– Tak, to prawda, jesteśmy otwarci dla każdego dziecka. Mamy rodziców, którzy pracują w służbach mundurowych, mamy osoby z zawodów medycznych. Zgodnie z zamówioną przez nas opinią prawną, jeśli nasze przedszkole jest otwarte dla ich dzieci, to dla innych również. Każdy rodzic, który chce, może wysłać swoje dziecko do placówki, niezależnie od tego, gdzie pracuje – mówi w rozmowie z money.pl dyrektorka poznańskiego przedszkola prywatnego.
Zarówno ona, jak i pozostali przedstawiciele przedszkoli i żłobków, z którymi rozmawialiśmy, choć powołują się na przepisy i twierdzą, że działają zgodnie z prawem, to nie chcą rozmawiać pod nazwiskami oraz proszą o niewskazywanie nazw placówek.
W rozporządzeniu ministra edukacji, nakazującym zamknięcie przedszkoli, na które powołują się dyrektorzy, czytamy:
"Dyrektor przedszkola (…) na wniosek rodziców dzieci, którzy [tu następuje lista wyjątków – przyp. red.] ma obowiązek zorganizować zajęcia w przedszkolu , oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej lub innej formie wychowania przedszkolnego, do których uczęszczają te dzieci."
– Problem polega na tym, że przepis był pisany na kolanie i jest bardzo nieprecyzyjny. Obecnie mówimy o jednej z możliwych interpretacji. W dużym skrócie chodzi o to, że jeśli do przedszkola chodzi choćby jedno dziecko, którego jeden rodzic jest uprawniony rozporządzeniem do wysłania swojej pociechy do placówki, to jest to automatycznie rozszerzone na wszystkie inne dzieci. Mówiąc inaczej: jeśli do przedszkola może chodzić jedno dziecko, to inne też mają do tego prawo – twierdzi Monika Katarasińska, radca prawny.
Identyczna sytuacja jest ze żłobkami. One zostały zamknięte na podstawie identycznie brzmiących zapisów w rozporządzeniu ministra rodziny. Skąd dwa dokumenty? W Polsce za przedszkola odpowiada Ministerstwo Edukacji, za żłobki – Ministerstwo Rodziny.
Ile żłobków i przedszkoli jest w Polsce otwartych dla dzieci spoza listy "uprawnionych"? W całym kraju mamy ok. 3,7 tys. żłobków, z czego większość (ok. 2,9 tys.) to placówki prywatne. Jeśli chodzi o placówki przedszkolne, to jest ich ponad 22 tysiące. Mniej więcej połowa to typowe przedszkola, prywatnych jest ok. 5 tysięcy.
Dyrektorzy placówek, z którymi rozmawialiśmy, nie są w stanie oszacować odsetka otwartych przedszkoli i żłobków. Jedni mówią o kilkunastu, inni o kilkudziesięciu procentach. Ich liczba w całej Polsce może iść więc nawet w kilka tysięcy.
Nikt nie ma też danych o tym, ile osób z grupy "uprawnionych" wysłało swoje dzieci do takich punktów.
Kontrole w żłobkach i przedszkolach?
Ministerstwo Edukacji w korespondencji z money.pl nie odniosło się do pytań dotyczących możliwości otwierania przedszkoli, cytując jedynie zapisy rozporządzenia. Ministerstwo Rodziny jeszcze nie odpowiedziało na nasze pytania.
Czy przedszkola czekają zatem naloty sanepidu i policji, jak to miało miejsce w przypadku siłowni? Oficjalnego komentarza od sanepidu jeszcze nie otrzymaliśmy. W nieoficjalnych rozmowach słyszymy, że "to raczej sprawa dla ministerstw, a nie inspektorów". Policjanci też się od sprawy odcinają.
- Uprzejmie przypominam, że podmiotem dominującym w zakresie zwalczania zjawiska epidemii COVID-19 jest Państwowa Inspekcja Sanitarna. Policja w każdy możliwy sposób wspiera działania związane z ograniczeniem zjawiska pandemii, jednak nie czujemy się upoważnieni do wypowiadania w zastępstwie innych podmiotów – przekazuje z kolei money.pl insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
W placówkach, do których się odzywaliśmy, kontroli się nie boją.
– Nie uważam, żebyśmy łamali prawo. Stosujemy dosłownie zapisy rozporządzenia. Decyzję o tym, że będziemy przyjmować wszystkie dzieci, podjęliśmy po uzyskaniu porady prawnej – mówi nam dyrektorka jednego ze żłobków w Warszawie.
Dodaje, że z opinii prawników wynika, iż rodzic, który w takiej sytuacji nie wyśle dziecka do przedszkola lub żłobka, zachowuje prawo do zasiłku opiekuńczego. Placówka jest bowiem otwarta tylko dla rodziców, którzy zadeklarują chęć przyprowadzania swojego dziecka.
Ministerstwo Rodziny na razie nie odpowiedziało na pytania dotyczące prawa do zasiłku w sytuacji, gdy przedszkole jest otwarte.
Co może zrobić rodzic?
– Nie ukrywam, że mamy potężny dylemat. Z jednej strony widzimy, że nasz synek męczy się w domu. Mąż musi pracować, ja zajmuję się małym, nie jesteśmy w stanie zapewnić mu takich zajęć, jakie ma w żłobku. Brakuje mu koleżanek i kolegów, on potrzebuje towarzystwa rówieśników, wtedy lepiej się rozwija – mówi w rozmowie z money.pl Anna, mama dwuletniego Bartka.
Dodaje, że z drugiej strony doskonale wie, jak poważna jest sytuacja epidemiologiczna i że rozporządzenie, nawet jeśli jest wadliwie napisane, ma jakiś cel i nie jest pozbawione sensu. Żłobek jej synka otwiera się w poniedziałek dla dzieci wszystkich chętnych rodziców.
To nie pierwszy "patent" na otwieranie żłobków i przedszkoli, który opisujemy w money.pl. Pierwszy polega na złożeniu przez rodzica oświadczenia, iż jest on uprawniony do posłania dziecka do placówki. Katalog osób do tego uprawnionych jest bardzo szeroki i nieprecyzyjny.
Dwa tygodnie temu o interpretację tych zapisów poprosiliśmy Ministerstwo Edukacji. Nadal czekamy na odpowiedź. Straszakiem w tym wypadku może być jednak odpowiedzialność karna.
Małgorzata Czerepak z Ministerstwa Rodziny w rozmowie z money.pl podkreślała wówczas, że wierzy w odpowiedzialność rodziców. Ale gdyby ktoś próbował obejść system, to konsekwencje ponosi ten, kto złożył fałszywe oświadczenie.
Prawniczka ma na ten temat nieco inne zdanie.
– Już kilka lat temu sąd administracyjny przyznał, że jeśli ewentualna odpowiedzialność karna nie jest wpisana do ustawy wprowadzającej wymóg składania oświadczeń, to de facto nie istnieje. A tu mamy do czynienia z rozporządzeniem. Oczywiście nie wiemy, jak sąd podszedłby do obecnej sytuacji, ale nie ma przepisu, na podstawie którego można byłoby kogoś ukarać – mówi Monika Katarasińska.