Przez ostatnie tygodnie rządzący obiecywali, że węgla w Polsce nie zabraknie. Deklaracje te nijak się miały do rzeczywistości, bo węgla na składach albo nie ma, albo jest bardzo drogi. Aby kupić surowiec w rozsądnej cenie, trzeba wykazać się nie lada cierpliwością i determinacją, stojąc w długich kolejkach.
PiS - widząc, że drastyczne podwyżki cen prądu, gazu, węgla już wpływają na codzienność Polaków - przestał zaklinać rzeczywistość. Premier przyznał, że "jest problem" z dostępnością węgla w Polsce. Politycy PiS apelują też do Polaków, aby ograniczyli zakup surowca do momentu, gdy napłynie go więcej do kraju.
- Jeżeli ktoś potrzebuje trzech ton węgla, bo jest ta dopłata do węgla, niech kupi półtorej, bo później będzie miał gwarancję, że kupi kolejne półtorej tony - przekonywał niedawno na spotkaniu z mieszkańcami Siedlec prezes Jarosław Kaczyński.
Węgiel stanie się problemem gmin? "Poszukamy kozła ofiarnego"
Teraz PiS wpadł na nowy pomysł. Im bliżej zimy, tym ruchy obozu władzy są bardziej nerwowe. Partia rządząca ma świadomość, że porażki w sprawie ciepła - dostępności surowców czy prądu - zagrawantowania, by nie było częściowych wyłączeń lub blackoutu - wyborcy mogą jej nie wybaczyć, a przecież kampania wyborcza już de facto ruszyła. Klęska nie wchodzi w grę.
Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin zaapelował do samorządów, aby angażowały się w dystrybucję wśród mieszkańców węgla importowanego przez spółki PGE Paliwa i Węglokoks. Sasin przekonuje, że samorządy mają spółki komunalne, które mogą kupować węgiel bezpośrednio u importera i sprzedawać go z dużo mniejszą marżą niż inni pośrednicy.
Na reakcję samorządów długo nie trzeba było czekać.
"Znowu samorząd ma zastąpić przegniłe służby państwa PiS. Jechać do portu, transportować, kupować i zająć się dystrybucją węgla. PiS-u nie obchodzi, że to właśnie ministerstwo pasywów partyjnych, którym zarządza pan premier, ma wszystkie instrumenty, żeby to zrobić. Co tam. Zamiast przyznać się do klęski, myśli sobie pan premier: poszukamy kozła ofiarnego. A partyjna propaganda, oczywiście za pieniądze z naszych podatków, spróbuje zrobić Polakom wodę z mózgu. Oskarżymy samorządy" - napisał na Facebooku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
"Jak zmienicie prawo o zamówieniach publicznych i inne potrzebne przepisy, pomożemy wam w tym, żeby węgiel trafił do potrzebujących. Oczywiście oczekujemy, że cena będzie poniżej tysiąca złotych za tonę - tak jak obiecywaliście" - dodał Trzaskowski.
"Inne samorządy już pomagają w dystrybucji węgla. Zamiast tracić czas na wojenkę z rządem, niech pan się weźmie w końcu do roboty" - odpowiedział na to wicepremier Sasin.
Zapytaliśmy Ministerstwo Aktywów Państwowych, jakie samorządy Jacek Sasin miał na myśli. "Proponuje zwrócić się do PGE Paliwa, która dysponuje aktualnymi informacjami na ten temat" - brzmi odpowiedź z MAP. Odpowiedzi spółki w tej sprawie jeszcze nie otrzymaliśmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dystrybucja węgla. Dlaczego gminy mówią "nie"
Narrację Jacka Sasina wspiera minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, która podkreśla, że "zaopatrzenie w energię elektryczną, ciepło i paliwa gazowe to zadania gminy obowiązkowe i wyłączne, a nie fakultatywne".
My nigdy nie uchylamy się od odpowiedzialności. Walczyliśmy już z pandemią, gotowi byliśmy na kryzys uchodźczy związany z wojną w Ukrainie, teraz mierzymy się z kryzysem energetycznym. Pomysł wicepremiera Sasina jest absurdalny. Dystrybucją węgla w Polsce powinny zajmować się przygotowane do tego podmioty gospodarcze - mówi tymczasem money.pl Beat Moskal-Słaniewska, prezydent Świdnicy.
Dodaje też, że stworzenie takiego podmiotu to dodatkowy czas, którego przecież już nie ma. Beata Moskal-Słaniewska zwraca także uwagę, że samorządy muszą się kierować określonymi przepisami. - Realizacja tego pomysłu mogłaby doprowadzić do złamania prawa, a naszą działalność kontrolują przecież regionalne izby obrachunkowe - przekonuje samorządowiec.
Odpiera także zarzuty rządzących. - Tak, zaopatrzenie w ciepło to obowiązek gminy. Nasza komunalna spółka już w wakacje zgromadziła zapasy węgla, by zimą dostarczyć ciepło mieszkańcom Świdnicy. My w przeciwieństwie do rządu wywiązaliśmy się z tego obowiązku - mówi prezydent miasta.
"Państwo przyznaje się do zupełnej bezradności"
Obecną sytuację gorzko komentuje też prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
- "Zaproszenie" samorządów to przyznanie się państwa do zupełnej bezradności. Oznacza to po prostu, że węgla może w Polsce zabraknąć - mówi w rozmowie z money.pl samorządowiec.
Sylwia Dąbrowska, burmistrz Boguszowa-Gorc, rozkłada ręce. Przekonuje, że chciałaby pomóc, ale nie może.
W 15-tysięcznej gminie mamy tylko jedną spółkę komunalną, która zajmuje się obsługą wspólnot mieszkaniowych i utrzymaniem czystości. Nie mamy sprzętu, nie mamy ludzi, nie mamy terenu, na którym moglibyśmy ten potencjalny węgiel przechowywać - tłumaczy burmistrz w rozmowie z money.pl.
"Rzeczpospolita" informuje, że handel węglem przez gminy może naruszać Konstytucję.
- Jeśli gmina podejmie się takiej działalności, to będzie pełnić rolę pośrednika, prowadzić działalność gospodarczą, a może to robić tylko w zakresie działalności komunalnej, do której dostarczanie węgla nie należy - przekonuje w dzienniku prof. Hubert Izdebski, Uniwersytet SWPS.
Węgiel problemem dla PiS
Prof. Anna Pacześniak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, komentując aktualną sytuację, mówi: trudno oprzeć się wrażeniu, że rządzący politycy PiS zastawiają na samorządy pułapkę, z której nie ma dobrego wyjścia.
Rządzący desperacko chcą zrzucić z siebie odpowiedzialność, ale takim posunięciem pokazują, jak sami niewiele mogą. Wizerunkowo fatalnie to ktoś wymyślił. Tylko wyznawca PiS, i to nie każdy, uwierzy, że za brak węgla odpowiadają wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, a nie rządzący - mówi money.pl prof. Pacześniak.
Politolog przypomina też, że niedawno minister edukacji Przemysław Czarnek zagroził samorządom zarządem komisarycznym, gdyby z powodu kłopotów z ogrzewaniem szkół wdrożyły nauczanie zdalne.
- Zastanawia mnie krótkowzroczność pogróżek ministrów i prezesa Kaczyńskiego. Czy po ewentualnym wprowadzeniu rządowych komisarzy do samorządów, które zdaniem polityków PiS migałyby się od obowiązków, kaloryfery zrobią się cieplejsze? Na kogo wtedy zrzucą odpowiedzialność? - pyta prof. Pacześniak.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl