– Od początku bieżącego roku popyt na mieszkania wyraźnie się ożywił. Przez to skłonność np. deweloperów do udzielania rabatów nie jest taka jak jeszcze pół roku temu. Gotówka robi jednak różnicę: jeżeli nią dysponujemy, to w większości przypadków mamy szanse na wynegocjowanie większego rabatu albo otrzymanie komórki lokatorskiej lub miejsca postojowego za pół ceny lub za darmo. Oczywiście wiele zależy od kondycji finansowej samego dewelopera – mówi nam Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy ceny mieszkań spadną?
Zapytaliśmy ekspertów rynku nieruchomości, czy możemy spodziewać się obniżek cen, a co za tym idzie – czy jeśli posiadamy gotówkę, warto odłożyć decyzję o inwestycji.
- Z rynku pierwotnego docierają sygnały o pierwszych przypadkach podnoszenia cen ofertowych przez deweloperów, a także o już dziś podpisywanych umowach rezerwacyjnych pod "Bezpieczny Kredyt 2 proc.". Jest więc bardzo prawdopodobne, że za trzy miesiące, czyli w momencie uruchomienia programu kredytów preferencyjnych, mieszkania deweloperskie będą droższe o co najmniej kilka procent, a ich wybór będzie mniejszy – mówi nam Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Jędrzyński dodaje, że wyniki sprzedaży mieszkań deweloperskich w roku bieżącym wskazują na hamowanie regresu zawierania umów kontraktacji.
Może to być w znaczącym stopniu efekt perspektywy uruchomienia w połowie roku kredytów z dopłatami. Stąd też im bliżej tej daty, tym negocjacje ze sprzedającymi mogą stawać się coraz mniej efektywne, a w związku z tym przekładanie decyzji o nabyciu lokum może nie być najlepszym wyborem – komentuje Jędrzyński.
Ewa Tęczak, ekspertka Otodom, mówi natomiast, że na rynku pierwotnym widać obecnie duże ożywienie.
- Wszystko wskazuje na to, że na największych siedmiu rynkach I kw. 2023 r. będzie sprzedażowo lepszy niż I kw. 2022 r. To niewątpliwie zasługa zainteresowania programem, ale także niesłabnącej inflacji. Wciąż wiele osób ucieka z oszczędnościami na rynek mieszkaniowy – tłumaczy.
I dodaje, że dla wielu z tych osób, które są dziś aktywne na rynku – nie tylko pierwotnym – przyspieszenie decyzji o zakupie było w jakimś stopniu podyktowane obawą o kurczenie się oferty i potencjalny wzrost cen.
Turek z HRE Investments stwierdza wprost, że program rządowy nie pozwoli na przeceny, na które tak wiele osób czekało.
– Bardzo prawdopodobne jest też, że wzmożony popyt przełoży się też na podwyżki cen, ale w bieżącym roku nie powinny być one jeszcze spektakularne. Ktoś, kto może sobie pozwolić na zakup mieszkania, nie powinien zwlekać, bo osoby korzystające z preferencyjnych kredytów niebawem mogą wyraźnie przebrać dostępną na rynku ofertę – mówi.
Gotówkowy zakup mieszkań
Według danych serwisu RynekPierwotny.pl, w 2021 r. 35 proc. klientów deweloperów przychodziło z gotówką. Udział ten wzrósł znacząco rok później, kiedy u dwóch potentatów rynkowych – Ronson Development i Lokum Deweloper – odsetek transakcji gotówkowych wyniósł już około 70 proc. Murapol odnotował 63 proc. takich transakcji, a Develia – około 50 proc.
Osoby, które nie chcą lub nie muszą posiłkować się rządowym wsparciem przy zakupie nieruchomości, powinny, zdaniem ekspertów, nie odkładać tej decyzji.
– Wbrew temu, czego oczekuje rynek, podaż mieszkań z rynku pierwotnego kurczy się gwałtownie i nie uda się jej szybko odbudować, nawet jeśli w połowie roku zostanie uruchomiony program "Pierwsze mieszkanie". Po prostu odbudowa zdolności prowadzenia większej liczby inwestycji mieszkaniowych w tym samym czasie przez poszczególnych deweloperów zajmie co najmniej 12 miesięcy i potrwa do połowy 2024 r. – komentuje Małgorzata Wełnowska, starsza analityczka ds. rynku nieruchomości z Cenatorium.
Ekspertka uzupełnia, że inwestorzy gotówkowi nadal są najbardziej pożądanymi klientami zarówno w biurach sprzedaży deweloperów, jak i u pośredników.
Z kolei Jędrzyński tłumaczy, że wprowadzenie rządowego programu nie poprawi sytuacji rynkowej gotówkowiczów czy osób planujących zakup lokum za środki z kredytów komercyjnych.
Trudno liczyć także na znaczące pobudzenie inwestycji deweloperskich w związku z uruchomieniem programu, którego lwia część środków popłynie na rynek wtórny oraz indywidualne budownictwo jednorodzinne – dodaje w rozmowie z nami.
Historia nas czegoś nauczy?
Jak wynika z ostatniego raportu HRE Investments, w ostatnim roku wstrzymanie się z zakupem przeciętnego mieszkania w stolicy kosztowało ponad 50 tys. złotych. Eksperci uwzględnili koszty transakcyjne: podatki, taksę notarialną, opłaty sądowe, a także między innymi koszt wykończenia lokum.
Turek wylicza, że od drugiej połowy 2006 r. mieliśmy dotychczas tylko pięć kwartałów, w których decyzja o opóźnieniu zakupu mieszkania na 12 miesięcy pozwoliła zaoszczędzić co najmniej 2 proc. budżetu potrzebnego do zdobycia własnych czterech kątów.
"Było tak na początku 2010 roku i na przełomie lat 2011-2012. Wynik ten jest tym bardziej uderzający, że przecież w latach 2008-13 ceny mieszkań w Polsce spadały. Nawet więc w okresach spadków cen nabywcy nie mają gwarancji, że odłożenie zakupu na przyszłość pozwoli realnie zaoszczędzić – szczególnie jeśli w trakcie wstrzymywania się z zakupem konieczne jest płacenie za najem mieszkania" – wylicza ekspert.
I dodaje, że na drugim biegunie są jednak aż 52 kwartały, które sugerują, że oczekiwanie z zakupem nie miało sensu, bo wiązało się z większym kosztem: średnio o prawie 55 tysięcy.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.