2,6 tys. zł brutto, czyli 1878 zł na rękę. Taka od 1 stycznia 2020 roku będzie w Polsce pensja minimalna. A później? Coraz wyższa. W 2021 roku 3 tys. zł, w 2022 roku 3,5 tys. zł i w 2023 roku 4 tys. zł brutto. Z perspektywy pracownika? Sytuacja idealna.
Blisko 1,5 mln Polaków - którzy pracują na minimalnej - może już świętować. Będą jednak tacy, dla których wysoka pensja minimalna będzie w kolejnych latach problemem. To ci, którzy korzystają ze świadczeń rodzinnych, dostają pieniądze z funduszu alimentacyjnego lub korzystają z pomocy społecznej.
Lawinowy wzrost pensji minimalnej nijak ma się do obowiązujących progów w świadczeniach dla najbiedniejszych. A to może oznaczać, że im więcej pieniędzy w portfelu, tym… gorzej. Niektóre progi na weryfikację będą czekać aż do 2021 roku.
Dla kogo zmiana pensji minimalnej będzie problemem? Mowa między innymi o ludziach, które korzystają ze świadczeń rodzinnych - pobierają na przykład zasiłek rodzinny. Od 100 do 140 zł mogą otrzymać te rodziny, w których dochód na rękę nie przekracza 674 zł miesięcznie (u rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym to 764 zł).
Przyznanie "gołego" zasiłku rodzinnego jest o tyle istotne, że pozwala otrzymywać jeszcze więcej środków - dodatki za samotne wychowywanie, dodatki za rozpoczęcie roku szkolnego, dodatki na dziecko uczące się poza miejscem zamieszkania. A zatem utrata zasiłku nie jest kwestią tylko kilkuset złotych. Dziura w domowym budżecie może być znacznie większa niż pieniądze z tytułu wyższej pensji.
Już dziś i tak próg jest daleki od pensji minimalnej. I wystarczy pokazać to na przykładzie. Samotny rodzic, który ma dziś pensję minimalną i jedną pociechę, przekracza próg już o 143 zł. Dziś jednak taką osobę ratuje tylko zasada "złotówka za złotówkę".
Taka reguła gwarantuje, że świadczenie jest obniżane o kwotę przekraczającą próg. Zamiast 0 zł na koncie jest po prostu mniej pieniędzy. Ale im większa będzie pensja minimalna, tym większe będą przekroczenia progów.
Problematyczne progi
Jeszcze inaczej sprawa ma się w przypadku świadczeń ze sztywnym progiem dochodowym - tam, gdzie zasada złotówka za złotówkę nie funkcjonuje.
Do takich należy na przykład świadczenie z funduszu alimentacyjnego – gdy jeden z rodziców miga się od płacenia alimentów. Pieniądze przysługują, jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę nie przekracza kwoty 800 zł. Rodzic może liczyć maksymalnie na 500 zł miesięcznie.
I znów: nawet dzisiejsza pensja minimalna dla jednego rodzica i jednego dziecka oznacza zbyt wiele. Pieniędzy taka osoba nie dostanie. Przy jeszcze wyższej minimalnej jej szanse dalej maleją. Może zatem nie pracować albo pracować na czarno. Legalna praca z za dużą pensją jest realnym problemem.
Problem w przypadku zasiłków rodzinnych i środków z funduszu alimentacyjnego pojawi się po czasie, bo podczas przyznawania pieniędzy pod uwagę brane są dochody z ubiegłego roku. To jednak tylko odroczenie problemu na jakiś czas. Już dziś PiS mógłby bez problemu zaplanować zmianę progów.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku świadczeń z pomocy społecznej - choć tutaj progi są jeszcze niższe. I tak pomoc przysługują osobie samotnej, której dochód nie przekracza kwoty 701 zł. Z kolei osobie żyjącej z rodziną przysługują, gdy dochód na osobę w gospodarstwie domowym nie przekracza kwoty 528 zł na rękę.
To już dokładnie pokazuje, że pensja minimalna znacznie odjeżdża kryteriom dochodowym w programach dla najbiedniejszych. Progi od dawna są zbyt dalekie od standardów wynagrodzeń - i wciąż takie pozostaną.
Resort ma czas
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki społecznej konsekwentnie twierdzi, że żadnych gwałtownych zmian nie trzeba przeprowadzać. Dlaczego? Bo jest program "Rodzina 500+", w którym kryterium dochodowego już nie ma. I jak tłumaczy się resort, w ten sposób do polskich rodzin trafiło 70 mld zł (od kwietnia 2016 do kwietnia 2019 roku).
Jednocześnie resort zapewnia, że progi dochodowe świadczeń rodzinnych są sprawdzane. - Weryfikacja ta odbywa się co 3 lata i najbliższa przypada na dzień 1 listopada 2021 roku. Wówczas Rada Ministrów podejmie decyzję o jej zakresie - zaznacza resort w odpowiedzi wysłanej money.pl.
Resort przypomina, że w ramach weryfikacji dokonanej w 2018 roku podwyższone zostały (po raz pierwszy od ponad 12 lat) zasiłki pielęgnacyjne dla osób niepełnosprawnych. Jednocześnie - po raz pierwszy od ich wprowadzenia - zostały podwyższone świadczenia dla opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych, czyli specjalny zasiłek opiekuńczy i zasiłek dla opiekuna.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zaznacza, że od 1 października 2020 roku nastąpi też kolejna podwyżka kryterium dla funduszu alimentacyjnego - do kwoty 900 zł miesięcznie na osobę w rodzinie.
Nie zmienia to jednak faktu, że od 2019 do 2021 roku pensja minimalna zmieni się o… 33 proc. (z 2250 zł do 3000 zł). Progi zwykle (o ile w ogóle) podnoszone były o kilka - kilkanaście procent. Takiej dynamiki nie miały nigdy. Im bardziej będą odstawać od pensji oraz ustawowego minimum, tym więcej ludzi wypadnie z systemu.
I to wciąż za mało, by osoby z pensją minimalną łapały się na program. Samotny rodzic z jednym dzieckiem na rękę w ustawowego minimum będzie miał w przyszłym roku ponad 1,8 tys. zł. Przekroczy próg o kilkadziesiąt złotych. Pensja minimalna wciąż będzie zbyt wysoka.
Ubóstwo w górę
Na problem progów dochodowych zwracają uwagę eksperci. Sugerują, że resort powinien się nad tym poważnie zastanowić, gdyż nieruszane od dłuższego czasu kwoty większości świadczeń i progi dochodowe uprawniające do pomocy spowodowały statystyczny wzrost ubóstwa w Polsce. To właśnie ci wypadający z pomocy są widoczni w statystykach ubóstwa.
Według Głównego Urzędu Statystycznego wzrósł on nieznacznie w ostatnim czasie - i to pomimo dużych programów takich jak "Rodzina 500+" i "Dobry start", który gwarantuje 300 zł na wyprawkę szkolną.
- Największy wzrost ubóstwa nastąpił wśród rodzin utrzymujących się ze świadczeń innych niż renty i emerytury, a więc z zasiłków z pomocy społecznej lub dla bezrobotnych - tłumaczył w programie "Money. To się liczy" Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych. Jako jedną z przyczyn wskazał właśnie brak waloryzacji zasiłków przy równocześnie rosnących cenach.