Naczelna Rada Adwokacka skierowała właśnie do parlamentu oraz Rady Ministrów projekt ustawy zakazującej wykorzystywania dowodów pozyskiwanych przeciwko obywatelom w sposób nielegalny.
Nowa większość rządowa przyjęcie takiej ustawy jest najzwyczajniej w świecie obywatelom winna. Jeśli bowiem ma być lepiej, niż było za Prawa i Sprawiedliwości, lepsze powinno być też samo prawo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szeryf z owocami zatrutego drzewa
Fakty są takie, że do 2016 r. obowiązywał zakaz wykorzystywania przeciwko obywatelom dowodów pozyskanych przez państwo w sposób nielegalny. Czyli jeśli prokuratorzy i policjanci przekroczyli swe uprawnienia w zdobyciu dowodu, ten był – co do zasady – bezużyteczny w sądzie.
Zasada była prosta: skoro organy państwa muszą działać na podstawie i w granicach prawa, czyli zgodnie z zasadą "co nie jest dozwolone, jest zakazane" (a nie "co nie jest zakazane, jest dozwolone"), to nie mogą w toku np. postępowania karnego wykorzystywać nagięcia przez siebie tej reguły przeciwko obywatelowi.
Prawo i Sprawiedliwość, gdy było u władzy, uznało jednak, że taki sposób myślenia jest błędny.
Wiadomo, szeryf Zbigniew Ziobro wraz ze swoimi szeryfiątkami chcieli się wykazać. No i tak się wszyscy wykazywali, że dziś obraduje sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa, premier informuje prezydenta o tym, w jaki sposób doszło do podsłuchiwania obywateli przy wykorzystaniu oprogramowania szpiegowskiego, media huczą od plotek, kto był podsłuchiwany w celach politycznych i dlaczego, a wstyd jest na pół Europy.
Nie chodzi o bandytów
I ktoś teraz powie: no tak, adwokaci apelują o to, by zmienić przepisy na korzystniejsze dla bandziorów, czyli swoich klientów. Teoretycznie bowiem jakiś zły człowiek będzie mógł uniknąć odpowiedzialności - nie dlatego, że nie jest zły, tylko z tego względu, że jego "papuga" wykaże, iż państwo zebrało w sposób nielegalny.
Ale Naczelna Rada Adwokacka ma rację, gdy pisze w swoim stanowisku, że "nie jest możliwe zaakceptowanie stanu, w którym funkcjonariusze państwa, a więc władzy publicznej, mogliby gromadzić materiał dowodowy wbrew obowiązującemu prawu, a zgodnie z prawem, na podstawie tego materiału, obywatele mieliby ponosić odpowiedzialność karną".
Mamy prawo wymagać od organów państwa, od funkcjonariuszy, żeby dowody gromadzić w sposób zgodny z prawem. Bądź co bądź, założenie legalnego podsłuchu naprawdę nie stanowi dziś daleko idącego wyzwania. A że trudniej będzie podsłuchiwać polityków, dziennikarzy czy prawników, którzy nic nie przeskrobali? Pewnie trudniej, ale czy to źle?
W zgodzie z konstytucją
Władza generalnie nie jest chętna do wyzbywania się kompetencji i praw, które już sobie — choćby w innym składzie personalnym — przyznała. Dlatego nie założyłbym się o to, czy postulat adwokatury trafi na podatny grunt.
Jeśli jednak nowi rządzący chcą traktować konstytucję poważnie, to zmiana przepisów jest niezbędna. Naczelna Rada Adwokacka w swym stanowisku zresztą szeroko odwołuje się do wzorców konstytucyjnych.
Obowiązujące rozwiązania oczywiście naruszają prawo do rzetelnego procesu, które ma wymiar konstytucyjny (art. 45 ust. 1 Konstytucji) oraz konwencyjny (art. 6 ust. 1-3 Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności). Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym (51 ust. 2 Konstytucji RP) i są obowiązane respektować prawo obywateli do prywatności (art. 47 Konstytucji RP), prawo do wolność i ochrony tajemnicy komunikowania się (art. 49 Konstytucji RP), a także prawo do rzetelnego procesu karnego (art. 45 Konstytucji RP) - wylicza adwokatura.
I dodaje, że dziś o zgodzie na wykorzystanie materiałów uzyskanych poza zakresem prowadzonej kontroli operacyjnej nie decyduje niezawisły sąd, lecz prokurator.
Nie zadowalajmy się zatem prawdziwymi skądinąd twierdzeniami, że to Prawo i Sprawiedliwość zachwaściło system i wprowadziło złe zmiany dla obywateli. Oczekujmy nie tylko wskazania winnych, lecz także poprawy sytuacji. Gotowe rozwiązanie leży już na stole.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski