Kampania wyborcza trwa w najlepsze, choć formalnie nie można jej nazwać w ten sposób, dopóki prezydent nie ogłosi dokładnej daty wyborów parlamentarnych. Na to trzeba poczekać najprawdopodobniej do wakacji.
Politycy jednak zdają się nie przejmować zaleceniami Państwowej Komisji Wyborczej, od dawna prowadząc intensywne, coraz szerzej zakrojone działania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy spot wyborczy PiS. Umowę podpisała KPRM
Przykłady można mnożyć. Najbardziej jaskrawe i najgłośniej komentowane dotyczą obozu rządzącego. Na początku tygodnia w sieci pojawił się rządowy spot w ramach kampanii "Niezakopane", powstała też strona internetowa niezakopane.gov.pl.
W materiałach rządzący mówią o swoich zasługach w walce z problemem tzw. luki VAT, co zaowocowało odzyskaniem przez państwo miliardów złotych. Zarzucają przy tym niekompetencję Donaldowi Tuskowi, który - jak twierdzą - w czasie swoich rządów miał dopuścić do tego, że luka rozrosła się do niespotykanych dotąd rozmiarów. W nagraniu przypomniane zostały słowa byłego premiera, zastanawiającego się, "gdzie te miliardy są zakopane".
W stopce strony niezakopane.gov.pl widnieje logo Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Spot o luce VAT został zamieszczony na kanale KPRM na YouTube'ie, a rzecznik rządu udostępnił go na prywatnym koncie w mediach społecznościowych. Pojawiają się więc pytania o zaangażowanie - w tym finansowe - rządu i budżetu KPRM w kampanię PiS oraz o to, czy taka praktyka jest zgodna z prawem.
"To zgodne z misją rządu"
Z prośbą o komentarz w tej sprawie money.pl zwrócił się do KPRM oraz PKW. W odpowiedzi KPRM twierdzi, że "cel kampanii to przedstawienie zmian dotyczących polskiego budżetu i sfery finansów publicznych, w tym efektów uszczelnienia systemu podatkowego i wzrostu dochodów budżetu państwa, m.in. z podatków VAT i CIT".
KPRM informuje, że kampania "Niezakopane" została zrealizowana przez Ministerstwo Finansów, przy wsparciu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Jest to zgodne z misją rządu, do której należy rzetelne informowanie społeczeństwa o realizowanych zadaniach i projektach - zaznaczono.
Z kolei strona internetowa projektu powstała w ramach umowy KPRM z wykonawcą wyłonionym w przetargu przeprowadzonym w ubiegłym roku. Kontrakt obowiązuje do końca 2023 r. Na pytanie o koszt kampanii nie uzyskaliśmy odpowiedzi, choć jest pokrywany ze środków publicznych.
Przychody z VAT. Tajemnica sukcesu
PiS chwali się wyegzekwowaniem miliardów od "oszustów podatkowych", jednak według prezesa i głównego ekonomisty Instytutu Finansów Publicznych Sławomira Dudka sprawa jest nieco bardziej złożona.
- Efekty uszczelniania można obliczyć na podstawie luki VAT lub analizy dochodów VAT w relacji do PKB. Ostatnie dane Komisji Europejskiej pokazują, że efekty uszczelniania liczone na podstawie luki VAT są wielokrotnie niższe niż pokazywane przez premiera 132 mld zł. Efekty uszczelniania liczone na podstawie luki vatowskiej wynoszą co najwyżej 20-30 mld zł. To mniej niż połowa tylko trzech sztandarowych programów rządu, tj. 500 plus oraz 13. i 14. emerytury - przekonywał Dudek w rozmowie z money.pl w marcu, niedługo po konferencji premiera Morawieckiego ws. polityki podatkowej rządu.
Niebezpieczne tąpnięcie w VAT. "Absurd do kwadratu"
Używanie nominalnych wartości VAT przy galopującej inflacji to absurd do kwadratu. Na przykład w Turcji dynamika VAT jest jeszcze lepsza niż w Polsce. Tam tylko do 2021 r. zanotowano wzrost VAT o 220 proc. w porównaniu do 2015 r., a w Argentynie był jeszcze lepszy wynik - o 340 proc. Czy tam wyłapano mafie VAT-owskie? Nie, tam VAT rósł, bo była gigantyczna inflacja. Ostatnie wzrosty VAT w Polsce to efekt niemal wyłącznie inflacji - dodał ekonomista.
Można jednak spodziewać się, że PiS nadal regularnie będzie przypominał swoje "osiągnięcia" z ostatnich ośmiu lat w celu przekonania do siebie wyborców. Chyba że będzie to robił zbyt często i zbyt nachalnie. Wówczas może na tym stracić.
Nachalne działania PiS
- Zakazać rządowi komunikacji się nie da, a umiar trudno zdefiniować. Najczęściej jednak bycie nachalnym jest antyskuteczne. To są rzeczy, które od pewnego momentu działają na niekorzyść rządzących i to z perspektywy obserwatora jest uspokajający element - twierdzi pytany przez money.pl politolog, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jarosław Flis.
Zdaniem niego trudno oczekiwać przełomu ws. nadużywania do promocji partyjnej środków publicznych. Brakuje bowiem inicjatywy ustawodawczej, która uszczelniłaby przepisy w tej kwestii.
Oczywiście szkoda pieniędzy podatników, ale nie zanosi się na to, żeby to był wyśmienity pomysł na kampanię. Trzeba o tym mówić, trzeba na to wskazywać, ale bez wiary, że święte oburzenie cokolwiek zmieni. Pamiętamy, jak w 2011 r. Jarosław Kaczyński prowadził w czasie kampanii promocję swojej książki, wisiały billboardy. Donald Tusk robił tak samo w 2005 r. Za sprawę musiałaby się zabrać się PKW. Musiałby nastąpić generalny wstrząs, należałoby wprowadzić te same reguły dla wszystkich, żeby nie zasypywać pieniędzmi podatnika pęknięć w reputacji partii. Na razie jednak nie liczyłbym na to - zaznacza prof. Flis.
Brakuje regulacji
Na skrzętne wykorzystywanie przez Kancelarię Premiera luki w prawie wskazuje również były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. - Formalnie kampanii nie ma. Zacznie się ona wtedy, kiedy właściwy organ wyznaczy termin wyborów, prawdopodobnie dopiero w okolicy 15 sierpnia. Trwa tzw. prekampania, z którą wszystkie dotychczasowe Państwowe Komisje Wyborcze walczyły, traktując ją jako działanie niedopuszczalne - tłumaczy Hermeliński.
Były szef PKW zwraca uwagę na brak regulacji w zakresie działań partii politycznych przed oficjalnym startem kampanii.
Jeżeli KPRM podpisuje się pod spotem wyborczym PiS, to na razie jest to zgodne z prawem, bo choć wszystkie materiały wyborcze muszą być sygnowane przez komitety wyborcze, to komitetów na razie nie ma. To jest rzecz jasna złudne, bo kampania faktycznie trwa - wyjaśnia nasz rozmówca.
Kodeks wyborczy mówi jasno, że środki finansowe komitetu wyborczego partii politycznej mogą pochodzić wyłącznie z funduszu wyborczego tej partii. Trudno zatem zarzucić KPRM niewłaściwe praktyki, przynajmniej jeśli chodzi o ocenę formalno-prawną. - Rząd zawsze może tłumaczyć, że pokazuje suwerenowi, jak działa władza. Ale to ukryta kampania, wszystkie tego typu materiały mają skłonić do głosowania na PiS. Uważam, że to nieuczciwe - zaznacza.
Nasz rozmówca wspomina przy tym, że za jego czasów PKW niejednokrotnie kierowała do partii prośby o zaniechanie działań prekampanijnych. Zazwyczaj były one ignorowane. - Zaporą mogłaby być ustawa dająca PKW prawo do osądu działań w ramach prekampanii pod kątem finansowania. Ale tu potrzeba chęci - podsumowuje Hermeliński.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl