Unia Europejska zakłada stopniowe odchodzenie od paliw kopalnych w ogrzewaniu domów. Kierunek tych zmian wyznaczy tzw. dyrektywa budynkowa (EPBD), która ma sprawić, że nasze mieszkania będą znacznie bardziej oszczędne i zeroemisyjne.
Według danych Komisji Europejskiej za 40 proc. zużycia energii i 36 proc. emisji gazów cieplarnianych w UE odpowiadają właśnie budynki. By to zmienić, wypracowano program obejmujący nowe standardy. Wśród nich istotną kwestią będzie zmiana źródeł ogrzewania i to ona budzi największe emocje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kocioł rewolucji
W połowie marca Parlament Europejski poparł nowe rozwiązania, które negocjowane były jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Do 2050 r. wszystkie budynki w Unii muszą uzyskać charakter bezemisyjnych. Chodzi o około 35 mln budynków w Europie, które mają zostać zmodernizowane.
Zgodnie z przepisami w nowych budynkach od 2030 r. nie będzie można instalować kotłów, które zasilane są paliwem kopalnym, a więc węglem, gazem ziemnym czy tzw. ekogroszkiem. Od 2040 r. takie jednostki powinny być całkowicie wycofane.
To wywołało niepokój wśród obywateli całej UE, w tym również w Polsce, związany z koniecznością wymiany kotła na nowy.
Kotły gazowe wciąż mogą działać
Unijna dyrektywa wcale nie oznacza jednak natychmiastowego końca pieców gazowych. Nie oznacza również, że ktoś, kto w ostatnich latach zdecydował się na kocioł gazowy, za chwilę będzie musiał go zdemontować. Niemniej korzystanie z gazu ziemnego będzie coraz droższe.
W najbliższych latach (2027/2028) zostanie wprowadzony podatek od emisyjności, tzw. ETS2 na paliwa kopalne spalane w gospodarstwach domowych. Jeżeli więc nie wprowadzimy dziś standardów dla nowych budynków i nie wesprzemy modernizacji istniejących, wymianę i tak będzie wymuszać rosnący rachunek.
Dodatkowo wszystkie kraje UE będą musiały zaprzestać ich dotowania i to już od 2025 r. To oznacza, że kupno pieca tradycyjnego wcale nie będzie bardziej opłacalne. Zachęty finansowe nadal będzie można przekazywać w przypadku tzw. hybrydowych systemów, a więc łączących gaz z instalacją fotowoltaiczną lub pompą ciepła.
Jest jeszcze jedna furtka.
Zakaz wsparcia finansowego nie dotyczy programów, które pozwalają na wymianę do 2027 r. pieca węglowego na gazowy - zaznacza w rozmowie z money.pl Janusz Starościk, prezes zarządu Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych (SPIUG).
Co istotne, te nowsze piece na gaz ziemny również dają możliwość przystosowania się do wymogów unijnych, ale o tym za chwilę.
Polska Organizacja Gazu Płynnego w swojej analizie unijnego rozporządzenia zaznacza, że "Unia Europejska przyjęła podejście oparte na neutralności technologicznej, które nie eliminuje z budynków żadnej z dostępnych na rynku technologii grzewczych".
Piece gazowe mogą więc dalej funkcjonować, ale w połączeniu z instalacjami OZE - np. fotowoltaiką czy pompą ciepła, stając się w myśl przepisów źródłem hybrydowym. W założeniu jednak mają być źródłem uzupełniającym, czyli tzw. szczytowym. Uruchamiać się mają tylko w sytuacji, gdy podstawowe źródło, oparte o OZE, nie wystarczy, czyli np. w szczytach zapotrzebowania na energię.
Biogaz przedłuży życie kotłów gazowych
To oznacza, że gaz przechodzi do lamusa? Niekoniecznie. Tu wracamy do kwestii samego pieca gazowego. Jak przekonuje Janusz Starościk, większości posiadaczy pieców gazowych nie musi się martwić koniecznością wymiany, bo unijne wymogi dotyczą głównie zmiany paliwa, a nie technologii sensu stricto.
"W przypadku istniejących budynków, użytkownicy kotłów nie będą musieli wymieniać instalacji grzewczej, jeśli będzie ona pozwalała na wykorzystanie rosnącej domieszki biokomponentów, jak biometan czy biopropan. W świetle dyrektywy EPBD będą one traktowane równorzędnie do innych urządzeń grzewczych, zasilanych paliwami odnawialnymi, jak np. pompy ciepła" - wskazuje Polska Organizacja Gazu Płynnego.
Biometan to biogaz, który w procesie oczyszczenia uzyskuje takie same chemiczne i energetyczne właściwości co gaz ziemny, a jednocześnie jest zeroemisyjny i ekologiczny, gdyż może pochodzić z odpadów rolnych.
Od kilkunastu lat w sprzedaży standardem są gazowe kotły kondensacyjne. Tych nie trzeba wymieniać. Praktycznie wszystkie obecnie dostępne piece są dostosowane do spalania biometanu - podkreśla Janusz Starościk.
Jak dodaje, starsze kotły gazowe i kotły konwencjonalne występują na rynku w marginalnych ilościach. Nawet posiadacze kilkudziesięcioletnich instalacji nie będą musieli się ich całkowicie pozbywać. Tu jednak wymagana będzie pewna inwestycja, bowiem takie piece mogą zostać odpowiednio "przezbrojone". Koszt specjalnego urządzenia do przezbrojenia nie jest relatywnie duży i wynosi mniej niż 1000 zł.
Biometan paliwem transformacji
Biogaz może więc okazać się głównym paliwem transformacji. Zresztą takie rozwiązanie promuje Unia. Kłopot w tym, że Polska - choć posiada ogromny potencjał do jego produkcji - wciąż nie wykorzystuje swoich możliwości. W kraju według różnych ekspertyz można by rocznie produkować od 7 do nawet 10 mld metrów sześciennych biometanu.
W kraju mamy jednak nieco ponad 300 biogazowni, a tych najbardziej wydajnych – rolniczych – jest nieco ponad 100. To kropla wobec 7 tys. np. w sąsiednich Niemczech.
Ze względu na rozwinięte rolnictwo co roku mamy około 8 mln ton słomy ze zbóż oraz rzepaku. Dodatkowo hodowcy generują około 120 mln ton obornika i gnojowicy. Do tego dochodzą jeszcze inne odpadki. To daje duży potencjał surowcowy – porównywalny do naszych zachodnich sąsiadów.
Problem w tym, że wciąż nie mamy specjalistycznych biometanowni. Pierwsza powstaje właśnie w Brodach, a inwestorem jest Orlen. Kolejne ma jeszcze w 2024 r. wybudować grupa E.ON. To wciąż za mało. Biometan będzie więc trzeba sprowadzać.
- Największe państwa UE już pokazują, jak wiele korzyści dostarcza im dynamiczny rozwój rynku biometanu. Zaczynali oni jednak od strategii i dokumentów politycznych oraz kompleksowej legislacji. Polska jak najszybciej powinna do nich dołączyć – zaznacza Michał Tarka, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Biometanu.
Dlatego też POB postuluje, aby uwzględnić cel produkcji biometanu na rok 2030 w Krajowym Planie na Energii i Klimat na poziomie 2 mld m sześc. Apeluje też, aby uwzględnić konkretne ilości biometanu, jako paliwa transformacji energetycznej, dla innych działów gospodarki poza transportem.
Poza tym członkowie organizacji chcą objęcia produkcji biometanu instrumentem wsparcia opartym na stałej cenie zakupu biometanu transportowanego również w postaci sprężonej albo skroplonej środkami transportu innymi niż sieci gazowe. To zadania, które stoją przed rządem, aby rozpocząć transformację energetyczną kraju i złagodzić skutki dostosowywania jej do przyjętych wspólnie norm europejskich.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl