji - E195-E2. Wiek floty regionalnej zawyżają najstarsze Embraery E170, które liczą sobie średnio 19,6 lat.
To właśnie Boeingami 737 MAX 8 polski przewoźnik obsługuje nowe, otwierane w ostatnim czasie połączenia średniego zasięgu. Boeingami można polecieć m.in. do Taszkentu w Uzbekistanie i Rijadu w Arabii Saudyjskiej, Lizbony, Aten, a od listopada na Teneryfę. Są to trwające czterech do sześciu godzin rejsy. Z kolei krótsze, europejskie połączenia obsługiwane są samolotami z rodziny Embraera.
Ogłoszona w październiku 2023 r. nowa strategia LOT-u na lata 2024-2028 zakłada wymianę samolotów regionalnych i rozbudowę floty łącznie do około 130 maszyn. W tym czasie narodowy przewoźnik chce otworzyć 20 nowych kierunków.
Pokazana wówczas mapa przyszłej siatki połączeń LOT-u obejmowała m.in. więcej miast w USA, ale także w Chinach, Wietnamie, Singapurze. Ponadto Abu Zabi, Amman, Teheran, Ałmaty, Boston, Hanoi, Kanton. Fijoł prezentując ją zaznaczył, że nie ujawni od razu, które z nich i kiedy LOT otworzy. Zaznaczył, że obejmuje ona kraje, do których LOT może latać na podstawie już zawartych stosownych umów bilateralnych.
Pytany w czwartek na Kongresie Rynku Lotniczego o tę mapę "wymarzonych kierunków", stwierdził krótko. - To nie są destynacje wymarzone, tylko zaplanowane. Plan różni się od marzeń tym, że jest osiągalny i realizowany, a ja rok temu pokazałem ścieżkę dojścia do tego miejsca. Ten plan jest konsekwentnie wdrażany - zapewnił Fijoł.
W najbliższym czasie LOT odbierze jeszcze siedem nowych samolotów. Obok dwóch E195-E2, będzie to jeszcze pięć B737 MAX 8. Prezes przewoźnika przypomniał, że przyspieszenie decyzji o powiększaniu floty mają związek z zapowiedzianą na lata 2025-2029 rozbudową Lotniska Chopina w Warszawie, które jest hubem LOT-u.
Fijoł prognozuje, że do końca grudnia LOT pobije ubiegłoroczny rekord i przewiezie blisko 11 mln pasażerów.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl