Prezydent Lubina, w przeciwieństwie do innych samorządowców, którzy w ubiegły piątek protestowali w Warszawie m.in. przeciwko podwyżkom cen energii, ze spokojem obserwuje aktualną sytuację.
Powiedzieli "nie" kopciuchom
W latach 90. zdecydowałem się na likwidację w mieście małych węglowych kotłowni. W sumie przestało wtedy istnieć ponad 30 takich obiektów. Pieców węglowych nie ma też w naszych zasobach komunalnych - mówi w rozmowie z money.pl prezydent Lubina Robert Raczyński.
Raczyński przyznaje, że zdecydował się przed laty na taki krok, bo sam kiedyś mieszkał obok kotłowni. - Nie było to przyjemne sąsiedztwo - wspomina samorządowiec.
Prezydent Lubina chwali się, że w ciągu trzech ostatnich lat w jego mieście wymieniono wszystkie lampy, co według szacunków pozwoli zaoszczędzić nawet 80 proc. To jednak nie wszystko.
Lubin chce małego atomu
- Naszym planem jest postawienie małej, kieszonkowej elektrowni atomowej - przyznaje w rozmowie z money.pl prezydent Lubina. W przyszłym miesiącu o projekcie Raczyński chce rozmawiać z około 200 samorządami z trzech województw, które skupione są w grupie zakupowej działającej pod przewodnictwem lubińskiego magistratu.
- Taka elektrownia nie zajmowałaby dużo miejsca, wcale nie trzeba na realizację tego projektu dużej działki. Szacunkowy koszt to ok. 66 mln euro. Inwestycja mogłaby zostać wykonana przez amerykańską firmę - opowiada Raczyński, który nie ukrywa, że liczy na wprowadzenie odpowiednich przepisów umożliwiających sprawną realizację takiej inwestycji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koncepcja małych reaktorów modułowych (small modular reactor – SMR) pojawiła się dekadę temu w USA. Ma ona na celu przyspieszenie budowy, obniżenie kosztów i poprawę bezpieczeństwa w porównaniu z tradycyjnymi reaktorami jądrowymi, których rozmiary są dużo większe.
Główną zaletą SMR jest jej zmniejszony wpływ środowisko i fakt, że ta innowacyjna technologia jest stosunkowo tania w użyciu. Eksperci zwracają uwagę, że tego typu reaktory można budować blisko odbiorców, co obniża koszty sieci i przesyłu.
Bydgoszcz chce być samowystarczalna
Pomysłu na obniżenie wysokich rachunków szuka także Bydgoszcz. Miasto otrzymało ofertę opiewającą na ok. 2,7 tys. zł za MWh, co oznacza dla gminy wzrost cen prądu o około 140 mln zł rocznie. To pięciokrotnie więcej niż dotychczas.
Ciepło dla miasta jest zabezpieczone, gdyż na jego terenie działa elektrociepłownia, a część ciepła pochodzi z odpadów przetwarzanych w spalarni. W zakresie prądu powtarzamy przetarg i liczymy, że rząd ograniczy możliwe monopolistyczne działania państwowych spółek - mówi w rozmowie z money.pl Michał Sztybel, wiceprezydent Bydgoszczy.
Władze miasta chcą stworzyć system pozwalający na osiągnięcie przez Bydgoszcz samowystarczalności energetycznej. W jaki sposób? Chodzi m.in. o zwiększenie własnych źródeł wytwarzania prądu, stawiając w pierwszej kolejności na odnawialne źródła energii.
Prezydent Bydgoszczy podpisał już w tej sprawie porozumienie z trzema miejskimi spółkami, które pośrednio wytwarzają energię. Skierował także pismo do minister klimatu i środowiska apelując o "pilne działania prawne ograniczające rolę spółek skarbu państwa w dystrybucji prądu".
- Mówiąc o odnawialnych źródłach energii, myślimy przede wszystkim o farmach fotowoltaicznych. Już dziś wytwarzamy ponad 1 MW energii na swoich instalacjach. Chcemy mieć możliwość tworzenia klastrów energii, które pozwolą przekazywać wytworzoną energię pomiędzy jej członkami bez prawa zamówień publicznych, akcyzy i opłat dystrybucyjnych - przekonuje wiceprezydent Bydgoszczy. Jak dodaje, aktualne przepisy zabraniają miastu przekazania prądu np. szkołom bez wcześniejszych uzgodnień z producentem energii - spółką Enea.
Rząd obiecuje pomoc gminom
Zdecydowanie więcej jest samorządów, które przez rosnące kwoty na rachunkach przygotowują programy oszczędnościowe i zastanawiają się, jak przetrwać najbliższą zimę. Rząd obiecuje, że wprowadzi rozwiązanie, które zablokuje podwyżki cen prądu nawet o kilkaset procent.
Rząd ma w tym tygodniu przedstawić propozycje dotyczące zamrożenia taryf dla gmin oraz małych i średnich przedsiębiorców. To ma być rozwiązanie ws.rosnących rachunków za energię elektryczną. W money.pl jako pierwsi przedstawiliśmy szczegóły szykowanych przepisów w tym zakresie.
Według wstępnych założeń zmiany mają doprowadzić do tego, aby spółki energetyczne sprzedawały prąd możliwie najbliżej ceny wytworzenia, która według wyliczeń współpracowników szefa rządu wynosi ok. 650 zł za 1 MWh.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl