– Jeśli sprzedawca nie obniży swojej (na ogół dość niskiej) marży, to w przypadku opłaty w wysokości 5 proc., każde urządzenie zdrożeje o 50 złotych na każdym tysiącu ceny. Więc jeśli telefon kosztuje dziś 1000 złotych, to jego cena sięgnie 1050 złotych. Jeśli dziś płacimy za telewizor 2000 złotych, to razem z opłatą będzie kosztował 2100 złotych – mówi w rozmowie z money.pl Bartosz Słupski, ekspert ds. handlu.
Organizacje konsumenckie w komentarzach dotyczących opłaty reprograficznej często posługują się danymi, które dowodzą, iż cena smartfona może zwiększyć się nawet o 300 złotych.
– Owszem, smartfony mogą zdrożeć nawet ("nawet" to kluczowe słowo) o 300 złotych, ale te najdroższe. Przy opłacie w wysokości 5 proc. taką skalę podwyżki będą miały telefony warte dziś 6000 złotych. To niewielki procent rynku – mówi Słupski.
Dodaje, że zagadką ciągle pozostaje wysokość opłaty reprograficznej. Początkowe doniesienia mówiły, że opłata ma wynieść 6 proc. ceny produktu, obecnie mówi się o 3 – 5 procentach. 3 proc. opłaty to podwyżka w wysokości 30 zł za każdy tysiąc zł ceny produktu.
Czym jest opłata reprograficzna?
To forma rekompensaty należnej twórcom, wykonawcom, producentom nagrań i wydawcom w związku ze szkodą, którą ponoszą ze względu na kopiowanie ich utworów. A skoro utwór kopiuje się na jakiś nośnik – płytę CD, pendrive, dysk twardy czy papier – to danina jest pobierana od sprzedaży takich właśnie nośników. I już dziś płacimy opłatę reprograficzną, która jest wliczona w cenę papieru do ksero czy drukarki, twardego dysku w komputerze i podobnych nośników.
Nie jest przy tym ważne, czy rzeczywiście kopiujemy jakieś płyty, przegrywamy muzykę na pendrive'y czy kopiujemy książki na ksero. Płacimy dlatego, że teoretycznie możemy to robić – i nie ma tu znaczenia czy chodzi o piractwo, czy tzw. dozwolony użytek. Ta druga definicja obejmuje nieodpłatne przekazywanie kopii np. członkom naszej rodziny.
Możesz więc zgodnie z prawem przegrać sobie płytę z muzyką i odtwarzać ją we własnym samochodzie, możesz też dać żonie, mężowi, bratu czy siostrze. Jest to jednak dla twórcy teoretyczna strata.
– Nie ma logicznego związku pomiędzy zakupem smartfona a szkodą, którą poniesie jakikolwiek artysta. Konsumenci używają laptopów czy smartfonów do zupełnie innych celów. Korzystają głównie z treści pobieranych online z internetu, komunikacji mailowej czy za pośrednictwem komunikatorów. To zastosowanie, o którym mówimy przy opłacie reprograficznej, jest marginalne. Potwierdza to szybki rozwój platform cyfrowych, które sprzedają kontent. W dzisiejszych czasach mało kto trzyma pliki muzyczne na swoim telefonie. Środowisko, które proponuje to rozwiązanie, w ogóle nie uwzględnia tych argumentów. Opieramy się na stereotypie i opinii wyrobionej kilkanaście lat temu, kiedy nie mieliśmy powszechnego dostępu do internetu i kiedy podstawowym narzędziem była MP3. Ale ta sytuacja się już zmieniła, świat się scyfryzował – stwierdził Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów.
Opłatę reprograficzną uiszcza producent lub sprzedawca danego produktu, ale jasne jest, że de facto płaci ją klient.
Technicznie wygląda to tak, że producenci i importerzy, będący płatnikami opłaty reprograficznej, w terminie 14 dni po zakończeniu danego kwartału, muszą przekazać informacje o tym, ile, czego i za ile sprzedali. W odpowiedzi dostają wiadomość o tym, ile mają zapłacić i na jakie konto.
O rozszerzenie opłaty o nowe urządzenia: komputery, smartfony czy tablety od kilku lat zabiega Stowarzyszenie Autorów ZAiKS.
Skąd wziął się pomysł na nową opłatę?
Zrobiło się o nim głośno po rozmowie w TOK FM z Miłoszem Bembinowem, wiceszefem Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Wysokość opłaty reprograficznej oraz rodzaj nośników, jaki może być nią objęty, zależy wyłącznie od ministra kultury i jest określany w drodze rozporządzenia. Dlatego zarówno ZAiKS, jak i Federacja Konsumentów apelują właśnie do wicepremiera Glińskiego, piastującego również funkcję ministra kultury.
– Organizacje artystów wprowadzają społeczeństwo w błąd. Przede wszystkim tak olbrzymi podatek zapłacimy my, konsumenci. Nie ma innej możliwości. Tu nie ma mitycznego "bogatego producenta", co próbuje nam wmówić ZAiKS, ale mówimy o polskich firmach, które każdego dnia walczą o byt, realizując symboliczne marże. Podwyżkę zobaczymy więc na półce sklepowej – argumentuje Federacja.
To odpowiedź na argumenty ZAiKS–u, który twierdzi, że przecież opłata dotknie producentów i sprzedawców sprzętu elektronicznego. Sami sprzedawcy również mają na ten temat odmienne zdanie.
– Branża telekomowa jest branżą wolumenową, niskomarżową. W związku z obecnym zapotrzebowaniem na urządzenia mobilne i ograniczoną dostępnością na rynkach światowych już teraz istnieje ryzyko wzrostu cen sprzętu, a wprowadzenie opłaty reprograficznej może to przyspieszyć, na czym w efekcie końcowym mogą stracić konsumenci – mówi money.pl Wojciecha Wieroński, członek zarządu MediaMarktSaturn Polska.
– Nie możemy również z góry zakładać, że wszyscy użytkownicy nowych technologii służących do komunikacji i dostępu do zasobów internetowych będą przeglądać dzieła twórców. Pamiętajmy również, że duża grupa osób ponosi już opłaty z tytułu korzystania np. z platform streamingowych, a zatem po wejściu w życie opłaty musiałaby płacić podwójnie. Z pewnością należałoby również w pierwszej kolejności zdefiniować twórcę – czy będą to wszystkie osoby zamieszczające określone treści, mające status zawodowego artysty czy też zrzeszone w ramach konkretnych organizacji twórców. Nie można również zapominać, że sami twórcy korzystają ze swojej szerokiej obecności w nowych mediach, budując przez to zasięgi i docierając do nowych grup odbiorców ze swoją twórczością. Dzięki temu stają się marką globalną – dodaje Wieroński.