We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie zajął się wnioskiem o wydanie listu żelaznego dla Szopy. W zeszłym tygodniu rozprawa została odroczona. Wniosek o wydanie listu żelaznego złożył obrońca przedsiębiorcy.
Po godz. 10.40 prok. Karol Zok ze śląskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej przekazał, że sąd nie uwzględnił tego wniosku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąd wydał postanowienie oddalające wniosek obrońcy podejrzanego o wydanie dla niego listu żelaznego z argumentacją, iż środek ten nie jest wystarczający dla zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania -przekazał prok. Zok.
List żelazny to specjalny dokument przyrzekający oskarżonemu pozostawanie na wolności do czasu prawomocnego zakończenia procedury karnej, w zamian za co oskarżony zobowiązuje się odpowiadać w procesie z wolnej stopy.
Paweł Szopa jest współtwórcą firmy Red is Bad, która sprzedaje odzież patriotyczną "dla ludzi ceniących wolność i dumnych z polskiej historii". Firmę założył w 2012 r. Szopa przekonywał, że za szyldem Red is Bad kryje się coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka.
"To My Polacy. Jesteśmy stąd. Kochamy Polskę. Nie chcemy wyrzec się tradycji. Nie boimy się brać spraw w swoje ręce, działamy. Wierzymy w prywatną inicjatywę i ciężką pracę. Historia Polski inspiruje nas do projektowania odzieży męskiej i odzieży damskiej oraz koszulek dla dzieci. Ubrań historycznych, patriotycznych czy wolnościowych" - można przeczytać na stronie internetowej marki.
Symbol sukcesu ekonomicznego opartego na wartościach
Dla polityków prawicy młody przedsiębiorca stał się symbolem sukcesu ekonomicznego opartego na wartościach - informował "Tygodnik Przegląd". Przypomniał, że koszulki i bluzy z napisem "Red is Bad" stały się ulubionym strojem uczestników Marszu Niepodległości, środowisk kibicowskich i członków organizacji określających się jako "prawicowe, patriotyczne i narodowe".
Szopa miał dostarczać Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych agregaty prądotwórcze przeznaczone dla Ukrainy. Miał osiągać przy tym nadzwyczajne zyski, kupując na chińskim rynku sprzęt za 70 mln zł, a następnie dostarczając go agencji za 350 mln zł. Według ustaleń Onetu do biznesmena popłynęła fortuna z RARS - ponad 500 mln zł w trzy lata.