Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził w ubiegłym tygodniu Stany Zjednoczone. Wystąpił przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ. Spotkał się też m.in. z ustępującym prezydentem Joe Bidenem oraz kandydatami demokratów i republikanów na prezydenta w zaplanowanych na 5 listopada wyborach - obecną wiceprezydent Kamalą Harris i byłym prezydentem Donaldem Trumpem.
- To była próba wykorzystania koniunktury, którą administracja Joe Bidena w Waszyngtonie tworzyła władzom w Kijowie - ocenił w rozmowie z PAP Andrzej Kohut, amerykanista z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie.
Jego zdaniem, najważniejszym celem podróży było przedstawienie ukraińskiego "planu zwycięstwa" i przekonanie administracji Bidena do zwiększenia amerykańskiej pomocy dla Kijowa. Kohut zwrócił uwagę, że Waszyngton oficjalnie nie odniósł się do ukraińskich postulatów, ale przedstawiciele administracji zrobili to anonimowo za pośrednictwem mediów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nieoficjalne przecieki prasowe mówią, że Amerykanie zobaczyli te same oczekiwania, które Ukraina wyrażała już wcześniej w wersji maksymalistycznej, aby jak najszybciej wprowadzić Ukrainę do NATO, zezwolić na użycie amerykańskich pocisków do atakowania celów w głębi Rosji, maksymalnie zwiększyć pomoc dla Kijowa. Jeżeli oceniać wizytę Zełenskiego poprzez skuteczność przekonywania Amerykanów do planu zwycięstwa, to sukcesu raczej nie ma - ocenił Kohut w rozmowie z PAP.
Zełenski nie wyjechał jednak z Waszyngtonu z pustymi rękami. Prezydent Biden ogłosił przekazanie Ukrainie pomocy wojskowej o wartości wycenionej łącznie na około 8 miliardów dolarów. To wszystko w ramach pakietu, który Kongres USA uchwalił w kwietniu i którego wartość to 61 mld dolarów.
Warta 8 miliardów dolarów najnowsza transza pomocy dla Ukrainy jest finansowana z dwóch źródeł. Po pierwsze to 5,5 mld dolarów w ramach tzw. Presidential Drawdown Authority (PDA). To mechanizm, który pozwala prezydentowi USA na wydanie decyzji o przekazaniu Ukrainie uzbrojenia, sprzętu wojskowego i amunicji będącego już w amerykańskich jednostkach wojskowych lub magazynach.
Jacek Tarociński, analityk OSW do spraw wojskowych zwrócił uwagę, że rząd federalny musiał zareagować bardzo szybko, bo ta możliwość wygasła z końcem września. Wtedy w USA kończy się rok budżetowy, a przed wizytą Zełenskiego w Waszyngtonie do wykorzystania było jeszcze 5,55 mld dolarów. Tymczasem od rozpoczęcia pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. USA w ten sposób przekazały Ukrainie pomoc wartą ponad 45 mld dolarów. Tarociński zaznaczył, że prezydent Biden przekazał uprawnienie do używania tego pakietu sekretarzowi stanu Antony'emu Blinkenowi i w ten sposób uniknął konieczności wydania tych pieniędzy z końcem września.
Drugie źródło pomocy dla Kijowa, którą ogłoszono w ubiegłym tygodniu, to 2,4 miliarda dolarów w ramach inicjatywy wsparcia bezpieczeństwa Ukrainy (Ukraine Security Assistance Initiative, USAI). Polega ona na zamawianiu uzbrojenia, sprzętu i amunicji w amerykańskim przemyśle zbrojeniowym. Pentagon zadeklarował już oficjalnie, że takie zamówienie miało miejsce. - To zamówienie obejmuje głównie amunicję, przede wszystkim do systemów przeciwlotniczych takich jak Patriot i NASAMS, a także systemy bezzałogowe, zwalczania bezzałogowców - wyliczył Tarociński.
Kolejne pakiety pomocy dla Ukrainy niepewne
Andrzej Kohut z OSW zauważył, że choć 2,4 mld dolarów są do dyspozycji Pentagonu jeszcze przez rok, bo do końca września 2025 r., to prezydent Biden naciskał, by zostały wydane do końca jego kadencji, czyli do drugiej połowy stycznia.
Administracja Bidena obawia się, że jeżeli zmieni się prezydent w Białym Domu, to nawet jeżeli te środki wciąż będą dostępne, to mogą w ogóle nie zostać wykorzystane lub wykorzystane w bardziej ograniczonym zakresie. Stąd presja, żeby do końca kadencji Bidena wykorzystać wszystko, co przewiduje pakiet uchwalony przez Kongres w kwietniu 2024 r. i obejmujący w sumie 61 miliardów dolarów - powiedział Kohut.
- Analizy amerykańskiej mówią, że aby Ukraina mogła utrzymać swoje zaangażowanie w wojnie, potrzebuje pomocy amerykańskiej o wartości od pół miliarda do miliarda dolarów miesięcznie. Można założyć, że osiem miliardów, które teraz są kierowane, powinno Ukrainie wystarczyć do końca lutego - ocenił Tarociński.
Tymczasem 20 stycznia 2025 roku nastąpi inauguracja nowego prezydenta USA. Nieco wcześniej, bo na początku stycznia rozpocznie się nowa kadencja w Kongresie. To dlatego, że 5 listopada Amerykanie nie tylko wybiorą nowego prezydenta - odbędą się wybory do całej Izby Reprezentantów oraz jednej trzeciej Senatu.
Niezależnie, kto będzie miał większość w obu izbach Kongresu, sondaże wskazują, że będzie ona niewielka, a to oznacza niestabilność i trudności z uchwaleniem kolejnego pakietu dla Ukrainy tak jak to było w kończącej się kadencji - zwraca uwagę Tarociński.
Andrzej Kohut zastrzega, że wyniku wyborów prezydenckich nie sposób obecnie przewidzieć. - Jeżeli wygra Harris, możemy zakładać, że będzie się starała utrzymać kierunek polityki Bidena. Tak wynika z jej zapowiedzi, z tego, co miało się pojawić podczas jej rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim, mówiła o tym chociażby w debacie prezydenckiej. Oczywiście pytanie, czy będzie w stanie kontynuować politykę Bidena, bo wymaga to chociażby przegłosowywania kolejnych pakietów pomocowych w Kongresie, którego przyszły skład też jest niewiadomą - zaznaczył amerykanista z OSW.
- Co do potencjalnej administracji Donalda Trumpa chyba trudno mieć wątpliwości, że zapowiedzi, które padają z ust Trumpa, to nie są jedynie kampanijne slogany. Patrząc na to, co kształtuje się na zapleczu Trumpa, jakie plany polityczne są tam pisane, to wydaje się, że rzeczywiście potencjalna administracja republikańska będzie dążyła do jak najszybszego zamrożenia tego konfliktu i rozpoczęcia negocjacji pokojowych. Z jednej strony może do tego wykorzystać presję na Ukrainę, wstrzymując pomoc finansową i wojskową. Z drugiej strony, może zrobić ruch w przeciwnym kierunku i na przykład zagrozić Kremlowi radykalnym zwiększeniem pomocy dla Ukrainy, gdyby te negocjacje się nie rozpoczęły. Natomiast wydaje się, że negocjacje pokojowe w takim czy innym kształcie to będzie cel, jaki sobie republikanie postawią - uważa Kohut.
Zwrócił też uwagę, że podczas wizyty w USA prezydent Zełenski odwiedził fabrykę amunicji w stanie Pensylwania. - Wśród wyborców i polityków republikanów to zostało dość powszechnie odebrane jako jednoznaczne opowiedzenie się Zełenskiego po stronie Kamali Harris i demokratów - powiedział.
Ukraina oszczędza amunicję. Oto powód
Na początku 2024 r., gdy w Kongresie USA przeciągało się uchwalenie pakietu pomocy dla Ukrainy (przyjętego ostatecznie w kwietniu), amerykański dziennik "Wall Street Journal" donosił, że Ukraińcy oszczędzają amunicję artyleryjską, bo nie są pewni, kiedy przyjdą kolejne dostawy. Czy taki scenariusz może się powtórzyć na początku 2025 r., gdy będą kończyć pieniądze z transzy ogłoszonej w ubiegłym tygodniu, a w Waszyngtonie władzę będzie przejmować nowa administracja i nowy układ sił w Kongresie? Jacek Tarociński przyznał, że tak może się stać.
- Z całą pewnością Ukraina nie może sobie pozwolić na ryzykowne działania ofensywne, musi pozostać w defensywie, co więcej, musi planować defensywę długoterminowo, bo nie ma pewności, co będzie później - zaznaczył ekspert OSW.
Na spotkaniu z Zełenskim Biden ogłosił, że Ukraina otrzyma kolejną baterię systemu obrony powietrznej Patriot. - To będzie już trzecia taka bateria. Ma zostać pozyskana ze składów, a nie jak poprzednie dwie z jednostek bojowych. Ma zostać złożona ze starszych radarów, systemów kierowania ogniem, wyrzutni i tak dalej. Zostaną one odnowione w fabrykach, co pewnie zajmie jakiś czas plus szkolenie Ukraińców -powiedział Tarociński. Jego zdaniem proces ten może potrwać nawet pół roku.
Już podczas lipcowego szczytu NATO w Waszyngtonie prezydent Biden zapowiedział, że schodzące obecnie z linii produkcyjnej pociski PAC-3 do systemu Patriot zostaną przekierowane na rzecz Kijowa, żeby skrócić czas dostaw. Teraz Biały Dom zatwierdził fundusze na ten cel. - Dopiero teraz to się materializuje, czas między zapowiedzią a materializacją jest dość długi - ocenił Tarociński. W konsekwencji inni klienci eksportowi USA będą musieli liczyć się z opóźnieniami w dostawach amunicji do Patriotów. - Tutaj głównie mowa o Szwajcarii - dodał ekspert OSW.
Precyzyjna broń trafiająca w cele
W piątek Biden ogłosił również, że Ukraina otrzyma AGM-154 JSOW. To zasobniki szybujące, czyli broń przypominająca bomby kierowane. O ile jednak w lotnictwie USA i sojuszników uzbrojenie kierowane konstruuje się zwykle w ten sposób, że zwykła bomba lotnicza otrzymuje zestaw naprowadzający, o tyle JSOW od podstaw został zbudowany tak, by precyzyjnie trafiać w cel - ma urządzenia naprowadzające, niewielkie rozkładane skrzydła, ale nie ma napędu, więc do celu zbliża się jak szybowiec.
Dwie z trzech wersji JSOW przenoszą amunicję kasetową, czyli w locie zrzucają wiele mniejszych bomb na cele obszarowe takie jak zgrupowania obrony powietrznej, zgrupowania wojsk czy składy amunicji. Trzecia wersja JSOW, wyposażona w głowicę penetrującą, nadaje się niszczenia umocnień przeciwnika.
Zasięg JSOW to do 130 kilometrów, ale pod warunkiem, że zasobnik zostanie zrzucony z dużej wysokości. - Natomiast Ukraińcy nie latają wysoko, bo Rosjanie mają rozbudowaną obronę przeciwlotniczą - zarówno naziemną, jak i własne lotnictwo w powietrzu. Przez to zasięg JSOW będzie dość ograniczony - zwrócił uwagę Tarociński.
- JSOW nie jest produkowany od 2005 r., w lotnictwie USA został zastąpiony przez pociski AGM-158 JASSM, które mają większy zasięg. Niemniej JSOW to dobra broń, jest na pewno dużo tańsza w użyciu od JASSM - ocenił.
Co z bronią jeszcze większego zasięgu, o którą coraz głośniej proszą Ukraińcy? - Widać, że prezydent Biden nie podjął decyzji o przekazaniu pocisków większego zasięgu, o które Ukraińcy zabiegali - ani typu JASSM, ani ATACMS do naziemnych wyrzutni rakietowych HIMARS. W przypadku ATACMS Ukraina otrzymała starsze pociski o zasięgu 180 km, ale nie najnowsze, o zasięgu 300 km. Wszystko będzie zależeć od kolejnej administracji - powiedział Tarociński.
Amerykanie wyszkolą ukraińskich pilotów F-16
Biden po rozmowie z Zełenskim zapowiedział również, że Amerykanie przeszkolą dodatkowo 18 ukraińskich pilotów samolotów wielozadaniowych F-16. Zdaniem Tarocińskiego to jednocześnie dużo i mało.
Jak wyjaśnił, dla Amerykanów to dużo, ponieważ siły zbrojne USA prowadzą szkolenie pilotów dla wielu krajów sojuszniczych i partnerskich, a możliwości szkolenia są już mocno ograniczone z uwagi na niedobory w infrastrukturze i samych instruktorach. - To jest duży wysiłek dla Amerykanów. To, że będą szkolili 18 ukraińskich pilotów, oznacza, że 18 pilotów z innych krajów bądź sił powietrznych USA, nie będzie mogło być w tym czasie szkolonych - wyjaśnił.
Jednocześnie - powiedział Tarociński - 18 pilotów to nie jest dużo z perspektywy ukraińskiej. - Ukraina potrzebuje wyszkolić co najmniej półtora, a najlepiej dwóch pilotów na każdy oferowany im F-16, co oznacza, że 18 pilotów pozwoli na użycie operacyjne 12 maszyn. Na razie Ukraina otrzymała niewiele F-16, ale z czasem ta liczba będzie rosła. Piloci również giną - już mieliśmy raportowaną utratę pierwszej maszyny i śmierć pilota -przypomniał.
Szkoleniem pilotów z Ukrainy zajmują się nie tylko Amerykanie, ale także Francuzi i Brytyjczycy, którzy szkolą Ukraińców od podstaw, powstało też centrum szkolenia w Rumunii. - Jak się połączy te wszystkie wysiłki, najprawdopodobniej spełnią ukraińskie potrzeby, choć nie tak szybko jakby Kijów mógł chcieć lub oczekiwać - uważa ekspert OSW.
W ubiegłym tygodniu Biały Dom ogłosił, że 12 października prezydent Biden będzie gospodarzem spotkania na najwyższym szczeblu Grupy Ramstein w Niemczech, a w rozmowach weźmie udział m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Grupa Ramstein, powstała w odpowiedzi na inwazję Rosji, to sojusz ponad 50 państw i organizacji, w ramach którego opracowano mechanizm regularnej pomocy wojskowej dla Ukrainy w postaci dostaw broni, szkolenia żołnierzy i naprawy sprzętu.